Dawno mnie tu nie było i nie wiem od czego zacząć. Dlatego zacznę od miejsca, w którym dziś jestem, w myśl tu i teraz oraz w myśl tego, by nie stać w miejscu. Nie zamierzam czekać na Godota. Wrzesień zaczął mi się bardzo poetycko intensywnie, w zasadzie zawsze od wielu lat mi się tak zaczyna, bo jeżdżę na Festiwal “Biała Lokomotywa” do Aleksandrowa Kujawskiego, a właściwie Łazieńca, prowadzę tam Slam poetycki i zwykle spotkanie z jakimś poetą, czy pisarzem. Poza tym jedziemy tam najczęściej dużą ekipą z młodzieżą tworzącą poezję. Bardzo dobry potrzebny czas, potem oczywiście powrót do pracy, pora zareklamować Hurtownię dla młodych, uczniów pierwszych klas i nie tylko, zaczęłam też cykl warsztatów poetyckich dla każdego i prowadzę je raz w miesiącu w Macondo. W głowie projekty i spektakle, które gotowe do wystawienia, powtórzenia, no i nowa edycja Złotego Kartonu.
Tyle wszystkiego, że nie pisałam tutaj z premedytacją, nawet prawie zawaliłam z opłaceniem domeny na czas, ale już ok i nie stracę adresu ani miejsca 😉
Widać, kiedy wpadam na maksa w działania, to pisanie musi poczekać. Dzisiejszy wpis pomógł mi wyklarować ojciec Szustak, który często mówi mądre rzeczy, dziś powiedział to, co chętnie sama bym powiedziała, więc tylko go podlinkuję
Tak wyglądała szakszuka Brzoskwini, przepis znajdziecie na Kwestii smaku.
A nas czeka jeszcze składanie i wieszanie prania dzisiaj a potem chillout. Miłego dnia!