W swoim wierszu z Infalii 1 czyli części pierwszej historii alicji oraz jej dzieci: kaja i brzoskwini miałam wiersz, który zaczynał się od słów
“Park jest jak kościół…” Park można zamienić na las, nadal bywam temu zdaniu wierna od czasu do czasu. Bo kiedy jest czas na kościół, to jest i głośna potrzeba we mnie, a kiedy coś ważniejszego dzieje się tam, gdzie powinnam być zamiast w kościele, nie bronię się przed tym.”Kościół” to dla mnie częstokroć stan we mnie, bycie z kimś, odpoczynek, ucieczka, odreagowanie lub moja osobista modlitwa, która jest drogą, a dzieje się poza kościołem tym fizycznym, budynkiem.
Ale kościół, gdy już do niego wchodzę to czas skupienia i myślenia. Dla mnie. Czas filzofowania i spokoju. Czas empatii i poukładania.
Natomiast nigdy nie jest przymusem ani obowiązkiem, raczej jest nagrodą, bo to mój czas spokoju.
Tymczasem poniedziałek wielkanocny był przeznaczony na coś innego, na wyjazd, opanowanie frustracji, góry i drogę. Kontakt telefoniczny z dziećmi. Kościół oglądałam z zewnątrz.
Ważniejsze od czekania na wejście do Wangu było dotrzeć do Samotni i napisać wiersz, a później go nagrać. Mając nadzieję, że nie tylko mnie się to działanie przyda.
Kościół to jakby czas wolny dla mnie, gdy akurat nie jestem bardzo potrzebna gdzie indziej.
Tym razem byłam potrzebna trochę dzieciom przez telefon, by zmotywować je do nauki i by umiały same zrobić sobie obiad i zorganizować czas, a przez telefon, żeby nie drzeć się jako sfrustrowana matka w domu, a odreagować w lesie i górach. Nie karać dzieci, a być świadomym, że mają przestrzeń luzu i gier nawet ale muszą też o siebie zadbać, skoro same nie chciały wycieczki.
Wteszcie żeby zatęskniły.
Jestem zdecydowanie przeciwna działaniu, że za wszelką cenę, po trupach do kościoła w niedzielę. To na dzieci działa odwrotnie i jeszcze jest mało wiarygodne. Zniechęca.
Wolę pomóc sobie lub komuś w tym czasie, jeśli jest taka konieczność. Czasem ważniejsza jest rozmowa, drugi człowiek, zdążenie z czymś, na co nie było czasu. Nie chcę mieć w dupie ugotowania obiadu, zrobienia wspólnie czegoś dobrego, ważnej rozmowy, ważnego spaceru. Pomocy w zadaniu, przygotowań do sprawdzianu z dzieckiem lub czegoś równie potrzebnego. Wyjazdu który zajmie cały dzień lub koncertu. Dlatego mój czas skupienia w kościele czasem poświęcam, czasem odpuszczam sobie, by robić coś ważniejszego.
Teraz musiałam pojechać do Karpacza i nawet nie wejść na samą Śnieżkę, a tylko do Samotni. Zobaczyć ile jeszcze leży śniegu. Przemyśleć niektóre sprawy, mieć siłę.
Pojechaliśmy z tatą kaja i brzoskwini tylko późno, bo dzieci trochę obrażone, że miały być zmuszone do wyjazdu, więc wstaliśmy, wspólne śniadanie i spokój, i uzgodnienie, że oni zostają, my jedziemy i co mają zrobić. Wyjechaliśmy w dobrej atmosferze. Wszyscy zadowoleni. Frustracja nie wybuchła, została przekuta na racjonalizm i dobre rozwiązanie.
Samotnia to był idealny wybór, bo okazało się, że tam skończyłam zaczęty wiersz, który nie wiedziałam, w jaką ma iść stronę. A żeby tam pojechać olśniło mnie właśnie, gdy byłam w kościele w sobotę.
To pierwsze schronisko , w którym byłam z rodzicami w wieku chyba 6 lat. Ale w śniegach go jeszcze nie widziałam. Pięknie tam. Przywiozę tam dzieci na pewno, może w jakąś niedzielę;)
kościół park jest jak kościół myśli alicja i ciągnie tam wszystkich w chłodną niedzielę kaj jeszcze nie wie co to wiara ani kim jest człowiek z cierniową koroną a może alicja się myli bo wiara kiełkuje już w pestce brzoskwinię od pierwszego haustu powietrza dzielą jeszcze wody i kilka tygodni dlatego alicji się zdaje że park jest idealną świątynią tyle radosnych dziecięcych buzi na szczęście mamy 2011 i nikt nie będzie palił stosów i nikt na nich nie spłonie za takie herezje schody © Justyna Paluch
A jednak dzisiaj znów palą stosy, gdy w niedzielę wolę modlitwę miast w budynku kościoła, to w formie zachwytu mojego ogrodowego. Palą sąsiedzi, palą Polacy, te stosy palą????
I to jest straszne, bo ci, co palą nic nie rozumieją przecież z wiary, jakby nie było w nich empatii, zrozumienia, refleksji, jakby nie umieli samodzielnie myśleć… 🙁