Blog

Kapusta z rosołu

Ten post mógłby się równie dobrze nazywać “dziecko”, tak naprawdę będzie o tym jak dobrze spotykać ludzi, których się nie spodziewasz, a jeśli się trochę spodziewasz, to okazuje się, że mówią o czymś, co może być dla Ciebie niespodziewane, czy inne. Dobrze jest spotykać ludzi i dzieci w różnym wieku, by zobaczyć, doświadczyć czegoś o czym się zapomniało, świeżości, prawdy, autentyczności, różnorodności.

Tego wszystkiego, co pochodzi od dzieci. A wtedy móc akceptować nowe, tak właśnie, jak one.

Gdy otaczamy się na co dzień ludźmi, których znamy bardzo dobrze, którzy znają nas bardzo dobrze, to mamy o sobie takie zdanie, jakie mają o nas Ci ludzie, nawet najbliżsi. I ta opinia w nas tylko się gruntuje, robi permanentna i niepodważalna. Ale gdy, zupełnie przypadkowo, spotykamy ludzi nowych, innych, albo dawno niewidzianych, i to spotykamy ich bardziej, bo przebywamy kilka dni: w kuchni, w domu, wieczorem i rano, to możemy się poczuć znów jak za dawnych czasów, jak na kolonii, obozie, jak w miejscu, gdzie przez chwilę tworzy się codzienność z ludźmi obcymi, zdawałoby się odległymi od nas jak inne planety.

To jest jak wyjście ze strefy komfortu i to czasem paradoksalnie z komfortu nawet męczącego. Komfort to coś znanego, to codzienność i przyzwyczajenie. Przyzwyczajamy się do różnych rzeczy, także i do tego, że komuś się nie podoba to, co robimy, bo robi inaczej, ma inną osobowość, inne poglądy. Czasem tak jest, że to jest właśnie nasza codzienność. Może nią być rezygnacja z naszych poglądów, bardzo duże pójście na kompromis lub przemilczanie własnych pragnień i pomysłów. Przesunięcie granic, ustępstwa aż do czerwonej lampki.

A tu nagle w czasie wakacji przebywamy z kimś, kto jednak przypadkowo myśli podobnie, działa podobnie, lubi coś podobnie robić.
I możemy nagle ustąpić komuś i pójść na kompromis, ale ten ktoś też ustępuje i idzie na kompromis. Odkrywamy, że można jednak walczyć o swoje. Że nie trzeba zrywać mostów. Że warto rozmawiać lub uczyć się żyć razem z innymi. Można to na wiele sposobów.
Bo wiecie dzieci szybko się potrafią zgrać i bawić razem i mają wspólne cele i pomysły, których wzajemnie się uczą. Bo potrafią się dostosować, bo wiedzą, że nie zjadły wszystkich rozumów i wiele jeszcze przed nimi.

My też możemy, zamiast mówić sztywno, że przecież tak się nie robi ciasta albo sałatki, ja robię inaczej, tak się nie myje naczyń, możemy spróbować lub przyznać uczciwie: kurczę to jest dobre, albo: no tak jest łatwiej lub szybciej, zdrowiej. Tak też można, chociaż ja wolę inaczej. Czemu nie: sama muszę tak zrobić.

Dajmy przykład neutralny z dziedziny kulinarnej, bo ja akurat robię i lubię sałatkę z rukolą i jadam ją często, ale miewam wyrzuty sumienia w domu, że ją robię, bo nikt jej nie jada, oprócz mnie, a tu się okazuje, że są ludzie, którzy ją lubią, więc jednak nie jestem dziwolągiem 😉

W tym roku spotkałam dziewczynę, która lubi kapustę z rosołu, a do tej pory tylko ja ją jem w domu, a każdy się dziwi, że lubię. Spotykając ludzi, mieszkając z innymi przez wakacje w ostatnich latach też nie spotkałam kogoś takiego, aż tu nagle trzeba się dzielić kapustą z rosołu. Wiecie jakie to wspaniałe spotkać kogoś takiego, kto też lubi kapustę z rosołu, to naprawdę wielka radość 😀

Radość odczuwam rozmawiając z dziećmi, które potrafią powiedzieć: Relaksik ludziska! – siadając na kanapie w ogrodzie, by odpocząć, a mają siedem lat i umieją zebrać jajka, które zniosły kury, nakarmić królika, kaczki, zebrać im odpowiednie rośliny lub cały dzień spędzić pod lasem budując szałasy, suszarnie i ogniska ;P

Dzieci koniecznie muszą zrobić ciastka i uwierzcie, same potrafią wspólnie zrobić przy tych ciastkach większość rzeczy, ale jeden warunek musimy spełnić, najpierw zarazić się ich entuzjazmem, a potem im sprzedać trochę naszego, gdy im opadają skrzydła, wtedy dzieci potrafią bardzo dużo i jeszcze będziemy w szoku, co same wymyślą ;P

Dzieci są prawdomówne i bezpośrednie, dzieci wyciągną nas na poszukiwania myszołowów i innych stworzeń o 7.00 rano na pole i w las, bo nie da się im odmówić, dzieci pomogą zaopiekować się małymi kotkami, ledwo narodzonymi, bo my trochę może reagujemy sztywno i z rezerwą, z obawą, a one mają instynkt, intuicję i nieskażoną niczym spontaniczność.

Gdyby nie dzieci, dorośli może nie umieliby czasem ze sobą rozmawiać.

Pomyślcie nad tym, bo często warto czerpać od młodszych.
A może macie w sobie jeszcze jakąś cząstkę tego, co one?

Ale też dzieci, obserwując świat dorosłych, potrafią odpowiedzieć na pytanie, które im zadaję w momencie, gdy zabawa jest w niszczenie, spokojne lego ale jednak niszczenie. Pytam więc czemu wszystko niszczycie?

I pada odpowiedź 12- latka: bo to zbyt piękne, by było prawdziwe.


Drodzy dorośli, nie psujcie tego, co w dzieciach najcenniejsze. Pokażcie, że prawdziwe też może być piękne. Ja się staram 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *