„przez czarną dziurę we własnych myślach
alicja wykonała skok kangura i wylądowała na drugiej półkuli
w tzw. water brain który ona uważa za thinking water
przecież każdy skrawek jej ciała składa się w iluś procentach z wody
za czasów wiktoriańskich a nawet postkolonialnych
nie miałaby takiej możliwości
mimo tych wszystkich buteleczek z płynami
nadgryzionych ciastek i zamiłowania do wpadania w króliczą norę
teraz odnajduje się w czasie
dezorientacji przestrzeni
i w prze(dz)ciwnej temperaturze
dom przenosi się razem z nią
i za wszelką cenę udowadnia że istnieje„
© Justyna Paluch
Nasza wyprawa z Tess z Adelajdy do Sydney miała być pod znakiem poezji. I w ogóle literatury. Leciałyśmy spotkać się z poetkami, pisarkami, które, tak jak i ja, zamieściły swoje teksty w świeżo wydanej antologii Metafory Współczesności gościnnie redagowanej przez Teresę Podemską – Abt., czyli Tess. Antologia Jej pomysłu zebrała teksty dotyczące muzyki zapisanej literaturą, doświadczeniem jej przeżywania i wszelkich jej kontekstów. Bardzo ciekawa pozycja, jakiej dotąd nie było, zbierająca teksty autorów współczesnych. Książkę można zamówić poprzez maila: terapa@gmail.com lub w samej Redakcji alicja107@vp.pl
Tag: Australia
Ciotka Dżasta w Sydney podchodzi 3 razy do lądowania, a potem trafia na China Town i nie może z niej wyjść ;)
Już wiem że samoloty świetnie umieją się spóźniać. No i ten do Sydney miał już 10 minut. Ok. Leciało się całkiem dobrze. Znów trzeba bylo pół godziny dodać, bo różnica czasowa. No i już prawie lądujemy, już na pasie, a tu samolot wznosi się znów w górę. Nic nie mówią, nie wiadomo co, dlaczego, tylko okrążamy całe Sydney górą. Za drugim razem to samo. Tak 3 razy okrążylismy Sydney i w końcu udało się wylądować. Widoki owszem były piękne ale jednak trochę stres. Uff, cały samolot odetchnął z ulgą. Powiedzieli, że nie było warunków do lądowania, ale nam się wydaje, że prędzej spóźniony samolot nie miał miejsca i trzeba było czekać.Czyli w sumie 40 minut później byliśmy w Sydney.
Dzielnica Ashbury. Tu mieszkamy. Całkiem nie tak blisko centrum. Następnego dnia postanowiłam, tak jak w Adelajdzie, pojechać autobusem do centrum. Tu już inaczej z biletami niż tam, inny stan, nawet jeśli kupuje się kartę, to znów nie było gdzie. Wsiadam więc do autobusu i mówię kierowcy, że chcę kupić bilet, na co on każe mi siadać i się nie przejmować. No to się nie przejęłam.
Czytaj dalej „Ciotka Dżasta w Sydney podchodzi 3 razy do lądowania, a potem trafia na China Town i nie może z niej wyjść ;)”Wesołych Świąt do góry nogami
Zdrowych, spokojnych, radosnych i pięknych Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam z drugiej strony półkuli.
Nie mamy śniegu ani zimna, wszystko kwitnie i śpiewa, ale dekoracje świąteczne są piękne i są ulice, na których co jeden dom to piękniejszy i bardziej oświetlony. Niech światło rozbrzmiewa w Waszych sercach tak żeby wszyscy wokół mogli się nim ogrzać i uradować!
Ps. A kto dobrnie do końca posta i obejrzy wszystkie zdjęcia, będzie mógł posłuchać jak chór dziewczyn śpiewa świąteczne piosenki na Rundle Moll czyli pięknej popularnej ulicy pełnej sklepów i restauracyjek 😉
Ciotka Dżasta z podróży – Glenelg
Pamiętacie Fraglesów? Te śmieszne stworki i ich krainę. Były Gorgi i Duzersi, Sprocket i oczywiście Wuj Mat z podróży. Jadąc dziś tramwajem przez Adelajdę, robiąc zdjęcia przez szybę i nie tylko, pomyślałam, że czuję się trochę jak wuj Mat. Będę Wam więc pisać takie migawki, jak on kartki, dziwiąc się wszystkiemu, co przecież dla ludzi normalne. Dlatego jako ciotka Dżasta to już mi wolno dziwić się wszystkiemu i wszystkim zachwycać, a co 😉
Czytaj dalej „Ciotka Dżasta z podróży – Glenelg”Grudzień w Australii
Zrobiłam to, poleciałam na inny kontynent, gdzie lot trwa ponad 20 godzin i dwa razy trzeba się przesiadać z samolotu do samolotu. Jak się okazuje samoloty się spóźniają i można utkwić na lotnisku ileś godzin i dolecieć później i inaczej. Ale co tam.
Czytaj dalej „Grudzień w Australii”