Blog · Dzieci

Plan bez planu

Budzimy się rano 11 listopada, po tym jak do wieczora robiłyśmy z Brzoskwinią kotyliony, w końcu święto narodowe. Budzimy się więc z planem, by ruszyć w mroki, szarości jesieni, bo te plenery nas nakręcają, a chłody mobilizują i bardzo chielibyśmy pojechać gdzieś dalej, na wspaniały plac zabaw, albo do odległego parku, ale szybciej ciemno i o tej porze na rowerach zbyt daleko, nie da się, dlatego decydujemy się bliżej i krócej ale też z marginesem, że może coś wymyślimy, pojedziemy nie tylko w jedno miejsce. Jakiś plan jest ale niekonkretny. I dobrze, ważne, że chęć i premedytacja.

W tym planie bez planu ruszamy po obiedzie najbliżej, ale akurat dawno tu nie byliśmy, więc na Wyspę Słodową, wielu dzieci nie ma za to jest duża zjeżdżalnia, na którą wcale nie tak łatwo wejść, trzeba się wciagnąć rękami lub sposobem 😉 Trochę zimno po jakimś czasie i ruszamy dalej, póki nie jest aż tak zimno, póki nie pada, zobaczyć gdzie jeszcze liście są na drzewach, a gdzie już raczej dywan. Po drodze Bulwar Dunikowskiego…

Pomnik Pomordowanych na Kresach

I znaleziony pomnik, którego wcześniej jakoś nie było okazji oglądać. To trochę jak element historyczno-edukacyjno-patriotyczny w naszym wypadzie. Nieplanowany.

Po drodze znaleźliśmy nawet listopadowego dmuchawca

oraz drzewo idealne do wspinania, czy obserwacji ????

Potem wjazd na wzgórze, spojrzenie na budynek Panoramy Racławickiej, spodek kosmiczny i koniecznie wspinanie się na WRO z Mostem Grunwaldzkim w tle.

Plan bez planu to dowód na to, że czasem warto po prostu wyjść i jechać przed siebie, a droga czasem rozwija się sama.

Jedna myśl na temat “Plan bez planu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *