Blog · Mikro i makrowyprawy

Happy Australia Day! Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy! Siejmy dobro i uśmiech.

Mówi się amerykański sen, a mi się śni właśnie ten australijski. Trochę tak jest, gdy się leci samolotem. Podróż tam trwa 18 godzin z dwoma przesiadkami albo i 20 kilka, gdy opóźnienia samolotów, ale właśnie zanika czasem różnica między snem, a jawą, tak jak między porami roku. Teraz, po powrocie, dosłownie śnią mi się różne sytuacje, jeszcze tam w pełni lata, z tamtejszą przyrodą, ale już przechodzące w realia polskie. Czasem się budzę i nie jestem pewna, gdzie, no i też budzę się o 3.00 w nocy, bo tam jest wtedy 12.30 w południe. To chyba najwyższy czas, by wstać. 😉 Przynajmniej tak myśli mój organizm. Miałam okazję być w Australii w dwóch stanach, czyli porównać dwa miejsca, dwa miasta. Adelajdę i Sydney. I, mimo że Sydney mnie zachwyciło i ma wiele plusów, to jednak bardziej odnajduję się w Adelajdzie. Jest może mniejszym, czy „bardziej prowincjonalnym” miastem, ale właśnie to mi się w niej podoba. Przestrzeń, spokój, rozmach, ale nie krzykliwy.

Czytaj dalej „Happy Australia Day! Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy! Siejmy dobro i uśmiech.”
Blog · Mikro i makrowyprawy

Four polish women in Sydney and one man.

„przez czarną dziurę we własnych myślach 
alicja wykonała skok kangura i wylądowała na drugiej półkuli 
w tzw. water brain który ona uważa za thinking water
przecież każdy skrawek jej ciała składa się w iluś procentach z wody


za czasów wiktoriańskich a nawet postkolonialnych
nie miałaby takiej możliwości 
mimo tych wszystkich buteleczek z płynami
nadgryzionych ciastek i zamiłowania do wpadania w króliczą norę

teraz odnajduje się w czasie 

dezorientacji przestrzeni
i w prze(dz)ciwnej temperaturze
dom przenosi się razem z nią
i za wszelką cenę udowadnia że istnieje

 © Justyna Paluch

Nasza wyprawa z Tess z Adelajdy do Sydney miała być pod znakiem poezji. I w ogóle literatury. Leciałyśmy spotkać się z poetkami, pisarkami, które, tak jak i ja, zamieściły swoje teksty w świeżo wydanej antologii Metafory Współczesności gościnnie redagowanej przez Teresę Podemską  – Abt., czyli Tess. Antologia Jej pomysłu zebrała teksty dotyczące muzyki zapisanej literaturą, doświadczeniem jej przeżywania i wszelkich jej kontekstów. Bardzo ciekawa pozycja, jakiej dotąd nie było, zbierająca teksty autorów współczesnych. Książkę można zamówić poprzez maila: terapa@gmail.com lub w samej Redakcji alicja107@vp.pl

Czytaj dalej „Four polish women in Sydney and one man.”
Mikro i makrowyprawy

Ciotka Dżasta w Sydney podchodzi 3 razy do lądowania, a potem trafia na China Town i nie może z niej wyjść ;)

Już wiem że samoloty świetnie umieją się spóźniać. No i ten do Sydney miał już 10 minut. Ok. Leciało się całkiem dobrze. Znów trzeba bylo pół godziny dodać, bo różnica czasowa. No i już prawie lądujemy, już na pasie, a tu samolot wznosi się znów w górę. Nic nie mówią, nie wiadomo co, dlaczego, tylko okrążamy całe Sydney górą. Za drugim razem to samo. Tak 3 razy okrążylismy Sydney i w końcu udało się wylądować. Widoki owszem były piękne ale jednak trochę stres. Uff, cały samolot odetchnął z ulgą. Powiedzieli, że nie było warunków do lądowania, ale nam się wydaje, że prędzej spóźniony samolot nie miał miejsca i trzeba było czekać.Czyli w sumie 40 minut później byliśmy w Sydney.

Dzielnica Ashbury. Tu mieszkamy. Całkiem nie tak blisko centrum. Następnego dnia postanowiłam, tak jak w Adelajdzie, pojechać autobusem do centrum. Tu już inaczej z biletami niż tam, inny stan, nawet jeśli kupuje się kartę, to znów nie było gdzie. Wsiadam więc do autobusu i mówię kierowcy, że chcę kupić bilet, na co on każe mi siadać i się nie przejmować. No to się nie przejęłam.

Czytaj dalej „Ciotka Dżasta w Sydney podchodzi 3 razy do lądowania, a potem trafia na China Town i nie może z niej wyjść ;)”
Bez kategorii · Mikro i makrowyprawy

Wesołych Świąt do góry nogami

Zdrowych, spokojnych, radosnych i pięknych Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam z drugiej strony półkuli.
Nie mamy śniegu ani zimna, wszystko kwitnie i śpiewa, ale dekoracje świąteczne są piękne i są ulice, na których co jeden dom to piękniejszy i bardziej oświetlony. Niech światło rozbrzmiewa w Waszych sercach tak żeby wszyscy wokół mogli się nim ogrzać i uradować!

Ps. A kto dobrnie do końca posta i obejrzy wszystkie zdjęcia, będzie mógł posłuchać jak chór dziewczyn śpiewa świąteczne piosenki na Rundle Moll czyli pięknej popularnej ulicy pełnej sklepów i restauracyjek 😉

Czytaj dalej „Wesołych Świąt do góry nogami”
Bez kategorii · Mikro i makrowyprawy

Najlepsze są wycieczki z niespodzianką – ciotka Dżasta z podróży pocztówka 2 – Lenswood

Już nawet nie pamiętam gdzie miałyśmy jechać, ale tak się stało, że znalazłyśmy się z tej strony Adelajdy, gdzie góry. Chyba nie chciałyśmy zresztą gdzieś konkretnie. Trzeba przyznać, że tu były piękne widoki.
A no tak, to jakiś rezerwat, trafiłyśmy najpierw na plac zabaw, co prawda w pełnym słońcu ale pełno miejsc, gdzie ludzie robią pikniki.

Fajnie było się przejść, wejść w ten plac zabaw. Ale, jechałyśmy dalej, w góry po widoki. Jak widzicie ciotka Dżasta musi wszystkiego spróbować i doświadczyć w podróży 😉

Po drodze szukałyśmy ładnego miejsca na kawę i był hotel, restauracja, ale brak ludzi i jakoś postanowiłyśmy jechać dalej. tylko obejrzałyśmy to miejsce. I dobrze, chociaż hotel urokliwy i restauracja na piętrze, stoliki na dworze, to gdybyśmy tam zostały, nie trafiłybyśmy potem do innego sklepu-restauracji i to na dobre australijskie jedzenie wcale niedrogo.
A, oglądając hotel podziwiałyśmy roślinność australijską i kościół. Nawiasem mówiąc w Adelajdzie jest bardzo dużo kościołów i świątyń innych wyznań.


Ale tymczasem droga zaprowadziła nas do sklepiku z owocami. Przydrożnego, bez kogoś, kto sprzedaje, sklep z zaufaniem do klientów. Plony i przetwory z farmy.
To ciekawe, u nas w Polsce chyba takich nie ma. To domek z lodówkami w środku, cennikiem i skrzynką na pieniądze. Oczywiście trzeba gotówką i płaci się za owoce, zostawiając wyliczone pieniądze. W ofercie też suszone owoce i przetwory oraz bukiety. Niesamowite. Pierwszy raz jadłam loquaty. Są naprawdę pyszne, mają najczęściej po 2 pestki, tylko trzeba jeść bez skórki.

Jadąc wzgórzami zamierzałyśmy dotrzeć do Lobethal ale najpierw było Lenswood, jak wikipedia mówi to półwiejska wioska położona na wzgórzach Adelaide na wschód od Adelajdy w Australii Południowej. Główne gałęzie przemysłu to jabłka, gruszki, wiśnie i winogrona.

Zatrzymały nas przy drodze piękne kwiaty i sklep ze wszystkim.

Podobno kiedyś to był naprawdę sklep ze wszystkim. Gdy się zatrzymałyśmy, by podziwiać kwiaty, wyszedł właściciel i zapytał w czym nam pomóc, od razu zaoferował że zerwie nam kwiaty. Weszłyśmy jednak do środka i okazało się, że teraz może to już nie sklep ze wszystkim, kiedyś prowadził to z żoną, gdy żona umarła, chyba już nie ma tyle energii i serca do tego, ale nadal prowadzi po trosze restaurację, trochę pocztę i jakby księgarnio-bibliotekę. Po prostu miejsce gdzie można sie zatrzymać, pogadać, zjeść, obejrzeć coś, wysłać pocztówkę. Zaproponował nam pie czyli australijski przysmak, który można jeść i jako obiad, i jako deser. Na obiad z mięsem lub vege, na deser owocowe. Pie z wołowiną i serem była przepyszna.
Kupiłam też ręcznie robione pocztówki, wuj Mat przecież swoje relacje pisał na pocztówkach, to i ciotka Dżasta nie może być gorsza 😉
Na pożegnanie właściciel dał nam jeszcze obiecane kwiaty.

Uwierzcie, dla takich chwil, warto jechać gdzieś w ciemno, bez planu, spontanicznie. Nie dojechałyśmy do Lobethal, ale to nic, to był pełen przygód i pięknych widoków dzień.

Mikro i makrowyprawy

Ciotka Dżasta z podróży – Glenelg

Pamiętacie Fraglesów? Te śmieszne stworki i ich krainę. Były Gorgi i Duzersi, Sprocket i oczywiście Wuj Mat z podróży. Jadąc dziś tramwajem przez Adelajdę, robiąc zdjęcia przez szybę i nie tylko, pomyślałam, że czuję się trochę jak wuj Mat. Będę Wam więc pisać takie migawki, jak on kartki, dziwiąc się wszystkiemu, co przecież dla ludzi normalne. Dlatego jako ciotka Dżasta to już mi wolno dziwić się wszystkiemu i wszystkim zachwycać, a co 😉

Czytaj dalej „Ciotka Dżasta z podróży – Glenelg”
Blog · Mikro i makrowyprawy

Trójgarb w majówkę

Wybrać się na majówkę gdzieś, gdzie nie ma tłumów jest, mam wrażenie, niezwykle trudno. Ale trzeba próbować, więc tym razem naszą stałą 7-osobową ekipą wybraliśmy się do miejscowości Stare Bogaczowice, by wejść na Tròjgarb.

Pogoda super, niby groźba deszczu, ale po drodze tylko kilka kropel. Na początku drogi prawie nie było ludzi, później też było ich nie tak wielu na trasie. Przed deszczem też chroniłyby drzewa, bo droga w dużym stopniu lasem.

Czytaj dalej „Trójgarb w majówkę”
Bez kategorii · Blog · Mikro i makrowyprawy

Bez termosu w Tatry – Dolina Roztoki i Pięć Stawów

Ta wyprawa zaczęła się od tego, że, chcąc zaoszczędzić czas, wzięłam do pracy termos i tam zaparzyłam herbatę. By wziąć już gotową i nie robić tego w domu. Chociaż tego, przed wyjazdem w Tatry, po 15.00. Tylko jak najszybciej wyjść i jechać. Ale zrobiona herbata została w pracy. A w domu nikt nie zrobił wcześniej kanapek na drogę i jeszcze dopiero się pakowali. Dzieci, pakując się, chociaż mają doświadczenie w wyjazdach, pozapominały np. skarpetek, peleryny przeciwdeszczowej, pozapominałyby więcej, gdybym nie kazała im wziąć kilku rzeczy.

Czytaj dalej „Bez termosu w Tatry – Dolina Roztoki i Pięć Stawów”
Blog · Mikro i makrowyprawy

Znowu tu. Kiedy domem jest droga

Jestem na mecie. Wracam jak bumerang w miejsca, które mi służą i które kocham. Mieszkam w kilku równoległych domach.
Tak się składa, że w życiu swoim od urodzenia nie mieszkałam w jednym domu, tylko zawsze czułam się Nomadką. Kimś kto się wiecznie pakuje i przemieszcza, na chwilę, za chwilę. I tak już zostało, to moja szkoła życia, więc nie usiedzę w jednym miejscu, gna mnie. Jakby dom był w drodze, po drodze…

Są miejsca, w których oddycham pełną piersią, gdzie mogłabym mieszkać, ale musi ich być więcej niż jedno, bym mogła wyjeżdżać i wracać, bo prawdopodobnie moim domem jest droga.

Czytaj dalej „Znowu tu. Kiedy domem jest droga”
Blog · Mikro i makrowyprawy

Ślęża, tym razem niebieskim szlakiem.

Gdy mieszkasz w pobliżu Wrocławia, to wycieczka na każdy moment. Jest kilka szlaków. Tym razem znów od Przełęczy Tąpadły poszliśmy ale nie prosto, a w bok, niebieskim szlakiem, trochę trudniejszy ale ciekawszy i mniej uczęszczany. Dla zmyłki zaczyna się łatwiej niż ten żółty, bo całkiem płasko, ale później są bardziej ostre podejścia i czasem nie od razu widać szlak.

Ale za to naprawdę pięknie.

Czytaj dalej „Ślęża, tym razem niebieskim szlakiem.”