Blog

Co za weekend czyli od tańca do literatury i z powrotem

No i jak zwykle trudna sztuka wyboru. Chciałam w sobotę jechać w góry i wchodzić na przykład na Śnieżkę, ale jak to zrobić, jak wyjechać z Wrocławia w taki weekend, gdy potańcówka na pl. Wolności, a jednocześnie trwa Europejska Noc Literatury. Poza tym dzieci też chciały odpocząć.

Wakacyjny weekend więc zaczynam od soboty wieczorem, najpierw literatura, dzień upalny, więc trzeba się ochłodzić. Noc Literatury odbywa się zwykle w jednej z dzielnic Wrocławia, w tym roku padło na Szczepin.
Musiałam połączyć oba eventy, dlatego nie spinałam się, by być na wszystkich czytaniach. Czytanie fragmentów książek odbywało się co pół godziny w każdym z tych miejsc.
Na przykład Narrenturm Andrzeja Sapkowskiego było czytane na Skwerze św. o. Damiana de Veuster, plener, więc nie trzeba było się martwić, że się nie zmieścimy.
W Agencji Mienia Wojskowego (duży teren) czytania odbywały się w dwóch miejscach, bo w hali oraz w plenerze. Tam posłuchałam „Wojny biedaków” Érica Vuillarda w czytaniu Cezarego Studniaka oraz „Golema” Gustava Meyrinka w czytaniu Dawida Dziarkowskiego. To było świetne doświadczenie.


Ale po wysłuchaniu tych dwóch czytań już czas dla mnie było biec na potańcówkę na plac Wolności, gdzie rytmy disco tym razem, czyli dość intensywnie. Taniec daje mi dość dużo wytchnienia i też potrzebnej adrenaliny, odreagowania, że nie umiem z niego rezygnować. A tłum działa trochę jak miejsca bezludne. To dwa sposoby, moim zdaniem, by być niewidocznym, w miejscach bezludnych nikt Cię nie widzi i w tłumie też trochę tak może być 😉
Uważam, że na potańcówkach we Wrocławiu można fristajlować do woli

Pojawiam się na chwilę i zaraz znikam w tłumie, a tak wygląda klimat tam w 33 sekundach. Cudowne jest to, że można się napić kranówki z cytrusami lub ogórkami. Wystarczy podejść bo dostawa wody jest cały czas.

Tak to sobie zaplanowałam, że po takim szaleństwie chciałam zdążyć na ostatnie czytanie Marii Peszek do Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie filia we Wrocławiu przy u. Braniborskiej. I to było mega doświadczenie, to było świetne czytanie dobrej aktorki, dobrej książki (Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet Mony Chollet) w klimatycznym miejscu.

Tak się zakończyła sobota, natomiast w niedzielę niby nie zerwałam się baaardzo wcześnie ale za to jak już wstałam, to za sprawą Macondo-naszej cudownej galerii, kawiarni, instytucji skupiającej artystów i rozmaite warsztaty oraz wydarzenia kulturalne i naszej cudownej społeczności artystów, zapragnęłam pójść na Pchli Targ na naszej dzielni, który odbywa się co jakiś czas w malowniczym podwórku na Rydygiera. Pchli Targ jest fajny, bo nie wiadomo kogo się spotka, na pewno kogoś z artystycznym zacięciem, można kupić obraz od autora, mydełko ręcznie wykonane, mnóstwo rękodzieła w ogóle a i rzeczy zwykłe, ubrania, książki, sprzęty, sama miałam co nieco do sprzedania więc czemu nie. Zlądowałam zbyt późno, bo mogłam pobyć tam tylko godzinę ale zawsze coś jak na pierwszy raz.
Nic nie sprzedałam, ale wpadnę tam następnym razem 😉 na dłużej

I to nie jest wcale tak, że weekend wakacyjny skończył mi się na niedzieli, miałam w głowie już następny dzień, który jakoś przeciągnął mi weekend i jego dobry klimat na poniedziałek, bo od trzech tygodni biorę udział w projekcie z Mikrograntów WITAńce czyli Wrocławska Inicjatywa Taneczna. Warsztaty są co poniedziałek w sali lub w plenerze, były wersje dla młodych, dla seniorów i dla wszystkich. Za każdym razem inne ciekawe rzeczy, ćwiczenia, rozciągania, taniec, fistajl. Super. Różni prowadzący, co też jest mega dobre i wszystko dla Wrocławian za darmo, tylko zapisy wcześniej, bo jednak miejsca ograniczone. A tak to wyglądało

Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 
Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 
Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 
Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 
Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 
Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 
Fot. Joanna Hanusek – make-up & photography 

Wiecie, takie zmęczenie w tańcu daje genialnego kopa do życia? Mega! Polecam

No ale widzicie u mnie to tak, że od szaleństwa do spokoju od ruchu do pracy koncepcyjnej, więc literatury.
I dlatego właśnie na poniedziałku też mi się ten weekend nie skończył. We wtorek mieliśmy zaplanowane wakacyjne spotkanie Hurtowni, mojej grupy poetyckiej, no i dlatego właśnie dobrostan trwał.
Pisaliśmy super fajne ćwiczenie, moje autorskie, które nazwałam „szarpany kolaż” i które jest połączeniem inspiracji muzyką i obrazem, i pisane jest w odpowiednich zasadach i warunkach, a jednocześnie na totalnym luzie i fristajlu. Jak takie rzeczy łączyć i się bawić literaturą? Tego można się dowiedzieć na moich warsztatach dla każdego, które w Macondo już 10 września o 17.00.
A tutaj moje wykonanie tego ćwiczenia po raz pierwszy, oczywiście sam efekt czyli gotowy wiersz 🙂

Każdemu z nas wyszedł naprawdę ciekawy wiersz, a pisaliśmy w Tajnych Kompletach

Też Wam życzę tak cudownie przedłużonego weekendu za sprawą inspiracji, dobrych działań i spotkań z ludźmi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *