Mikro i makrowyprawy

Ciotka Dżasta z podróży – Glenelg

Pamiętacie Fraglesów? Te śmieszne stworki i ich krainę. Były Gorgi i Duzersi, Sprocket i oczywiście Wuj Mat z podróży. Jadąc dziś tramwajem przez Adelajdę, robiąc zdjęcia przez szybę i nie tylko, pomyślałam, że czuję się trochę jak wuj Mat. Będę Wam więc pisać takie migawki, jak on kartki, dziwiąc się wszystkiemu, co przecież dla ludzi normalne. Dlatego jako ciotka Dżasta to już mi wolno dziwić się wszystkiemu i wszystkim zachwycać, a co 😉

Po pierwsze komunikacja miejska czyli Adelaide Metro Card. Super sprawa, kupuje się taką kartę w czymś na kształt kiosku, czyli tam gdzie prasa i inne tego typu rzeczy i można doładowywać. Po wejściu do tramwaju czy autobusu tylko się przykłada do czytnika i już. A w ogóle wsiadasz i pozdrawiasz kierowcę, a potem jak wysiadasz to też on Ci dziękuje za skorzystanie z autobusu i pozdrawia, i Ty jemu. A jak komuś się zdarzy, że mu się karta skończy, to tylko zgłasza kierowcy, a on i tak pozwala jechać. Ja za pierwszym razem w ogóle nie miałam, bo myślałam, że da się bilet kupić w środku, to też pozwolił jechać.

Postanowiłam jechać nad morze, w sumie to przecież ocean, chociaż tutaj zatoka. Co niczemu nie umniejsza. Fajnie, bo tramwaj zawozi na samą plażę. Ciekawostka, że to plaża miejska i powinny być tu tłumy. Nie szkodzi, że wiatr, jest ciepło mimo wiatru, a ludzi prawie nie ma. No ale tych plaż tu sporo i odległości. Plaże z rozmachem 🙂

Trochę mocne fale i silny wiatr ale słońce na tyle silne, że przy 24 stopniach było ciepło.
W Glenelg jest też dużo sklepów z pamiątkami, ubraniami, no i rozmaite knajpki. Bardzo przyjemnie
Jak nie ma świateł, to się przechodzi gdziekolwiek przez ulicę. I znów nie czuję świąt, chociaż wszędzie dekoracje.
Niech dzisiejszą pocztówkę z podróży dopełni Wam moje nagranie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *