Fajnie jest mieszkać w odległych dzielnicach zielonych na obrzeżach miasta. Mieć spokój i lepsze powietrze. A co, jeśli mieszkamy prawie w centrum, ale nie całkiem to centrum? Wszędzie blisko ale to tu policja ma najwięcej roboty w mieście, to tu, mimo że wyremontowana pomalowana stara kamienica, możesz znaleźć kupę na klatce schodowej o poranku (niekoniecznie psią), to tu porzucone ubranie na schodach lub w wylatujący przez okno na podwórze telewizor. To tu nocą na masce Twojego samochodu siadają imprezowicze uliczni i o poranku możesz zastać pusta butelkę po piwie na jego dachu. Możesz, też w biały dzień zostać napadnięty przez nawet mało ogarniętego złodzieja, którego w końcu namierza policja, bo przy okazji jest narkomanem (pewnie stąd nieogarnięcie), możesz też być nagabywana/ny przez Cygankę, która świetnie umie wyłudzać pieniądze. Tak, jest kolorowo. Ale to właśnie tu wiele się dzieje, to tu powstają galerie, knajpki, sklepy i to tu swoje zakłady wciąż otwieraja rzemieślnicy. Co jest lepsze i gdzie lepiej mieszkać? Myślę, że to zależy od naszych preferencji i poziomu ryzyka jakie tolerujemy. Plusy są tu i tu. Przecież prawie centrum to wszędzie blisko I to na piechotę. Samochód to wolność ale też trochę ograniczenie, bo korki bo odległość, więc trzeba na to przewidzieć czas, na dojazdy, parkowania. Coś za coś.
Dziś chciałam o tym, że, mieszkając w szemranej dzielnicy, prawie w kapciach mogłam wyjść na coś takiego jak Kinomural. I zabrać dzieci. Godzina 19.30, jesień i na ścianach 5 kamienic wyświetlane obrazy-filmy autorstwa artystów z ASP. To było ciekawe doświadczenie, spacer w ciepły wieczór, wrażenia wizualne, niepowtarzalne. Trochę to jak poezja dla oczu. Pewnie wiele z tego trudno zrozumieć ale może nie zawsze trzeba szukać zrozumienia. Po prostu odbierać i chłonąć obrazy. Nie wszystkie były ładne, niektóre dziwne ale dzieci też mogą się uczyć odróżniać ładne od brzydkiego. Dobre od słabego. Takich działań w tych dzielnicach bywa całkiem sporo.