Taka mi ostatnio przyszła do głowy sentencja, mam wrażenie, że sama ją wymyśliłam, bo jeszcze nie czytałam, ani nie słyszałam nigdzie. Chodzi tu oczywiście o to, by przekuć to, co przypadkowe, a nawet kłopotliwe, czy złe, na coś dobrego. Czyli inaczej, wykorzystać nawet “odpady”, tu chodzi o te, które są psychicznym ciężarem, nie poddać się złemu, ani nie wpaść w dół.
Nie zawsze wyjdzie “dzieło sztuki” ale może wyjść coś pożytecznego lub potrzebnego nam.
Pokażę na przykładzie bieżącym, zaczął się adwent, poprzednie lata kupowałam kalendarz czekoladkowy, to łatwe ale już dla mnie trochę nudne. Dzieci pomyślały, zwłaszcza Brzoskwinia, że chciałyby kalendarz adwentowy z zabawkami, są takie, drogie, ale są, musiałabym kupić dwa? Oj nie, tyle wydawać i rozleniwiać dzieci ? W życiu. No ale myślałam, kupię jakieś kartoniki i coś powkładam, bo nie mam chęci sama robić. Jednak nie zrobiłam tego, a tu prawie już 1 grudnia, ja chora i ani sił zamawiać, ani iść do sklepu. No dobra, jednak nie zawiodę dzieci, nie chcę, niech mają ten adwent, póki jeszcze są w wieku takim, że chcą się bawić, niech mają to oczekiwanie, te emocje. Postanowiłam codziennie robić im jakieś zadanie, zagadki, polecenia, znajdowania. Napiszę karteczki, pochowam, będą szukać, a na końcu drobna nagroda. Codziennie to nie obciąży naraz i mogę wymyślać tylko konkretnego dnia, na bieżąco, spontanicznie.
Dam radę, z lenistwa z niechęci kupna czegokolwiek, taki pomysł. Robię to już 4 dzień, sprawdza się, angażuje wszystkich, dzieciaki wniebowzięte, poddają się. Bawią się tym.
Wymyślam też to, do czego sama nie mam sił, pamięci lub mam lenia, na przykład jestem na bakier z podlewaniem roślin i one schną, potem trzeba je ratować, więc jednego dnia zadaniem było ich podlanie a nawet odcięcie suchych pędów. Dzieciaki w ramach zadania robiły to z zapałem, nawet czyściły listki z kurzu. Układały gry na półce i segregowały ubrania na te do oddania i te do swojej szafy, potem szukały po wskazówkach garści żelków lub innego smakołyku. Sama się tym bawię, trochę załatwiam sobie jakąś cząstkę sprzątania, więc zabawa+obowiązek+naprawienie tego, czego nie zrobiłam, no i oczywiście redukcja nudy u dzieci i rozczarowania, które na pewno byłoby, gdybym w ogóle niczego nie zrobiła lub kupiła te czekoladki adwentowe tylko.
Grali już w planszówki, zdejmowali pranie, karmili kota.
Nie powiem, inspiracją dla mnie była Asia, przyjaciółka, która kiedyś moim dzieciom sprezentowała taki zaawansowany kalendarz adwentowy z szufladkami, zadaniami drobiazgami, gadżetami, do dziś to pamiętają i mają jeszcze te szufladki. Dzięki Asiecka za inspiracje!
A Wam polecam przekuwać swoje błędy i lenistwa na same ważne i dobre rzeczy w życiu, błąd w końcu jest po to, by do czegoś służyć i do czegoś prowadzić, nawet mój przesuszony papirus odżyje, a przez moje zapominalstwo i niepoprawność mógł być jednym z zadań kalendarza adwentowego. Staram się więc dzieci uczyć odpowiedzialności, działania, współpracy, porządku, dzięki swoim niedociągnięciom.
Papirus odżyje i zazieleni się, uwierzcie, dzieje się tak co kilka miesięcy 😉
świetny pomysł! Ja to nazywam: “przekuj klęskę w sukces”, parę razy mi się udało 🙂
Super, że się udało! “Przekuj klęskę w sukces” to też świetna nazwa 🙂