Gosia, przejmuję tę pałeczkę od Ciebie i biegnę dalej…
Miasto. Moje miasto też ma często myśli skłębione rzeką, burzące się jak sny przyjaciółki.

Białe i niepokorne, czasem zielono-leśne uspokajające każdy centymetr niepokoju we mnie kawałkiem przyrody zaciągniętym rzęsą.

Moje miasto wisi i szeleści folią na oknach budującego się dzień w dzień nowego domu, czerwono-niebieską szmatą udaje wschody i zachody nie-widziane z okna.




Moje miasto prowadzi mnie księżycem zadziwionym tym, że zupełnie nie wiem jaka jest jego pora i że to właśnie ta najbardziej okrągła, dlatego przypomina mi o tym, że można robić zdjęcia o każdej porze. Iść gdzie ciemno i daleko, w stronę światła, w stronę drzewa, zostawiając za sobą zupełnie różowe smugi uśmiechu.



Moje miasto nie boi się kroków, liczy je krokomierzem, by zapełnić półgodzinne W-F-y dzieciom pozbawionym dzieci i gwarnej codzienności.

Moje miasto jeździ gdzie się da rowerami i na rolkach, by czuć otwartą przestrzeń we włosach i nogach. By uciekać, gonić, w końcu wracać tylko po to, by marzyć o następnej ucieczce.

Przegląda się w akustycznych lustrach, brodząc i obrzucając się liśćmi platanów.



Moje miasto tęskni za liczbą mnogą, będąc samotnym Don Kichotem widzącym wiatraki każdego dnia jak fatamorganę, jak sens swojego życia.
Po kryjomu gromadzi się z kubkiem gorącej kawy w dłoni pomiędzy witrynami kawiarni dopiero mających się narodzić. Ze zmęczenia wraca do siebie.
Ten obraz miasta nie powstałby, gdyby nie miasto Gosi i jej insprujące pytanie na końcu wpisu.
Dziękuję
Justa, niesamowita ta nasza wspólna sztafeta miejska! Aż cała promienieję! Dziękuję! Piękne fotografie, sczególnie ta ze skotłowaną rzeką i typowo wrockowo jesienną aleją!
Gosia, to ja dziękuję za obudzenie we mnie weny i za Twoje cudowne kolorowe miasto!
no to zafundowałyście czytelnikom poetycko-miastowy duet, pozdrawiam 🙂
Dziękuję i również pozdrawiam ciepło 🙂