Wybitnie filmowy się ten blog w ferie zrobił, ale nie będę z tym walczyć. Myślałam, że już nie będę opisywać filmu, ale poszliśmy w ramach tych ferii w Nowych Horyzontach na film dla dzieci. Brzoskwinia stwierdziła, że nie chce jednak iść, bo wszystkie filmy są takie same. Wszystkie poza Bell. Ok, szanuję, nawet jeśli powód niechęci pójścia do kina jest naprawdę inny.
W każdym razie nagle światło moich myśli padło na syna, który jest starszy przecież i, jakoś tak nie myślałam o nim, bo może filmy animowane to nie dla niego… Hmm, nie wiem skąd we mnie takie przekonanie, może dlatego, że Kaj wydaje mi się ostatnio taki „dorosły”, oczywiście zewnętrznie tylko, nie emocjonalnie i dojrzałością. W każdym razie odmowa Brzoskwini pozwoliła mi popatrzeć inaczej na Kaja i zaproponować kino jemu, a skoro bez siostry, to nie tylko ze mną. Nie mam sumienia po raz kolejny proponować tak dużemu synowi tylko swojego towarzystwa, to żadna atrakcja 😉 i w ogóle, więc czemu nie z kolegą. No i kolega też chętny, równie „dorosły” już co Kaj, na wygląd.
Przypomniałam też sobie, że, skoro bajki też niosą dużo treści dla nas dorosłych, to i dla nastolatków przecież też.
Poszliśmy na film „Kot w butach: Ostatnie życzenie”.
To ten kot ze Shreka, zawadiaka, jak piszą w zapowiedziach. Oj tak, to mnie zresztą przekonywało, że starsze dzieciaki nie będą się nudzić.
I film, no ok, dynamiczny, jak to teraz, żeby nadążyć za dzieciakami, młodzieżą 😉 chociaż to może działa w obie strony i młodzież przez te filmy gna właśnie żeby przegonić samą siebie i się nie zatrzymać. W każdym razie, myślę, no coś w tym jest, co Brzoskwinia mówiła, film jak inne, wszystkie filmy podobne do siebie. Jak najwięcej scen szybkich, robiących wrażenie pojedynków, pokazów „sprawności” błyskotliwość, szybkie riposty, dobre teksty… To standard.
No i to już było w Shreku, chociaż postać kota urzekająca, ale koty same w sobie są takie, że je lubimy.
No ale chłopakom się podobało, tylko zwrócili uwagę na to, że dla mniejszych dzieci może być trochę straszny miejscami.
Myślę, że może być ale nie musi, młodsze dzieci może już nie są tak strachliwe.
I teraz muszę napisać to, co mnie do filmu przekonało, ale tak żeby nie spoilerować, a jak to napisać żeby nie zaspoilerować… Spróbuję.
Właśnie wtedy, gdy pomyślałam, że nie będę o tym filmie pisać, bo standardowy, podobny, w normie, no ale nie zachwyca aż tak, po „Shreku” i „Jak ukraść księżyc” czy „Minionkach” to naprawdę nic takiego. Po takiej myśli, w samym centrum filmu miała miejsce scena, która mnie wzruszyła, jak wyłuskany migdał, jak klejnot wygrzebany ze zwykłych kamieni, scena, która wzniosła na wyżyny, w mojej percepcji, całą postać, która była bohaterem tej sceny. (Celowo nie piszę jaka postać)
Powiem tyle, że ta scena to majstersztyk, rozmiękcza serca. Bo historia życia, tragiczna, opowiedziana z taką ufnością, z taką nieświadomością tego, co się przeżywa, z wiarą w innych, z chęcią, ogromnym pragnieniem życia. Ta postać to szczyt pozytywnego myślenia, to jedno wielkie smutno-piękne ale przeradzające się w radosne wow. Budzi w nas litość początkowo ale i szacunek.
Bo przecież tak trzeba żyć, takie życie to recepta na szczęście w nas. To poszukiwanie szczęścia, dążenie za nim i emanowanie nim na innych, niezwykle naturalny proces. To można mieć w sobie albo w sobie odnaleźć.
To trochę przywodzi nam na myśl takie sytuacje, gdy, być może, my sami lub ktoś z naszych znajomych tak żyje lub żył, nie wiedząc, że można żyć inaczej, że jest inny lepszy świat, w którym można żyć lepiej, a jednak po prostu nie wie, że mógłby się załamać i zdołować.
W trudnej lub tragicznej swojej sytuacji odnajduje dobro i piękno, i dzięki temu umie dawać nadzieję i wspierać innych. Taką właśnie swoją historią, swoim pozytywnym podejściem. Jaka to historia i która postać to już spróbujcie znaleźć ją sami.
Czapki z głów za taką scenę.
Jeśli wyolbrzymiam, trudno.
Sprawdźcie film, jeśli macie ochotę. Jeśli nawet tylko ja tak to widzę, to nie cofnę się przed opublikowaniem tego posta i nie będę niczego żałować. Piszę co czuję.
Piszę o tym dlatego, że nie zamierzałam, ale ta scena i ta postać, już po obejrzeniu filmu, a nawet następnego dnia i jeszcze później nie dała mi na tyle spokoju, że zmieniłam zdanie o niepisaniu i teraz macie co czytać.
O jak CUDOWNIE czasami „zmienić zdanie” czy wcześniejsze „plany” i z korzyścią dla wszystkich iść za tak mocnym impulsem ❤️ – o jak ja Cię rozumiem, Kochana, a raczej CZUJĘ, bo nie w „rozumie” się to „rozumienie” odbywa, a w Serduchu, które mi teraz powiedziało: „Napisz, podziękuj Juście, od razu, nie odkładaj na potem!” ????
No i też za tym impulsem idę, bo UWIELBIAM ???? Twoje pisanie na tym blogu, podświetlające sprawy tak i mnie samej bliskie, choć nie zawsze od razu to wyrażę pod postem, jak teraz, więc korzystając z okazji „hurtowo” DZIĘKUJĘ ???? za poprzednie wpisy, tak cudnie inspirujące i z Otwartego Twojego Serducha płynące ❤️
Ciekawam OGROMNIE (!) tej sceny – znam to uczucie i nieraz też tak z filmami miewam, że jakaś scena po prostu zapiera dech i sprawia, że film może nie jakiś „genialny”, a jednak „żyje” we mnie długo, długo potem – przepięknie to ZACHWYCENIE swoje ubrałaś w słowa ????????… ale to i nie dziwota, bo przecież Wspaniała, Czująca i Wrażliwa POETKA ten blog prowadzi, a przy tym MAMA tak mądra Głęboką Mądrością Serca ❤️ że… co tu dużo gadać – Kaj i Brzoskwinia mają WIELKIE SZCZĘŚCIE!
Przytulam cieplutko całą Rodzinkę!
Siostra Twa Duszą i „ciocia Ela” ????
a w Istocie Kon-Ha
Kochana Siostro, dziękuję za tak wiele pięknych słów. I za to, że odpowiedziałaś od razu 🙂
Od razu też poczułam, że to pisanie tak dobre dla Ciebie, przydaje się też innym a o to tak bardzo mi chodzi, że dzieląc się wszelkimi wrażeniami, czuję, że grzechem jest zatrzymywać je tylko dla siebie, a radością ogromną móc się dzielić.
Zwłaszcza, że ci, którzy to czytają, mają z tego cokolwiek pozytywnego, a czasem inspirację.
Sama czerpię inspirację od innych, więc naturalną rzeczą jest dawać ją innym. To jest właśnie szczęście 🙂
Dziękuję Eluś
Tak, tak, tak! To jest właśnie SZCZĘŚCIE ???? Jak CUDOWNIE jest tak właśnie w sposób naturalny ŁĄCZYĆ SIĘ w tym stanie, w tych uskrzydlających wibracjach ???? MNOŻĄC je! DZIĘKUJĘ, że mogę to robić z Tobą ????
PS. A propos „od razu” – znalazłam wczoraj ten film na CDA.pl i… „zrobiłaś mi” sobotni wieczór, jak to niektórzy mówią. ???? Wspomniana POSTAĆ (oczywiście nie będę mówić która) i mnie skradła Serce, co więcej, z ogromnym wzruszeniem zobaczyłam w niej dużo z samej siebie wobec świata i innych… I PODZIĘKOWAŁAM za to. DZIĘKUJĘ za to również w Tobie, Kochana ❤️