Blog

Focaccia najlepsza na wycieczki

Najpierw jadłam ją upieczoną przez Natalię i już wtedy była idealną przekąską
w plener. W końcu postanowiłam zrobić ją sama. Wygrzebałam więc w internecie przepis i zrobiłam. To w końcu rodzaj pizzy, robi się łatwo, a żeby było lżej podzieliłam na etapy i wieczorem robiłam zaczyn, a potem ciasto i rano już tylko pieczenie. Znika bardzo szybko.

Zaczyn

  • 20 g świeżych drożdży lub 7 g drożdży suszonych
  • 2 czubate łyżki mąki pszennej – 60 g
  • 7 łyżek ciepłej wody
  • płaska łyżeczka cukru

Składniki na ciasto

  • zaczyn
  • trochę ponad 1,5 szklanki mąki pszennej tortowej – 280 g
  • 2 płaskie łyżeczki soli
  • 1 łyżka oliwy
  • pół szklanki ciepłej wody – 125 ml

Składniki dodatkowe

  • 3 łyżki oliwy
  • 2 łyżki wody
  • świeży rozmaryn
  • mini pomidorki – około 50 g
  • sól gruboziarnista

Wszystkie składniki na zaczyn zagniatam i odstawiam go na pół godziny przykrywając ściereczką.
Następnie zagniatam ciasto, do zaczynu dodaję pozostałe składniki na ciasto. Po wyrobieniu znów odstawiam w misce przykrywając ściereczką.
Można do lekko nagrzanego piekarnika do 35 stopni, nie więcej i na zimnej blaszce w środku, tak wyrasta nie mniej niż godzinę, ja zostawiłam do dnia następnego, można po godzinie poza piekarnikiem ale przykryte ściereczką.
Następnego dnia rano do formy 20×30 cm wlewam 2 łyżki oliwy z oliwek i rozsmarowuję rękami, potem tymi rękami z oliwą wkładam ciasto i rozkładam równomiernie. Ciasto na focaccię, po raz trzeci, teraz już w formie, odstawiam do wyrastania na minimum 30 minut. Po tym czasie na całej powierzchni puszystego ciasta rozprowadzam mieszankę zrobioną z łyżki oliwy i dwóch łyżek wody.
Rozkładam rozmaryn, można suszony lub świeży, akurat miałam suszony. Piekarnik w międzyczasie nagrzewam do 220 stopni z pieczeniem góra/dół, można też do 210 stopni z termoobiegiem. 

Palcami robię wgłębienia w cieście, w które wkładałam połówki małych pomidorków i połówki oliwek. Następnie focaccię piekę do uzyskania złotego koloru ciasta. Około 25 minut. Od razu po upieczeniu wyjmuję z piekarnika.

Jedliśmy na Raduni, bardzo polecam w plenerze. Smacznego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *