Bez kategorii · Blog · Dzieci

Czasem trzeba szoku żeby matka się dowiedziała, że syn daje sobie radę.

No i właśnie te przełomowe momenty, gdy dziecku, w tym wypadku synowi, już bliżej do dorosłości, niż do dziecka. Kiedy robi się samodzielny i owszem jeszcze te kilka lat trzeba przy nim być, ale już trochę na odległość, bo i on już nie potrzebuje, by matka ciągle się wtrącała.

Teraz to czas końca podstawówki, gdy egzaminy, wybór szkoły. To, że Kaj chce sam zostać po szkole, sam pójść gdzieś z kolegami i sam pojechać, i wrócić, i też nie chce o wszystkim mówić. Żeby tak zaraz wszystko opowiadać, jak to w zwyczaju mają 5-latki: co zobaczył, gdzie był, z kim i co myśli. To już nie ten czas. To 15 lat, czyli tajemnice, powściągliwość, bunt, bo zaznaczanie swojego ja, odrębność.

Dla nas matek to mega trudny czas, bo boimy się żeby syn, który już wyższy od nas, nie wpadł w złe towarzystwo, nie zszedł na złą drogę, nie pogubił się, nie padł ofiarą (na różne sposoby).


Kaj od pewnego czasu ma kumpli, z którymi się trzyma. I dobrze. Ciągle coś razem wymyślają. Ok, myślę.
Zresztą, począwszy od tego, że razem wybrali szkołę, do której kazali nam rodzicom się zapisać, w obawie, że nie dostaną się do lepszych i, myślę, to był mega dojrzały wybór, i decyzja i… determinacja.

Przede wszystkim to znaczy, że nie olewają, że nie zrzucają na rodziców, bo co im tam, że sami się o siebie troszczą i wyraźnie wybrali, wyszukali.
Tym bardziej po egzaminach i rekrutacji wiem, że to był dobry wybór. To ich pierwsze dorosłe decyzje.

A zaczęło się od tego, że razem zaczęli grać w gry w sieci, kumple z jednej klasy, od tego zaczęło się kumplowanie. O co my rodzice suszymy im bez przerwy głowę, że ciągle te gry, że uzależnienie. Jasne, że musimy stać na straży umiaru, ale… czyżby nieraz granie na komputerze miało jednak dobre strony?

To, że są razem, to nie pretekst dla nas rodziców, by oskarżać i ciosać kołki na głowach, że nie mają własnego zdania i jeden drugiego namawia i że mają na siebie zły wpływ. To nie tak.

Wpływ środowiska, rówieśników to w tym wieku mega ważna rzecz, to wsparcie, trzymanie się razem, więzi i, to co najlepsze, mieszanie się czasem skrajnych pomysłów. A skrajne pomysły mogą zaowocować zupełnie nową jakością działań.

Czasem my sami myślimy utartymi torami i nic ciekawego z tego nie wynika, te same drogi, te same błędy, a gdy ktoś nam pokaże skrajnie inny punkt widzenia, ktoś nie z rodziny, ktoś, kto ma inne zwyczaje, inne podejście, może się okazać, że to wskaże nam zupełnie nową odkrywczą drogę.
Nie wiadomo jak będzie w przypadku Kaja, ale w różnorodności siła i w grupie siła, więc tak, idą razem w czwórkę do tej samej szkoły, co popieram z ciekawością, jak to będzie, i nadzieją.

Kilka dni temu wymyślili, właściwie to jeden z nich, który wraz z ojcem przebywa na jeziorem, zaprosił resztę na dwa dni pod namioty. Oczywiście sami to obgadali, chociaż i my rodzice wiedzieliśmy o tym, pytają nas w takich sprawach, no i nie rzucił się żaden ojciec i żadna matka, by ich wieźć tam autem, tylko dostali pieniądze na bilet, namiary na autobus i pojechali do innego województwa z namiotami, śpiworami sami. Sami też wrócili.
Pierwszy taki wypad, zorganizowany przez nich z pomocą jednego z rodziców, ale też w kontakcie z rodzicami, nie nachalnym.
Jest obawa, zawsze jest ale też doza zaufania i przecież za chwilę sami będą w tym świecie się poruszać, muszą sobie radzić.

Jestem z tych matek, pełnych obaw i z niedowierzaniem patrzących na samodzielność syna, ale już ufam i nie raz się przekonałam, że wybory Kaja są naprawdę dla niego dobre.

Po raz pierwszy, gdy uwierzyłam, że on już może być samodzielny i należy go puścić, było dawno temu, gdy był jeszcze mały, ale już w takim wieku, że niektóre dzieci w jego wieku zaczęły dojeżdżać same do szkoły autobusem. Jeszcze małe, ale już ogarniały.

Kaj był dzieckiem, które, jak mi się wydawało, nie zbyt dobrze orientuje się w terenie. Z resztą, myślałam, ma to po mnie, poza tym, późno zaczął mówić i też te wszystkie dysleksje, dysgrafie nie pomagały. I nie puszczałam go samego do domu nawet z pobliskiego parku, bo i też trzeba przebrnąć przez gąszcz ulic. Ale od małego chodziłam z dziećmi i jeździłam tramwajami w odległe strony, często, na różne place zabaw i do parków, nawet rowerami też w różne strony. Mogło tak być, że drogi zostały przez dzieci jakoś zapamiętane.

I któregoś dnia wybraliśmy się tak na rowery do parku, blisko, jeździli po parku i nagle Kaj zniknął. Szukałyśmy go z Brzoskwinią po całym parku, mnóstwo zakamarków, dziecka nie ma. Myśli matki: ktoś go porwał, to nie jest dzielnica z wyższej półki, pojechał gdzieś w złą stronę, zgubił się, ulice po drodze, mosty… jak sobie poradzi na rowerze, jak odnajdzie drogę, nie ma telefonu, nic nie ma, czy pamięta swój adres? Z tym też miał problem.

Nie muszę chyba matkom tłumaczyć, co czułam, nie wiem do czego to przyrównać, do strachu przed śmiercią, do kompletnego mentliku pomieszanego z bezradnością i przerażeniem?

Zdecydowałam w końcu, jedziemy do domu, zobaczymy, może jakimś cudem wrócił.
Ta droga była najdłuższą drogą jaką gdziekolwiek i kiedykolwiek przebyłam, psychicznie, najbardziej ciężką.

I, tak, Kaj stał pod bramą, zamkniętą, bo nikogo nie było, ale właściwą, z rowerem, zapłakany. Ale wrócił! Sam!

I wtedy pierwszy raz dowiedziałam się, że ogarnia świat i przestrzeń, wtedy uwierzyłam w jego siły i dotąd wierzę w jego decyzje.

Dużo później sam wybrał sport, który chce trenować, chociaż zapisywaliśmy go na różne, a on uparcie twierdził, że parkour to jest to coś, co chce robić, nie wiedziałam, że istnieją tego treningi, że dla dzieci, to sport nie tak popularny i dla starszych, ale tak uparcie mówił o tym od małego… Przetrwał taniec, taekwondo, piłka to też nie było to, ani wspinaczka, po prostu sam wybrał. Treningi istnieją i, jeśli dziecko chodzi na coś na co za wszelką cenę chce chodzić i trenować i nie chce się z tego zrywać, to to właśnie jest to, co chce robić.

Wierzcie swoim dzieciom!

Jedna myśl na temat “Czasem trzeba szoku żeby matka się dowiedziała, że syn daje sobie radę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *