Blog · Dzieci · Retrospekcje · Wiersze

Taki sobie wybiórczy dziennik czyli alicja, kaj i brzoskwinia

Próbowałam pisać dziennik, w tym czasie, kiedy dopiero co urodziłam, najpierw jedno, potem drugie dziecko. Takie zapiski to jedyna możliwość zapamiętania, powrotu do  stanu uczuć z wtedy. Oczywiście to był taki moment, że dziennikowi zdecydowanie nie było na imię konsekwencja, ani regularność. Bo, jeśli miałam pod ręką kartkę i długopis, było dobrze. To były czasy, że nie posiadałam swojego laptopa, no i wszystko inne było ważniejsze od kupienia go, więc komputer wybiórczo tylko.
Właściwie te zapiski nawet nie mają dat, więc to trochę myśli i garść faktów:

Dziennik

No i znowu w mojej diecie śladowe ilości mleka i jajek, i Bóg wie czego jeszcze. Brzoskwinia wysypana, z chropowatą skórką. To bardziej znaczy, że powinnam jeść dżemy, mięso i wafle ryżowe. Te ostatnie żeby mała miała mniej kupek. Ech, ale cappuccino w Mleczarni nie potrafię sobie odmówić. Uroki karmienia piersią. Największym plusem dla matki jest to wydzielanie się czegoś, co powoduje miłość do bezbronnego szkraba, ale i do całego świata, a nawet do tej chwilowej niewoli.

Cóż, wreszcie mogę pofolgować swojemu gadulstwu. Nie to co w wierszach.  Tu nie muszę nic cyzelować, no to dalej!
Dzień podobny do dnia, więc o czym tu w ogóle pisać: że zdążyłam zjeść kawałek śniadania, że przeczytałam w kratkę jedno zdanie, wysłałam pół maila, zapomniałam o dziesięciu innych rzeczach, a osiem następnych przełożyłam na kolejne dni? Dzieci mają się dobrze. Mój optymizm też.

Czy ja nie miałam pisać tego dziennika ze względu na dzieci i o dzieciach? No i co? Egoistka na szóstkę, jak się ma w takim razie do tego ten wiersz?

twix

alicja nie jest wzorową jedynaczką
stąd podwójne widzenie
kolejną wiosnę przewidziała jej cyganka
ale kto by pamiętał takie brednie

powrót przychodzi naturalnie
w końcu wie jak wyglądają pierwsze dni
i komu nie mówić przedwcześnie
musi teraz popracować nad integracją

tego roku zbiera zapachy do butelek
podobno pachnie pastelami

© Justyna Paluch

Ano nijak się ma.

Brzoskwinia się uśmiecha, ogląda swoje rączki i nawet karuzelę nad łóżeczkiem, chociaż zero kontrastu w tych zajączkach, blade jak powietrze. A jednak już coś widzi. Ciągle dużo je i dużo ulewa. Ale rośnie, nie martwię się, bo przybiera. Jak już mam chwilę wolnego, bo każde śpi w innym pokoju, to nie mogę znaleźć długopisu. Wala się wokół tyle rzeczy i nie wiadomo, jak zwykle, czy czytać, czy pisać, czy sprzątać, najrozsądniej jest sprzątać. Ale dobrze, czytam coś i mam wreszcie pisak, piszący. Z „Polki” historia jest bajką nie tyle konsekwentną, co z konsekwencjami.

Gorąco jak w piekle, jesteśmy w Starbucks. Brzoskwinia śpi, Kaj się bawi, ciekawi go otoczenie. Ania przyniosła mi artykuł z Wysokich Obcasów o Bargielskiej. Temat naprawdę mi obcy, „Obsoletki”. Nie przeżyłam tego chwała Bogu, ale rozumiem chęć wypisania się, wyrzucenia tego z siebie żeby powiadomić świat. Nie mogę doczytać do końca, to boli. Nie rozumiem tylko chęci posiadania zdjęcia martwego dziecka, może jestem dziwna, nie rozumiem.

No wreszcie po trzech miesiącach skończyłam czytać książkę.”Arlington Park”.
Przed drugą w nocy, a ja mam trzeźwy umysł, niemożliwe.

Od miesiąca próbuję zrobić maseczkę, od tygodnia umyć zlew, od dwóch tygodni coś zapisać, to chyba dziś jest ten wieczór, że spotkają się wszystkie te czynności, po krytycznym momencie zasypiania na stojąco pod piecem. A nawet zaczęłam czytać nową książkę.
To ciekawe, że dziecko potrzebuje tyle snu, a dorosły w tym czasie może tyle zrobić, albo starać się za wszelką cenę nie zasnąć.

Jasny orzech. Najgorszy kolor PRL-u, a może nie, tylko po prostu najgorszy kolor dzieciństwa. Podłogi  jasny orzech, piec jasny orzech, szafki, półki. Jasny orzech czyli wszechobecny kolor sraczki.

Skroili mi portfel, a może  to ja go zgubiłam. Mam za swoje, jak się bywa tu i tam, tzn. włóczy, to tak to jest. Komisariat, wyrabianie dowodu, przy okazji miła niespodzianka, za nowy dowód się nie płaci. Czy ukradli w kawiarni, czy w biedronce? Może się nie dowiem. Kiepski dzień. Dobrze, że są dzieci, najważniejsze na świecie.

Ktoś znalazł mój portfel, Agata Nostalgia, brzmi bardzo jesiennie. Zobaczymy, myślę, że się znalazł dla zdjęcia R. Niby nie chcę przywiązywać się do rzeczy, a jednak żal byłoby. A czy kasa? Pewnie nie.

Odebrałam portfel. Dziewczyna wiarygodnia, kasy ani śladu, ale wszystkie dokumenty i zdjęcie: R.-Sted. Dziś taki dzień, że poszłabym do teatru, ale kiedyś.

Ze Zwierciadła: „Jesteśmy tym, co w życiu powtarzamy”

***
alicję uderzają zapachy dzielnicy
nie jest wybredna
ale wie że szybko nauczyłaby się
ładniejszych
po drodze mija wielu dorosłych
prześwitują przez nich dzieci
coś jak zdjęcie w tle
rozgrzesza ich z całej dorosłości

© Justyna Paluch

Dotknęła mnie taka retrospekcja, bo właśnie dostałam z wydawnictwa umowę i już naprawdę blisko do ukazania się mojej poetyckiej książki o alicji, kaju i brzoskwini. Właśnie czytam „szczotkę” tej książeczki. I jestem wdzięczna Wydawcy za taki grudniowy prezent. Niebawem nastąpiło.

2 myśli na temat “Taki sobie wybiórczy dziennik czyli alicja, kaj i brzoskwinia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *