Kiedy dziecko cały tydzień siedzi na zdalnym nauczaniu, nie wyjdzie rano z domu do szkoły, ani z niej nie wraca, a nierzadko ma zadane zbyt wiele, by mieć czas na wyjście po lekcjach, trzeba koniecznie wyrwać się z nim na wycieczkę w weekend.
Tak się złożyło, że o Bardzie słyszałam tu i tam ale jeszcze nie byłam. A planując gdzieś wyjazd ze znajomymi, niezależnie zupełnie i ja, i oni pomyśleliśmy o Bardzie właśnie.
Niby wietrznie i deszczowo, nawet, gdy dojeżdżaliśmy padało. Ale jakoś w ogóle mnie to nie przejęło, chociaż znajomi już snuli plan B. Czasem jednak wiara jest silniejsza niż wiedza. A ja wierzyłam w udaną wycieczkę. I wcale nie chodzi mi o te cuda, z powodu których Bardo jest nazywane Miastem Cudów, o kult Matki Boskiej, po prostu czasem uda się zrealizować plany, mimo że pozornie rozsądek każe zrezygnować. Myślę że takie coś udaje się wtedy, gdy bardzo czegoś chcemy i to my przekonujemy wszystko i wszystkich wokół, że to się da zrobić.
W samym Bardzie deszcz ustał albo nie zdążył tam dotrzeć, w każdym razie idealna pogoda na wędrówkę. Ruszylismy na górę Kalwarię niebieskim i zielonym szlakiem. Biegną rózwnolegle, szlak wiedzie przez Drogę Krzyżową oraz murowane kapliczki odnoszące się do siedmiu boleści Matki Bożej. Droga tamtędy, przy strumieniu to piękne miejsce, by dzieci trochę się pobrudziły, czyli nie nudziły i były szczęśliwe, przeskakując przez strumień, wspinając się na zbocze i z niego zjeżdżając. Taka odrobina surwiwalu. Są szczęśliwe nawet wyławiając śmieci ze strumienia, niestety sporo ich tam można znaleźć.
Najpierw zbaczamy z trasy do ruin zamku, po drodze mamy bardzo dobre oznakowanie, nowe tabliczki i wyczerpujące informacje.
Ruiny zawsze cieszą się popularnością u dzieci, które na poczekaniu gotowe są wymyślić własne legendy 😀
Pierwszym atrakcyjnym przystankiem na tej trasie jest źródło Maryi. Woda za źródełka 350 lat temu uzdrowiła wzrok pewnego Czecha i odtąd ma podobno właściwości lecznicze. Spróbowaliśmy, smaczna, niektórzy nawet przychodzą specjalnie po nią z baniakami. Skoro istnieje legenda, że miejsce to ma moc spełniania najskrytszych pragnień, na wszelki wypadek pobiegaliśmy wokół źródełka z wodą w ustach, okrążając kapliczkę trzy razy 😉 Co do marzeń, dobrze je mieć, a poza tym dobrze się śmiać przy wspólnym bieganiu 🙂
Nabrawszy sił przy źródle Maryi, ruszyliśmy schodami Remka Gruszeckiego w stronę Obrywu Skalnego. Nie mam pojęcia kim jest Remek Gruszecki, ale nie da się nie zauważyć tych wyrytych na schodach liter 😉
Ani deszcz, ani chmury, ani też nadchodzący silny wiatr nie przeszkodził nam cieszyć się cudownymi widokami z platformy widokowej z białym krzyżem, a być może te wszystkie warunki pogodowe nam w tym pomogły 🙂
Na samą Bardzką Górę czyli Kalwarię nie udało się nam wejść, zatrzymał nas potężny wiatr. Niby niewielkie górki ale wiatr naprawdę zapowiadał się groźnie, zwłaszcza z powodu dzieci woleliśmy zejść. To nic, gdy świat się zazieleni musimy koniecznie tu wrócić, po zielony widok z góry, po zdobycie szczytu, po spacer po kamiennym moście i uliczkach Barda, po wejście na Wzgórze Różańcowe.
Zajrzyjcie w Góry Bardzkie, naprawdę warto!