Jeździłam na koniach 20 lat temu. Później jakoś nie było czasu, wystarczająco chęci, potem dzieci się rodziły, więc też inne priorytety, a jeszcze później nie umiałam sobie jako matka pozwolić na pasję, która zabierałaby czas dzieciom i domowi. Taka, której nie umiałabym usprawiedliwić tym, że pracuję, czy zarabiam, czy robię coś dla rodziny po prostu, i na którą trzeba poświęcić dodatkowy czas i pieniądze. Aż dzieci podrosły.
Staram się nie wciskać dzieciom na siłę zajęć, własnych niespełnionych pragnień przerzucać na nie. Chociaż kilka razy próbowałam je na coś zapisać, co sama uwielbiam, a jakoś nie udało się spełnić w tym. Ale im się nie spodobało. Nic na siłę.
Najlepiej dzieci zadowolone są z zajęć, do których je same ciągnie. Brzoskwinia więc, która lubi zwierzęta, sama z siebie zaczęła marudzić, że chce jeździć konno. Trochę też słyszała od koleżanek, które jeżdżą, jak to jest. No i koniec końców wierciła dziurę w brzuchu. Jeśli dziecko ciągle o czymś gada i marudzi, że chce, to naprawdę tego chce i jest szansa, że będzie to jego pasją i okaże się dla niego dobre. Po kilku różnych stajniach w końcu mamy jedną wybraną, w której jeździ. Tam chce i lubi. Oprócz tego była na obozie konnym, a teraz na wakacjach jeździliśmy na koniach w ciągu dwóch tygodni, bo tu, gdzie jesteśmy nad morzem, stajnia bliżej niż mamy we Wrocławiu. I taniej 😉
Okazało się że musiała przez rok jeździć, żebym ja wreszcie pozwoliła sobie na powrót do jazdy konnej. Pozwoliła na to, że mogę swój wolny czas poświęcić na coś jako matka, na coś dla siebie. Ale jednak nie do końca tylko dla siebie, bo mogę usprawiedliwić swój czas, w którym i tak woziłam ją na konie i czekałam. Nikt nie zarzuci mi, że to tylko moja fanaberia.
Może jako matki tak nie macie, ale ja tak mam, że mój wolny czas nie istniał, jeśli nie był usprawiedliwiony robieniem czegoś pożytecznego dla innych lub dla dzieci, ale uczę się od nowa go mieć, odzyskiwać. Bo przecież tak naprawdę mój wolny czas i spokój to w konsekwencji spokój w podejściu do dzieci i dla nich lepsza i zdrowsza matka.
Koniec końców, jeździmy razem konno, w myśl tego, że dzięki dzieciom uczę się nowych rzeczy ale też wracam do fajnych rzeczy z przeszłości, czy dzieciństwa. Najbardziej cieszy mnie, że nie ja namawiałam córkę na konie, tylko ona zupełnie sama złapała bakcyla i teraz, gdy już coś umie, możemy jeździć razem.
Owszem byłam pełna obaw czy po 20 latach coś jeszcze pamiętam.
Szybko się jednak okazało, że pamiętam sporo. To cudowne czuć znów wiatr we włosach, zmęczyć się razem z koniem. Przytulić do niego, wyczyścić. To uczucia, których nic nie zastąpi. Kontakt z tak dużym zwierzęciem i zgrywanie się z nim w jeździe. Poznawanie go. Tak, by słuchał komend. Wyczuwał je. To nadal cieszy i jest wyzwaniem.
Polecam mamom dziewczyn i chłopców jeżdżących konno, spróbujcie z nimi. To fajne i terapeutyczne dla każdego.
Kochana! Siostro z tych samych Gwiazd, po piórze i nie tylko <3 Ale się cieszę!!! RADOŚĆ mnie po prostu za-la-ła, jak to przeczytałam i zobaczyłam Ciebie/Was OBIE na końskich grzbietach! Obie połączone z Pięknem i Mądrością tych wyjątkowych zwierząt, bo… "to posłańcy gwiazd, schodzą w dół, by świecić nam" – jak napisała pewna Cudowna Istota, z końmi pracująca i od koni się ucząca, zwłaszcza od jednego, który sprawił, że "stała się lepszym człowiekiem". Zachęcam Was do poczytania (i pośpiewania!) ślicznych wierszo-piosenek dla koni zamieszczonych tutaj: https://czarowanieslowami.wordpress.com/dla-koni/ – a może nawet do zamówienia tekstu "ze specjalną intencją" dla konika Brzoskwini czy Twojego? 🙂
Cudownie, że przyszło do Ciebie to ZROZUMIENIE (które czasami wymaga wielu lat, ale nigdy nie jest na nie za późno), że dając Miłość SOBIE, nie 'kradniesz' jej innym (dzieciom, rodzinie…), tylko MNOŻY się ona w Tobie tak, że tym więcej (z Autentyczną Radością, a nie z poczucia 'powinności') możesz ofiarowywać, i Bliskim, i tym nieco dalszym, spotykanym na tak różnorodnych ścieżkach Twoich świetlistych działań zawodowych i twórczych, które z całego Serducha Kwiatucha BŁOGOSŁAWIĘ. <3
Konie to Istoty, których MOC polega m.in. na tym, że pomagają nam wracać do PRAWDZIWYCH SIEBIE, pokazując jak w lustrze, gdzie jesteśmy autentyczni i spójni, a gdzie jeszcze coś przed sobą i przed światem skrywamy czy 'udajemy' – WIDZĘ CIĘ, Kochana, jak w kontakcie z nimi ŚWIECISZ, jaki autentyczny BLASK mają Twoje Oczy <3 I łączę się z Tobą w Świetle <3
Koniecznie ukochaj od 'cioci' Brzoskwinię, i Kaja, i ich Tatę też <3 KOCHAM WAS!!!
Cieszę się z tych słów, Justa 🙂