W większym mieście czasami tak jest, że naraz dzieje się dużo i nie wiesz na co iść.
Festiwale to jedno, a przecież jeszcze osobiste działania, które jakoś się na to nagle nakładają. Trzeba pogodzić, a chciałoby się nie rezygnować, bo coś może zniknąć, nie wrócić.
Akurat tak się stało w weekend, gdy przyjechała Daria, z którą miałam robić wywiad w plenerze, a później prowadzić spotkanie w Macondo, promocję jej najnowszej książki „Obłoki nad bulwarem”. Zaplanowałyśmy sobie takie spotkanie we Wrocławiu na maj, pięknie. A tu niestety konkurencja, bo trwa Festiwal Poetycki Silesius, akurat tego dnia jest Noc Muzeów i jakby tego było mało jeszcze trwa festiwal filmowy 20. Millennium Docs Against Gravity .
Ale co tam, trzeba zacząć już od początku tygodnia, nakręcić się na twórczy czas i robić swoje, więc na szczęście już we wtorek udało się pójść na Spotkanie z Ewą Jarocką, a przy okazji Kamilem Zającem, dawno nieczytanym i niesłyszanym przeze mnie, a wciąż bardzo ciekawym, tak w wierszach, jak i w wypowiedziach. Dobrze było posłuchać obydwu poetyk Ewy i Kamila.
Przed spotkaniem z nimi było jeszcze jedno bardzo ciekawe spotkanie z tych, które bywają tylko na takich festiwalach, bo ktoś jest zaproszony, specjalnie przyjeżdża, a nawet jego wierszy w Polsce jak na lekarstwo. To było spotkanie z litewską poetką Aušrą Kaziliūnaitė i tłumaczką jej wierszy, Pauliną Ciucką. „Osobista pustka”
Bardzo poruszające i intrygujące wiersze, jak kiedyś zdobędę ten tom, gdy już się ukaże, to obiecuję recenzję, a przynajmniej refleksję.
Czasami nie trzeba chodzić na wszystkie spotkania festiwalu, ani nawet na więcej niż jedno, dwa, bo tym pojedynczym można się delektować i wystarczy. Do piątku więc mi te dwa spotkania wystarczyły.
Toteż w piątek, zamiast kuszących, ale nie aż tak jednak, spotkań w Klubie Proza, wybrałam filozoficzne warsztaty dla nauczycieli, które bardzo mnie zaintrygowały i okazuje się, że są świetną formą pobudzającą do myślenia i tworzenia, nie mogłam jednak być na nich do końca (jeszcze wrócę), bo chciałam zdążyć na promocję 7 numeru Formatu Literackiego w Klubie Muzyki i Literatury. To jest bardzo dobre literackie czasopismo, naprawdę więc warto do niego zaglądać. Mądre dobre teksty.
Poza tym miałyśmy się tam spotkać z Darią.
Wyszło dobrze, wieczór pełen zasłuchań w czytane teksty i pełen rozmów
Następnego dnia też ominęłam Silesiusa, bo wywiad z Darią w Parku Szczytnickim, tam, gdzie nieskończenie piękne warunki do rozmów i spacerów o każdej porze roku.
To nam zrobiło bardzo dobre i naturalne wejście do występu Darii w Macondo i rozmowy z publicznością.
Kolory, zwłaszcza zielenie nas tego dnia nie opuszczały .
Perfomans Darii, jej czytanie „Obłoków” na tle muzyki granej na kontrabasie przez Tomasza Wilczyńskiego nadał klimat całemu wieczorowi.
Po tak dobrym występie, spontanicznie namówieni przez Ewę pojechaliśmy dotknąć chociaż trochę Nocy Muzeów, na ul. Ruskiej, tam, gdzie neony odbywał się wernisaż, a później kuratorskie oprowadzanie po wystawie BICIA CIOSY – odnoszącej się do form literackich i prac tekstowych w sztuce art brut i outsider art.
To były niesamowite prace artystów niepełnosprawnych umysłowo, oparte na tekstach, wykraczające poza schematy. Tekst kuratorski o wystawie tak tłumaczy przedsięwzięcie:
TEKST KURATORSKI
Wystawa prezentuje zróżnicowaną, wykraczającą poza ramy gatunków twórczość tekstową artystów Galerii ArtBrut. Już sam jej tytuł i słowo „tekst” wymagają wyjaśnienia i zmuszają do wielu pytań. Gdzie przebiega granica między literaturą a komunikatem? Czy tekst nie jest zbyt banalnym i użytkowym słowem na nazwanie prac pełnych unikatowych metafor, narracji i zapisów nawiązujących do żywego języka i często go przekraczających?
BICIA CIOSY to fraza z wiersza Wandy Sidorowicz, oddająca moc i siłę języka artystów, których prace można zobaczyć na wystawie. Wszystkie, niezależnie od formy i gatunku uprawianej „sztuki słowa”, dotykają ważnych, często bolesnych tematów. Znajdziemy tu motywy znane z kanonu literatury, ale przerobione przez wrażliwość i indywidualne spojrzenie artystów. W komiksach Krzysztofa Tarnowskiego i Jacka Kröle pojawia się klasyczny motyw zbrodni i zemsty. Manifesty Elwiry Zacharskiej są literaturą zbliżoną do amerykańskiego nurtu „nowej szczerości”, kolaże Agnieszki Kołodziejczyk to narracje zbudowane z pozornie przypadkowych zderzeń tematów i nastrojów, a rysunki Daniela Stachowskiego w swojej warstwie tekstowej są aktualnymi (i często niepoprawnymi) komentarzami politycznymi. Na wystawie minimalistyczna poezja Andrzeja Niedźwieckiego spotyka się z autorskim zapisem nutowym i szlaczkowym Marty Nawojczyk, scenariuszami gier komputerowych Mateusza Blaczka, pismem intuicyjnym Piotra Jeruzela, obiektami Piotra Rymki, pełnymi pasji dialogami kochanków z graficznych opowieści Jakuba Plączkowskiego i instalacjami Kamila Łyjaka, w których pismo pojawia się jako symbol emocji, wybucha, a niekiedy znika, ustępując miejsca mapom rzeczywistości – przedmiotom, ludziom i wnętrzom.
Na wystawie zobaczymy też storytelling Joanny Golachowskiej o wielkiej miłości i prace jej autorstwa, traktujące litery jak barwny ornament. Osobnym tematem i punktem ekspozycji są tytuły prac, które oderwane od dzieła stanowią tajemniczą formę literacką, stają się nazwami bez desygnatów, opisami niewidzialnych bytów, nowymi dziełami.
Wystawa prezentuje opowieści wyrażone za pomocą słów, eksperymentalnych alfabetów, indywidualnych kodów czy obrazów rzeczy, ciągów przedmiotów, które za pomocą języka artystycznego tworzą narrację, stają się literaturą.
BICIA CIOSY to opowieść o lęku, miłości, ambicjach, polityce. Opowieść o pozycji autora, autorki, o stosunku do własnych dzieł i skomplikowanej relacji pomiędzy tekstem a jego twórcą. Wystawa zachęca do refleksji na temat literatury, jej granic i definicji. Zestawiamy ze sobą język, komunikat (również telepatyczny), dialog, znak, kod. Teksty prezentowane na wystawie poruszają fundamentalne tematy za pomocą oryginalnej, odważnej ekspresji. To ciosy literatury. I bicia rzeczywistości. Oprowadzały nas opiekunka wystawy: Emilia Konwerska i producentka wystawy: Miriam Pawlęga.
Galerię odwiedził też znany w mieście ekolog, któremu towarzyszą pies, gęś i kaczka. Zwierzęta dobrze się czuły na wystawie i nawet dość dobrze się czują wśród ludzi. Na pewno wywołały poruszenie swoją obecnością. Podobno ptaki ekolog uratował od bycia pasztetem.
To prawie byłby finał tego twórczego artystycznego tygodnia, ale jeszcze kino, już myślałam, że nie dam rady, ostatni dzień festiwalu, nie było czasu wcześniej się zainteresować repertuarem, ale na tym festiwalu właśnie miał być jedyny na razie pokaz filmu z artystą, młodym człowiekiem, którego znam, bo należał swego czasu do mojej grupy poetyckiej, zrobiliśmy kilka fajnych wydarzeń literacko-artystycznych. Nie mogłam nie pójść na ten film „Prawy chłopak”, dokument polsko-szwajcarski, z Antkiem Kamińskim w roli tytułowej.
Film ciekawy, mocny, ale przede wszystkim niezwykle ogląda się film dokumentalny, który opowiada o kimś kogo się zna.
Niesamowite przeżycie.
To był dobry literacko-artystyczny tydzień.