Słowa na pewno tak, potrafią grzać, jak ciepły posiłek, dobra zupa lub rozgrzewający napar, albo jak promyk słońca zimą.
A wiersze to przecież słowa, więc jak najbardziej.
Dzisiaj jest środa, ale jakoś tak przez ten nasz spektakl poniedziałkowy (Kiedy dzieci…) wydaje mi się, jakby to był początek tygodnia.
Dlatego dziś na rozgrzewkę coś na kształt wiersza, co już było raz na blogu. Nie będę tego drugi raz opisywać, dla przypomnienia więc odsyłam do poprzedniego posta na ten temat (odreagowanie).
Tym razem zmieniły mi się odrobinę zasady, bo nie liczyłam czasu, a jedynym kryterium było miejsce na kartce. Do dyspozycji miałam akurat kartkę A6 i tylko wolną z jednej strony. Dlatego strumień nie wyszedł długi. Tak jak poprzednio starałam się nie zastanawiać, właściwie nie powinno się zatrzymywać, tylko trzeba gnać myślą i cały czas pisać, tylko wtedy popłynie. I nie przejmować się też tym, na czym skończymy.
Przypominam, to strumień bez poprawek, więc z tego dopiero może powstać wiersz, albo notatka-pamiątka. Może macie ochotę spróbować? Czymś takim można zabić nudę w kolejce, można pisać, jadąc długo autobusem, pociągiem. Można pisać, czekając na kogoś lub na coś w dowolnym miejscu, np. w poczekalni u lekarza, a być może, im to miejsce brzydsze, czy dziwniejsze, tym ciekawsze powstaną notatki.
A oto mój dzisiejszy i, wbrew pozorom, czasu nie liczyłam:
Minuty cztery, a kartki żadnej i nie ma co się zastanawiać, piszę na detoksie. Miałam od rana w głowie Afrykę, a raczej Afrykę na plecach, teraz drzwi otwarte, ale tylko na moment i mam nadzieję, że żelazko nie pali domu. Głupio byłoby spalić dom z takim nowym ogrzewaniem, dom jak Afryka, który sam w sobie jest gorący, jest słońcem albo ogniem. Wycieraczka w tym domu płynie jak rzeka, a obok nie ma już sąsiada, znowu umierają. Czy tu umierają? A no tu i tam, wszędzie i nie wstyd im, bo to właściwie piękna rzecz.