W tym roku miałam wybór, ale tak naprawdę nie miałam wyboru. Dlaczego? Po prostu nie zapisałam w kalendarzu swojego własnego wydarzenia czyli koncertu Chóru Melomana, w którym śpiewam w NFMie.
Natomiast obiecałam Brzoskwini, że pójdę z nią i jej przyjaciółką na koncert Genzie. Obiecałam, bo nie miał kto iść tak naprawdę, a ona bardzo chciała. Gdy okazało się, że to ten sam dzień i godziny, było pozamiatane. Moje niedopatrzenie. Trudno. Decyzja, idę z Brzoskwinią.
Oczywiście nic nie wiedziałam o Genzie poza tym, że nastolatki za nimi szaleją i że to grupa młodych influencerów, nawet nie wiedziałam na ile oni śpiewają i jak.
No ale nie będę marudzić, chcę wspierać, a bez dorosłego nie pójdą, to impreza z tych, co to gigantyczne kolejki do wejścia i bardzo dużo publiczności i głośno, no i w Hali Stulecia. Chciałam też z nimi pójść po to, by Brzoskwinia nie czuła się lekceważona, ani też nie czuła, że zakazuję jej czegoś. Po prostu wiedziałam, co dla niej ważne i pamiętam jak w jej wieku dla mnie ważne rzeczy były tak bardzo ważne, że traktowałam je emocjonalnie. Prawo nastolatków.
Z kolei ważną rzeczą dla mnie jest śpiewanie i Chór Melomana , no i koncert finałowy na głównej scenie NFM-u w czerwcową niedzielę. Ale już w dwóch takich koncertach brałam udział i oczywiście natychmiast pogodziłam się z tym, że w tym roku odpuszczę, chciałam przecież dziecku dotrzymać obietnicy. No i też miałam ochotę zobaczyć co się jej podoba.