W tym roku miałam wybór, ale tak naprawdę nie miałam wyboru. Dlaczego? Po prostu nie zapisałam w kalendarzu swojego własnego wydarzenia czyli koncertu Chóru Melomana, w którym śpiewam w NFMie.
Natomiast obiecałam Brzoskwini, że pójdę z nią i jej przyjaciółką na koncert Genzie. Obiecałam, bo nie miał kto iść tak naprawdę, a ona bardzo chciała. Gdy okazało się, że to ten sam dzień i godziny, było pozamiatane. Moje niedopatrzenie. Trudno. Decyzja, idę z Brzoskwinią.
Oczywiście nic nie wiedziałam o Genzie poza tym, że nastolatki za nimi szaleją i że to grupa młodych influencerów, nawet nie wiedziałam na ile oni śpiewają i jak.
No ale nie będę marudzić, chcę wspierać, a bez dorosłego nie pójdą, to impreza z tych, co to gigantyczne kolejki do wejścia i bardzo dużo publiczności i głośno, no i w Hali Stulecia. Chciałam też z nimi pójść po to, by Brzoskwinia nie czuła się lekceważona, ani też nie czuła, że zakazuję jej czegoś. Po prostu wiedziałam, co dla niej ważne i pamiętam jak w jej wieku dla mnie ważne rzeczy były tak bardzo ważne, że traktowałam je emocjonalnie. Prawo nastolatków.
Z kolei ważną rzeczą dla mnie jest śpiewanie i Chór Melomana , no i koncert finałowy na głównej scenie NFM-u w czerwcową niedzielę. Ale już w dwóch takich koncertach brałam udział i oczywiście natychmiast pogodziłam się z tym, że w tym roku odpuszczę, chciałam przecież dziecku dotrzymać obietnicy. No i też miałam ochotę zobaczyć co się jej podoba.
Dlatego cieszyłam się tego dnia tym, że jadę z młodymi na koncert i byłam bardzo ciekawa wrażeń. Lepiej było być godzinę wcześniej, bo kolejki były spore, było też dobrze mieć miejsca siedzące, a nie na platformie – stojące, bo nie dość, że gorąco i tłum wokół, to jeszcze cały czas stać, to już nie dla mnie, dziewczyny też mają na to czas, może kiedy same tak pójdą. Siedziałyśmy więc i widziałyśmy wszystko dobrze. Beż ścisku i stresu.
Przyznam, że nie jest to takie złe, muzyka porywa młodych, ale i ja chwilami nie mogłam usiedzieć. No i teksty, całkiem spoko, ważne, że pozytywne i nie tak bardzo naiwne.
Było kilka utworów, których nie tylko muzyka mi wpadła w głowę ale i tekst. No tak, oczywiście, zwracałam uwagę zwłaszcza na teksty. Zawodowo 😉
Nie zawiodłam się.
Bardzo lubię kawałek „Dobre typy”, refren super i taki kawałek jako pierwszy zapamiętał mi się. To dobry znak.
Niezły jest też „Pląs”. bardzo pozytywny.
A tu wyżej na YT macie coś bardzo dobrego – Tanatofobia
Fragment tekstu piosenki:
Rozumiem jak to jest, kiedy nie ma chęci życia
Kiedy bojąc się jutra, nie dostrzegasz, że ucieka dzisiaj
Ja wiem jak to jest, kiedy czujesz, że nie masz obok nikogo
Zaślepieni smutkiem często nie widzimy chociaż bliscy stoją obok
Ja widzę to tak i od zawsze to wiem: gdy nawet negatywne złe emocje zostaną wypisane, wyśpiewane, stają się wsparciem. Są wsparciem dla nas samych, bo wyrzucamy coś z siebie, ale i dla innych, bo widzą, że nie są sami, że ich problemy nie są jedyne, mogą je dzielić, mogą zostać zrozumiani.
Na tym między innymi polega poezja.
W Tanatofobii refrenem jest tekst:
„Dziś uciekam od wszystkiego i znów zamykam się w sobie
(Ona) Goni mnie jak cień, kiedy znów próbuję odejść
(Moja) Moja tanato-tanatofobia, moja tanato-tanatofobia
Goni mnie jak cień, kiedy znów próbuję odejść (Moja!)„
Dalej jest też o śmierci, ale to nie jest straszne i rodzice nie powinni się przerażać, że dziecko o czymś takim pisze albo, że słucha. Jeśli pisze , jeśli słucha nawet i chce otwarcie iść na koncert, to jest dobrze , bo o tym mówi, a zwłaszcza, jeśli pisze , pisze, bo chce zostać przeczytane, a wtedy mamy szczęście, bo nie ukrywa.
Jestem dumna z tego, że moje dziecko słucha Genzie i że zabrało mnie do swojej bajki. Ona dopiero zaczyna przygodę z muzyką i tekstem ale samodzielnie, to jej wybór, nienajgorszy i uwierzcie, cudownie widzieć ją szczęśliwą, śpiewającą na głos teksty, które zna, szalejącą i dobrze się bawiącą. Wiecie ile to endorfin, a jaka więź z własnym dzieckiem. Warto dzieciom ufać i patrzeć na to, co robią i lubią.