i postaraj się każde zdarzenie i to, co od Ciebie niezależne, przyjąć i wyciągnąć z tego jak najwięcej pozytywnych dla siebie rzeczy.
Na pewno wtedy poczujesz się lepiej, bez frustracji, spiny, bez konfliktów nawet.
Nie chodzi o to, by nie próbować wpłynąć na swoje działania, życie, ale nie za wszelką cenę.
Na przykład, takie zwykłe codzienne rozczarowania lub niezadowolenia.
Tydzień temu był śnieg i piękny mróz, a teraz na same święta deszcze, plucha szaro i średnio ciepło. No i co z tego, pomyślałam, że to fajnie, że tydzień temu było tak pięknie, bo mogłam pójść nacieszyć się tym śniegiem, miałam czas na spacery, a nawet nagrywanie się w tak pięknych okolicznościach pogodowych. Dzieci mogły porzucać się śnieżkami.
Gdyby padał śnieg teraz, być może nie byłoby czasu na spacery, nagrywanie i rzucanie, bo przygotowania do świąt, kupowanie prezentów, sprzątania, gotowanie. I tylko mielibyśmy widok piękny z okna, ale już nie spokojny dłuższy czas na śniegu.
Tak to właśnie sobie tłumaczę 🙂
Albo, no nie zdążę okiełznać całego domowego bałaganu, tylko tak częściowo, to, co akurat dam radę, to co w obecnej chwili najpilniejsze, resztę później.
Nie musimy też mieć wielu ciast upieczonych, potrawy tylko najważniejsze. Ewentualnie coś zawsze można kupić. Czyż nie lepiej nie wkurzać się i nie reagować agresją, nie sprzedawać frustracji domownikom, a mieć mniej. Najważniejsze, że będziemy w zdrowiu i razem, i cieszyć się choinką, kolędą, wspólnym czasem.
Odpuśćmy sobie, ale i innym. Klasycznie i do znudzenia obecnie powtarzane: lepiej być niż mieć. Ale jakże to ważne. Bo być sobą, dla siebie, dla innych, razem, być światłem, radością, być odpuszczeniem i podaniem ręki oraz uśmiechu.
Jeśli zaś właśnie teraz dopadła nas choroba, to prawdopodobnie znaczy to tyle, że powinniśmy się zatrzymać i odpocząć, taki komunikat organizmu, przyjąć to jako czas na odpoczynek, porzucenie tego, co niby pilne i ważne, a zanurzenie się w sobie i w regeneracji organizmu.
Widocznie nie ma innego sposobu żeby nas zatrzymać w gonitwie, frustracji. Zostajemy więc zmuszeni chorobą. Przechorujmy to.
U mnie niemożliwym było niewysłanie kartek na święta, w tym roku nie zdążyłam, owszem. To niepodobne do mnie, ale nie przejmuję się tym, zdążyłam coś innego, ten wpis, właśnie teraz przed południem w Wigilię, wydaje się ważniejszą rzeczą niż gonitwa po domu za porządkiem i bawienie się w organ ścigania swoich dzieci i męża. Myślę, że ten wpis jest podaniem ręki, podzieleniem się opłatkiem i dobrym słowem, że to porządek w mojej głowie, początek Świąt i może ktoś z Was będzie miał czas, a może potrzebę przeczytać te słowa i przydadzą mu się właśnie teraz.
Życzę Wam bliskości, spokoju, i też tego, co sama dostałam na Wigilii mojej Grupy Poetyckiej, przekonania, że warto epatować kolorem, wewnętrznym entuzjazmem i światłem, dzielić się tym, gdy w sobie to mamy. Gdy ja czuję się dobrze, radośnie, kolorowo, nie chcę tego zatrzymywać tylko dla siebie, chcę się tym dzielić, innym się to bardzo przydaje. Bądźmy więc dla tych, którzy najbliżej. Kto wie, może nasz zasięg dobrych emocji będzie większy niż nam się wydaje.
Dobrych, spokojnych, bliskich i kolorowych Świąt!