W tym roku miałam wybór, ale tak naprawdę nie miałam wyboru. Dlaczego? Po prostu nie zapisałam w kalendarzu swojego własnego wydarzenia czyli koncertu Chóru Melomana, w którym śpiewam w NFMie.
Natomiast obiecałam Brzoskwini, że pójdę z nią i jej przyjaciółką na koncert Genzie. Obiecałam, bo nie miał kto iść tak naprawdę, a ona bardzo chciała. Gdy okazało się, że to ten sam dzień i godziny, było pozamiatane. Moje niedopatrzenie. Trudno. Decyzja, idę z Brzoskwinią.
Oczywiście nic nie wiedziałam o Genzie poza tym, że nastolatki za nimi szaleją i że to grupa młodych influencerów, nawet nie wiedziałam na ile oni śpiewają i jak.
No ale nie będę marudzić, chcę wspierać, a bez dorosłego nie pójdą, to impreza z tych, co to gigantyczne kolejki do wejścia i bardzo dużo publiczności i głośno, no i w Hali Stulecia. Chciałam też z nimi pójść po to, by Brzoskwinia nie czuła się lekceważona, ani też nie czuła, że zakazuję jej czegoś. Po prostu wiedziałam, co dla niej ważne i pamiętam jak w jej wieku dla mnie ważne rzeczy były tak bardzo ważne, że traktowałam je emocjonalnie. Prawo nastolatków.
Z kolei ważną rzeczą dla mnie jest śpiewanie i Chór Melomana , no i koncert finałowy na głównej scenie NFM-u w czerwcową niedzielę. Ale już w dwóch takich koncertach brałam udział i oczywiście natychmiast pogodziłam się z tym, że w tym roku odpuszczę, chciałam przecież dziecku dotrzymać obietnicy. No i też miałam ochotę zobaczyć co się jej podoba.
Wakacje zaczynam w szpitalu ale to dobry start, bo przede mną całe wakacje
No i obiadu dziś nie będzie. Ale i tak jestem szczęśliwa, leżę w szpitalu po operacji i już odtajają mi nogi. To znaczy wraca czucie. Miałam taki zabieg, że znieczulenie połowiczne i najgorsza jest nie sama operacja, ale to czekanie, aż znów poczuję swoje nogi.
Czytaj dalej „Wakacje zaczynam w szpitalu ale to dobry start, bo przede mną całe wakacje”Przypadek
Bywa tak, że przypadek rządzi naszym życiem, a kiedy mu się poddajemy, okazuje się nas prowadzić zadziwiająco prosto. Wielokrotnie już w życiu zdarzyło mi się coś takiego, że inni , patrząc z boku byli przekonani, że ja tak sobie wymyśliłam, wyreżyserowałam sytuację itp., a to wcale nie tak. Od jakiegoś czasu, zauważając to, idę po przypadkach jak po schodach i każdy odkrywa przede mną kolejne.
Czasem to są drobiazgi, czasem większe rzeczy.
Na przykład w zeszłym tygodniu, dostałam taką propozycję od dobrej znajomej, wejść na spektakl w języku niemieckim zupełnie za darmo, ale chodziło o to, by namówić młodzież licealną, zainteresowaną językiem niemieckim. Pomyślałam, no, może pójdzie nauczyciel przedmiotu, ja znam język szczątkowo. Nie dla mnie.
Tak się jednak złożyło, że nauczycielowi udało się namówić jedną uczennicę z młodszej klasy, ja ze swojej strony jeszcze namówiłam trzy tegoroczne maturzystki, o których wiedziałam, że lubią język i znają go dość dobrze. Poszłam jako opiekun, ale z myślą, że pewnie niewiele zrozumiem.
Okazało się to cudownym doświadczeniem, pomyślałam, nie warto ograniczać się samemu. To, że uważasz czasem, że jesteś za słaby/a na coś, nie masz wystarczającej wiedzy czy umiejętności, może okazać się wymyśloną barierą, tylko w Twojej głowie.
Po pierwsze samo wizualne doświadczenie było czymś pobudzającym wszystkie zmysły, wyrzucającym nas ze strefy komfortu, a jednocześnie uczącym nowych doświadczeń. To był spektakl wirtualny, usiedliśmy na rozstawionych w pomieszczeniu taboretach i dostaliśmy specjalne gogle i słuchawki, mieliśmy się obracać na tych taboretach, podążać za spektaklem, za postaciami, patrząc przez okulary, scena była dookoła nas. 360 stopni, jak głosi reklama.
Na początku można było odnieść wrażenie, że zaraz spadnę ze schodów, siedząc na brzegu sceny, później znalazłam się w łódce, którą płynęli bohaterowie, a także w ogromnym ptasim gnieździe, w którym były i jajka i padlina, a bohaterowie wspinali się do niego po skałach. Mimo że mój język jest słaby, to z kontekstu, z przeżywania spektaklu odnajdywałam w sobie właściwe tłumaczenie niemieckich słów. To trochę jak kontakt z żywym językiem, bo nie tylko przez książki, pisanie, czytanie ale angażując wszystkie zmysły, zanurzając się w języku całym sobą.
Trójgarb w majówkę
Wybrać się na majówkę gdzieś, gdzie nie ma tłumów jest, mam wrażenie, niezwykle trudno. Ale trzeba próbować, więc tym razem naszą stałą 7-osobową ekipą wybraliśmy się do miejscowości Stare Bogaczowice, by wejść na Tròjgarb.
Pogoda super, niby groźba deszczu, ale po drodze tylko kilka kropel. Na początku drogi prawie nie było ludzi, później też było ich nie tak wielu na trasie. Przed deszczem też chroniłyby drzewa, bo droga w dużym stopniu lasem.
Czytaj dalej „Trójgarb w majówkę”Muszle makaronowe zapiekane z mozzarellą w sosie pomidorowym
Zastanawiam się czemu znów gotuję zamiast pisać. Czy ja tak bardzo lubię gotować, że znów coś nowego i nie to co zawsze i nie piszę, ani nie czytam przez to?
Wyszło mi, że wcale nie do końca tak. Gotować lubię ale bez przesady. Czasem. No ale trzeba gotować częściej niż czasem, bo rodzina musi coś jeść, no a ja akurat w domu.
Skoro trzeba gotować, to szukam nowych przepisów z czystego egoizmu, bo nudzi mi się gotowanie ciągle tego samo. Skoro już mam gotować, to czemu nie coś nowego, bawić się tym, bo ciekawe co wyjdzie i ciekawe czy to smaczne.
Sałatki na wzmocnienie
Przesilenie wiosenne to czasami naszą senność o różnych porach, t też zmęczenie i słabość, bo czegoś nam brak. Albo działamy szybko i dużo i nie mamy czasu na jedzenie, zdrowe jedzenie?
Właśnie ostatnio sięgnęłam po dwa przepisy na sałatki, które dodają organizmowi różnych składników, witamin i wzmacniają.
Obie są z serem gorgonzola.
Umiem się zatrzymać chyba dopiero przy czytaniu wierszy, to jak wyspa spokoju, bo mogę odpocząć, a Ty?
Jeśli ktoś prosi mnie o pomoc w korekcie, opinię, to, jak się okazuje, wreszcie mam pretekst, by się zatrzymać, właśnie wtedy dopiero odpoczywam.
Takie olśnienie przyszło do mnie przed chwilą. Właśnie minął u mnie czas intensywny, chociaż jeszcze trochę trwa. A, gdy mam naprawdę dużo na głowie, wtedy gnam bez tchu, byle zdążyć. Właśnie jestem po finale kolejnej edycji Złotego Kartonu, a wtedy naprawdę wiele trzeba pamiętać, dopinać, na wielu polach działać. I przy tym, że obok trzeba zajmować się też normalnym życiem i pracą, domem, to, bez pomocy innych, nic by z tego nie wyszło. Dlatego tak ważna jest umiejętność kontaktu i bycia razem, funkcjonowania w grupie, umiejętność proszenia innych, liczenia na nich, dawania im możliwości działania, proponowania im działań, które dla nich też mogą okazać się ważne i potrzebne, ciekawe.
Czasem poezja jest ważniejsza niż kino
We wtorek zamiast pójść na warsztaty dla nauczycieli połączone z seansem filmowym, jak to mam w zwyczaju w każdy ostatni wtorek miesiąca, wybrałam się do Tajnych Kompletów. Byłam na spotkaniu z legendą wrocławskiej poezji, poetką łączącą pokolenia, bliską, bo naszą, wrocławską, bliską, bo bywającą w miejscach kultury, bliską, bo można było dawniej przyjść do Redakcji Odry i zostawić swoje wiersze pani Urszuli, rozmawiać, to ona decydowała o drukowaniu poetów w Odrze. Można było spotkać ją zawsze na jednym z wielu wydarzeń literackich….
Urszula Kozioł ma 92 lata i nie chciała, by prowadzić z nią spotkanie, dobrze było słuchać wierszy czytanych przez nią samą, słuchać wielu opowieści i dygresji, którymi nas częstowała, a miała kogo częstować, Tajne Komplety pękały w szwach.
Kotlet de volaille
W ramach przełamania nudy i w ramach chęci zrobienia na obiad czegoś, co przypomina mi posiłki z restauracji czy baru dzieciństwa, ale tak naprawdę to, ponieważ brzoskwinia zaczęła lubić kotlety de volaille, takie z Biedronki z gotowych zestawów.
Ucieszyłam się, że polubiła kolejną potrawę, więc od razu postanowiłam zrobić to sama.
I wcale się tego długo nie robi, najpierw masło ziołowe…
Po przepis sięgnęłam na jeden z moich ulubionych portali
https://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/kurczak/kurczak_maslo_ziolowe/przepis.html
- 60 g masła
- 2 małe ząbki czosnku, drobno posiekane
- 1/2 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 1/2 łyżki bardzo drobno posiekanego szczypiorku
- 1/4 cytryny, drobno starta skórka i wyciśnięty sok
- sól i pieprz