Hej hej, chwilę mnie tu nie było, wiem, że nie ma Was wiele, czytających tego bloga, ale to nawet lepiej, bo nie ilość, a jakość dla mnie się liczy. Dlatego już spieszę, by po powrocie z mniej zaludnionych, a bardziej zaszytych w chaszczach i między wodami, miejsc dać Wam sygnał, że żyję i dobrze się mam. To żeby uspokoić tych, co częściej i regularnie zaglądają 😉
Nie pisałam, bo wolałam czytać na wietrze i nad wodą, a potem delektować się przyrodą z perspektywy przebywania pod namiotem. A potem szybki powrót do cywilizacji i do pracy, więc musiałam się od nowa zaaklimatyzować w mieście, to trochę trwa.
Zacznę lajtowo i kulinarnie, bo skoro wyjeżdża się pod namioty, to co pod tymi namiotami jeść, można zupki chińskie, oczywiście konserwy i dania ze słoików, wiadomo. Ale można też zrobić całkiem proste sałatki, nie wymagające zbyt wiele, wystarczy stół drewniany, który na polach namiotowych jest na pewno, wystarczy talerz, nawet deska jest niekonieczna, my zapomnieliśmy 😀