Całe ferie bez żadnego wpisu, wiem. Swoim zwyczajem mam lekkie wyrzuty sumienia… Bo przecież czuję w sobie odpowiedzialność i obowiązkowość, i miałam w międzyczasie kilka myśli, olśnień, wydarzeń ale i dołów, którymi mogłam się podzielić na gorąco, ale może nie było wystarczająco siły na to, premedytacji, konieczności…. aż do dziś.
A dziś wpadła mi przypadkiem w ucho piosenka, której nie ma tłumaczenia w Internecie, a przynajmniej ja nie znalazłam i nagle poczułam, że odkładam wszystko inne, całe życie swoje i muszę to w tym momencie przetłumaczyć.
Zrobiłam to.
Wrzucam Wam piosenkę, bo piękna i wrzucam moje tłumaczenie
Życie do mnie wraca
wreszcie
żyłam w szczelinie pod piwnicą
wciąż cała w ranach
ale życie wraca do mnie
dni były nudne
wieczory bez lodu i ognia
ale życie wraca do mnie
myślałam, że mogłoby odejść na dobre
przekonana, że tak w końcu będzie
ale wygląda na to że nadal mam szansę
zaprosić do tańca
Wreszcie, wreszcie
życie do mnie wraca
Wreszcie, wreszcie
życie do mnie wraca
Byłam samotna
cała w stresie
popadłam w depresję
ale życie do mnie wraca
Zabrakło mi szczęścia
zapomniałam o seksie
ale życie do mnie wraca
Wystarczy jeden wygrany los
i wszystko nagle się układa
pamiętaj wystarczy jedna wygrana
i wszystko się układa
Wreszcie, wreszcie
życie do mnie wraca
Wreszcie, wreszcie
życie do mnie wraca
Bez zmagania się z jutrem nie można żyć
powroty i odejścia łamią serce
dom jest wspomnieniem które przeminęło z wiatrem
zniosę zakończenia pod warunkiem że przyjdzie nowe
Wreszcie, wreszcie
życie do mnie wraca
Wreszcie, wreszcie
życie do mnie wraca
Zrobiłam to po swojemu, trochę tak jak się pisze wiersze, bo przecież wiersz tłumaczony tak naprawdę ma w sumie dwóch autorów. Tak już jest z poezją.
A skoro już o tym, że „życie wraca do mnie” to może napiszę, jak bardzo warto właśnie wtedy, gdy czujesz się źle i nie do ludzi, bardzo zniechęcony/na do wszystkiego, wyjść z domu, trochę na siłę, z przymusu, wyciągnięty/ta za uszy, żeby poczuć, że właśnie tam, gdzie trzeba się zmusić, by wyjść, jest to życie, które wraca do Ciebie. Że właśnie tam zaczyna od nowa krew krążyć w żyłach. Po to żeby żyć, trzeba wyjść.
Dziękuję w tym miejscu dwóm dziewczynom Sylwii i Asi, które były wczoraj na moim i Kamila Abta spektaklu „Ich szczęście”, dziękuję za wspólny czas, rozmowy, herbatę, łzy i uśmiechy, za to, że wyszły z domu!
Z takim makijażem zaczynam spektakl „Ich szczęście” ale potem jest już tylko lepiej, więc życie wraca….. uwierzcie.
Możecie wyjść, przejść się na spacer, iść na łyżwy, basen, na wernisaż, wystawę, do kina, na zajęcia taneczne, zakupy. Wszędzie tam można wyjść nie tylko z kimś, ale i samemu. Można wyjść na randkę artystyczną, z samym/mą sobą. Wszędzie można spotkać ludzi, uśmiech, sztukę, dźwięki, słowa, obrazy, które pobudzą w nas krew do krążenia.
To jak, gdzie się wybierzecie?
❤️
„… dziś wpadła mi przypadkiem w ucho piosenka, której nie ma tłumaczenia w Internecie, a przynajmniej ja nie znalazłam i nagle poczułam, że odkładam wszystko inne, całe życie swoje i muszę to w tym momencie przetłumaczyć.”
O jak ja to dobrze rozumiem, Siostro Kochana! 😏😘 Nieraz miewam takie impulsy nie do pohamowania… nic nie dzieje się „przypadkiem” – ten tekst spełnił jakąś ważną rolę i chwała mu za to. 🙏 Świetna robota – porusza do głębi. DZIĘKUJĘ ❤️🙏
Dziękuję Siostro za Twoje słowa, za zrozumienie, za to, że jesteś ❤️