Blog · Mikro i makrowyprawy

Góry Literatury chociaż przez chwilę – dedykowane kobietom, które rezygnują z siebie.

Tak, to moja bajka. Ale pojechałam tam pierwszy raz w życiu, na chwilę.

Zastanawia mnie jak jest, a jak powinno być. Kobieta, po tylu wiekach przemian, nadal balansuje między feminizmem, postemancypacją, patriarchatem i niewiarą w siebie.

Taka kobieca dwubiegunowość albo rozdwojenie jaźni.

Właściwie całe życie dążę do równowagi i jakiejś sprawiedliwości. Utopia?

Tak, dopóki sama będę sobie zakazywać niektórych rzeczy, Sama stawiać się w pozycji, że nie wypada, że trzeba się poświęcić i sobie zabronić, bo jest się matką i żoną. A te funkcje mają wbudowane, wczytane w siebie poświęcenie i rezygnację.

Trochę sobie pozwalam na działania ale to takie literackie minimum usprawiedliwione pracą, a to przecież mnie interesuje i pociąga, inspiruje, dzięki temu żyję. Jednak zawsze myśl: nie, no nie pojadę, nie wezmę udziału, nie przeczytam, bo dzieci, bo rodzina. A przecież okolice Nowej Rudy tak blisko i nie raz, nawet z małymi dziećmi można było się zorganizować. Ale do tego trzeba mieć więcej pewności siebie, determinacji i czasem stoczyć walkę z tymi, którzy myślą, że rodzina, dzieci zamiast inspirować i pomagać, mogą tylko ograniczać. No i że trzeba się poświęcać.

Tak naprawdę wszystko zależy od tego jak ja jako kobieta do tego podejdę, o czym potrafię przekonać najpierw sama siebie, a na końcu jeszcze tych zatwardziałych.

Czy uczciwe jest wobec mnie samej myśleć, że po co tam jechać, skoro na pewno nie jestem dobrą poetką, tylko taką sobie, nie znam się na literaturze, no to nie warto jechać. A już żeby tylko posłuchać? To zbyt wiele żeby dawać tylko sobie, egoistycznie. Lepiej się poświęcić, odpuścić. Czy umniejszanie siebie i rezygnacja z pasji jest uczciwa wobec mnie, moich dzieci, innych? Nie sądzę. Jedno jest pewne, że chcę, zgłębiać literaturę, w niej być, rozwijać się. I chcę o tym mówić.

W tym roku pierwszy raz pozwoliłam sobie na to, by nie bać się, “nie poświęcać” sztucznie, bo to naprawdę nie jest nikomu potrzebne, jak włożenie siebie samej w sztuczne ramy.

Na Górach Literatury z nikim się nie umawiałam na spotkanie ale spotkałam tam, tych, dla których litetatura jest tak samo ważna, bo jest ich życiem i sensem.

Akurat los chciał, że wpadłam tam na dyskusję o feminatywach w języku, w prawie z Irkiem Grinem, Michałem Rusinkiem, Sylwią Gregorczyk – Abram i Aliną Szeptycką. I ta dyskusja przekonała mnie samą, że feminatywy nie są złe, a nawet fajne, że warto ich używać. Że to krok, kolejny w równości kobiet i mężczyzn. Najsrodzej czasami my kobiety oceniamy siebie i swoją płeć. Nie o to chodzi, by sztucznie walczyć, ale o to by się lepiej czuć i nie rezygnowac z siebie. A przede wszystkim nie bać się o tym mówić innym, czasem najbliższym. O tym, co dla nas jest ważne. Przecież nie chcemy naszych dzieci uczyć rezygnacji z siebie. A dzieci uczą się najbardziej obserwując nasze życie.

Nie udało mi się zostać na koncercie Renaty Przemyk, ani wcześniej być na spotkaniach z Urszulą Zajączkowską i Izą Klementowską, które tak pięknie piszą i dogłębnie o drzewach i przyrodzie. Ale udało mi się nagrać dwa odcinki na YouTube. Udało się kupić kilka książek i przede wszystkim porozmawiać z ludźmi, dobrymi literackimi znajomymi.

Tutaj macie moje pierwsze czytanie Drzew Izy Klementowskiej https://youtu.be/SdPLbKb7kbU

Cieszę się, że zobaczyłam Zamek Sarny.

Za rok nie będę stawiać sobie sama zakazów. Nie warto.

Dziewczyny kobiety, walczcie o siebie, gdy jesteście w pozycji wycofania się i rezygnacji w imię czegoś, w imię rodziny, małżeństwa. Warto w tej rodzinie, mężowi pokazać swoją drogę i jak jest ważna, i że to nie rezygnacja jest dobra ale współpraca akceptacja i pomoc. Wtedy będziecie mogły przenosić góry. Nawet za pomocą literatury jest to możliwe.

Jedna myśl na temat “Góry Literatury chociaż przez chwilę – dedykowane kobietom, które rezygnują z siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *