Blog

Spontanicznie i koniecznie z poezją

Nie ma lepszego spotkania od tego niezaplanowanego, tego spontanicznego w ostatniej chwili.
Tak właśnie zadzwoniła do mnie Gosia, która spontanicznie przyleciała do Wrocławia. Mieszka w Irlandii, a w Polsce była dwa lata temu ostatnio.
Gosia dzwoni więc i mówi, że jest tylko w niedzielę i robi spotkanie w Kawalerce, na którym będzie kilka osób i będą pisać też wiersze z siostrzenicą, bo taką mają tradycję i pyta czy mogę wpaść.

Ja na to, że tak, jestem we Wrocławiu i mogę, bo jak przepuścić taką okazję spotkania z Gosią. Po tej całej pandemii i wszystkim niepewnym.
W Kawalerce jeszcze nie byłam, to super, nowe dla mnie miejsce.

No i jestem, Gosia wita w pomarańczowych spodniach i fioletowej bluzce, a ja dopiero co wróciłam z pola lawendy, gdzie też nagrywałam na pomarańczowo ubrana.
Cudowny czas.

Siedzimy więc w Kawalerce i gadamy o koniach, o życiu, o wierszach i planach…
Okazało się, że dziewczyny czekały na mnie z pisaniem wiersza i chciały bym wymyśliła ćwiczenie. Musiałam chwilkę pomyśleć ale już zaraz wiedziałam co zrobimy, przydały się książki na półkach kawiarni. Szukałyśmy więc książki w ulubionym naszym kolorze, a ostatnie zdanie w tej książce miało być początkiem naszego wiersza. Napisałyśmy, a niektóre z nas narysowały.
Od niedawna uważam, że są również wiersze rysowane, do tego zainspirowała mnie Ula z mojej Hurtowni

Fot. Małgosia Kozłowska-Doczyk
Fot. Małgosia Kozłowska-Doczyk

Efekty naszego ćwiczenia poetyckiego czytałyśmy już w plenerze, bo Gosia koniecznie chciała do parku Szczytnickiego, a ja po raz kolejny się przekonałam, że ten park cudowny jest o każdej porze i zawsze coś pięknego tam kwitnie.

Na koniec nasze wiersze
Pierwsze wersy to te ostatnie zdania z książki 😉

Małgorzata Kozłowska-Doczyk z bloga bluetram

“Przeszłość spotyka przyszłość”

dziękuję za uwagę i przepraszam 
że zajęłam wasz cenny czas
nie ma już blokowiska
jest sezon na wiśnie
kwaśnie i pięknie
wylewa się z dzbana pod grunwaldzkim
wiśnie 
czerwone porzeczki
wiatr na suficie

Justyna Paluch, mój można też posłuchać tutaj

“za parawanem”

po chwili zniknęli Jackowi z oczu
teraz słychać szum ekspresu
i myśli przyszłych wierszy
myślą same za siebie
zaklepują się na tym nagim murze
na który patrzę
jak dzieci w chowanego
zanim je znajdzie ten co kryje:
raz dwa trzy za siebie
sroga daleka
ukryte przestrzenie
z kryjówek w głowie wychodzimy
żeby być razem


A na końcu rysowany wiersz Ewy Walter, jej zdanie było niezłym wyzwaniem:
Nadzieja nie tylko dla Polski

Mam nieodparte wrażenie że poezja w moim życiu jest wszędzie i we wszystkim. Nie będę z tym walczyć 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *