W ramach przełamania nudy i w ramach chęci zrobienia na obiad czegoś, co przypomina mi posiłki z restauracji czy baru dzieciństwa, ale tak naprawdę to, ponieważ brzoskwinia zaczęła lubić kotlety de volaille, takie z Biedronki z gotowych zestawów.
Ucieszyłam się, że polubiła kolejną potrawę, więc od razu postanowiłam zrobić to sama.
I wcale się tego długo nie robi, najpierw masło ziołowe…
Po przepis sięgnęłam na jeden z moich ulubionych portali
https://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/kurczak/kurczak_maslo_ziolowe/przepis.html
- 60 g masła
- 2 małe ząbki czosnku, drobno posiekane
- 1/2 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 1/2 łyżki bardzo drobno posiekanego szczypiorku
- 1/4 cytryny, drobno starta skórka i wyciśnięty sok
- sól i pieprz
Wymieszać wszystkie składniki masła i włożyć na trochę do lodówki.
W międzyczasie piersi kurczaka roztłuc tłuczkiem na kotlety. Na każdej piersi ułożyć kawałek masła i zwinąć roladki, dokładnie podwijając końce.
Umieścić mąkę, jajko i bułkę tartą w oddzielnych talerzach. Roladki dokładnie obtoczyć w mące, później w jajku a na koniec w bułce tartej. Pisali, by wstawić do lodówki na godzinę, ale ja klasycznie nie mam na takie rzeczy czasu, smażyłam od razu.
Rozgrzać głęboki olej do temperatury 190 stopni i smażyć roladki, najlepiej w małych porcjach, aby temperatura oleju nie obniżyła się za bardzo. Piersi smażyć przez 8-10 minut lub do uzyskania złotej panierki. Wyjąć na ręcznik papierowy. Zaraz podawać.
Brzoskwini smakowało, to najważniejsze, bo to ocena najwyższej próby 😉
A ja przy okazji przypomniałam sobie piosenkę Agnieszki Osieckiej i smażąc oczywiście ją sobie śpiewałam.
Znacie piosenkę, w której pojawia się de volaille? Ja znam tę jedną, nie wiem czy jest więcej.
W każdym razie uważam, że wszystko jest w piosenkach, więc piosenki są dobre na wszystko 😀
A to wykonanie jest mi szczególnie bliskie.