Dla niektórych śpiewanie to stan normalny, codzienny, naturalny. Po prostu to robią bo zawsze robili, bo się nie wstydzili, bo trafiają w dźwięki, może mają po prostu dobry słuch, a przede wszystkim wiedzą o tym i wierzą w to, że umieją.
Ale są też tacy, którzy bardzo lubią śpiewać ale z jakichś powodów wydaje im się, że nie umieją. Myślą, że może mają kiepski głos, może niezbyt dobry słuch muzyczny, bo są lepsi i jest ich pełno i tylko ci mają prawo do śpiewania. Czasem ci niepewni swoich umiejętności, czy możliwości, potrafią siebie samych przekonać, że śpiewać nie umieją, nie powinni, więc tego nie robią. A też nikt ich z błędu nie wyprowadził, a nawet tam, gdzie próbowali śpiewać, uciszano ich, więc się w swoim przekonaniu utwierdzili. Może nawet nie uciszano, bo fałszowali, ale ogólnie przeszkadzali komuś. Niestety człowiek niepewny swoich umiejętności wszystko bierze do siebie.
Skoro są niepewni siebie, oficjalnie powiedzą, że śpiewać nie umieją, ale robią to w samotności bardzo często, gdy się nadarza okazja, bo bez przerwy jakaś piosenka im chodzi po głowie, coś nucą, mają ochotę śpiewać. Pamiętają melodie, lubią to. Tak, jestem jedną z tych niepewnych. W sumie całe życie mi się wydaje, że tylko udaję, że śpiewam, tak oficjalnie. I w ogóle to z czym do ludzi.

Aż nagle przyjaciółka, w którąś sobotę po prostu spytała spontanicznie czy bym z nią nie poszła na próbę Chóru Melomana, bo sobie przypomniała, że śpiewam. Myślę, musiałam napomknąć jej o tym, że lubię, bo w zasadzie to nie mam gdzie śpiewać, albo zbyt dobrze udawałam i ona myśli, że umiem.
No dobra, ale czemu nie. Pomyślałam, że pójdę i zobaczę jak jest, najwyżej nie będę śpiewać.
Poszłam i było super, faktycznie może przyjść każdy, wystarczy kupić bilet na próbę w Narodowym Forum Muzyki, bo tam też się próby odbywają. Koszt tylko 5 zł. Z przecudowną panią dyrygent, w pięknych salach koncertowych, przy profesjonalnych instrumentach i muzykach. No i poszłam też na następną próbę, a potem na trzecią…
Okazało się, że sezon kończy koncert melomana, który odbywa się normalnie z orkiestrą w sali NFM-u, biletowany, z publicznością.
Pomyślałam że pójdę na próbę przed koncertem ale koncert to już obejrzę z widowni, bo jak ja mam śpiewać na takim koncercie, gdy byłam na 3 próbach tylko i przecież ciągle tylko „udaję”, że śpiewam, bo sama nie wierzę, że mogłabym.
To nie jest tak, że całkiem nie mam słuchu, czy głosu, tylko po prostu nie ćwiczę go regularnie, więc robię błędy, ćwiczenia są potrzebne przy każdej aktywności. No i te błędy, niedociągnięcia, nietrafienia powodują we mnie niepewność. Łatwiej, gdy się jest czegoś niepewnym, obwieścić wokół, że się tego nie umie, nie ma talentu, niż przyznać się, że gdybym popracowała, to by coś z tego było. Talent to nie czarodziejska różdżka, tylko też sporo pracy 🙂
Ale po próbie mieliśmy pójść do specjalnego pokoju, gdzie można poczekać do koncertu, napić się wody i głupio było tak po prostu uciec ze sceny i nie śpiewać, wtedy przyszło mi do głowy, że nie zaszkodzę chórowi, gdy będę śpiewać cicho, a już jestem w tym ustawieniu z próby i wchodzimy przecież od tyłu na scenę, nie od widowni, przy widowni już siedzącej zresztą. Mieliśmy zapamiętać ustawienie.

Poza tym okazało się, że jedna pani była tylko raz na próbie i też śpiewa, a co tam. Ja też mogę, pomyślałam że będę ten występ traktować jak kolejną próbę. Tyle, że na scenie. Nuty mam i słowa, no i po prostu będę się dobrze bawić. Z kilkoma paniami, dziewczynami wspierałyśmy się. To takie niesamowite wspólne przeżycie. Myślę, że wszyscy, bo i też męska część chóru, mieliśmy z tego wielką radość. Czyste endorfiny.
Powiem szczerze, że miejsce, profesjonalne instrumenty, muzycy, w kilku utworach śpiewali też soliści, to, że mogliśmy śpiewać razem z nimi, sprawiło, że to było piękne przeżycie.
Na pewno zamierzam od września znów chodzić na próby. To tylko raz w miesiącu w sobotę po południu, ale, gdyby było dwa razy, też bym się postarała.
Kurczę, ja naprawdę lubię śpiewać 🙂
A Wy?

Pisząc dziś spontanicznie komentarz pod tekstem o KONIACH i o tym, że znowu zaczęłaś jeździć 🙂 przypomniałam sobie, że TAK SAMO URADOWAŁ mnie ten tekst o ŚPIEWANIU, tylko że nie było przestrzeni, by od razu o tym napisać, a potem inne sprawy wyszły na pierwszy plan… Ale teraz, za pamięci, uzupełniam to, jeszcze pod tym inspirującym tekstem wyrażając swoją OGROMNĄ RADOŚĆ, że wróciłaś do tego, co jeszcze w czasach 4-osobowego składu Betty Blue (2006?) robiłyśmy WSPÓLNIE – cudne wspomnienia! 🙂 Pamiętam, jak Cię to cieszyło, i jednocześnie, jak bardzo sama siebie 'bezlitośnie’ nieraz oceniałaś, dlatego tym większe GRATULACJE, Kochana, z uciszenia tego 'dziada’ = Wewnętrznego Krytyka 😉 na tyle, żeby móc PO PROSTU przypinać sobie skrzydła używając GŁOSU, i to w harmonii z innymi głosami. Jak wiesz, to jedna z największych ROZKOSZY dla Siostry Twej od pióra (i nie tylko), piszącej te słowa :)))
Tak jeszcze przyszło do mnie, że warto, byś zainteresowała się też może takim wydobywaniem GŁOSU INTUICYJNEGO, do czego zachęca i pokazuje na prowadzonych przez siebie warsztatach piękna Świetlista Istota, którą miałam Szczęście spotkać na swojej Drodze i uczestniczyć w takich zajęciach (to mega przeżycie odkrywać i wsłuchiwać się tak świadomie w wibracje poszczególnych dźwięków we własnym ciele!) – https://www.facebook.com/drogaglosu/
Przytulam Cię do Rozśpiewanego Serducha Kwiatucha <3