Blog

Z tego myślenia ostygła mi kawa, to nic, zrobię nową ;)

Kolejna niedziela, cóż, często niedziela to ciężki dla mnie czas, bo wtedy wychodzi wszystko czego nie robię w terminie, wychodzi na wierzch lenistwo, smutek i inne rozczarowujące uczucia.
Ważne, by jednak sobie z tym radzić.

Czytuję czasem książki psychologiczne lub artykuły w Charakterach. Ale cokolwiek czytam, czy to powieść, czy poradnik, czy wiersz, niektóre zagadnienia, wątki przekładam na życie, na praktykę, bo albo odnajduję coś z treści w życiu swoim, czy życiu bliskich, znajomych; albo wdrażam coś z tego w swoje życie po prostu.

Tym razem poznałam nowe słowo: rezyliencja. Słowo nowe dla mnie, ale treść jaką z sobą niesie znana od zawsze, a raczej od świadomego zawsze, tzn. odkąd sobie uświadomiłam, że takie funkcjonowanie pomaga na co dzień w życiu.


Czym jest rezyliencja? Definicja z charakterów mówi: rezyliencja (z ang. resilience – sprężystość, elastyczność) – umiejętność lub proces dostosowywania się człowieka do zmieniających się warunków, adaptacja w stosunku do otoczenia, uodparnianie się, plastyczność umysłu, zdolność do odzyskiwania utraconych lub osłabionych sił i odporność na działanie szkodliwych czynników.

Dodałabym jeszcze od siebie, jako skutek takiego funkcjonowania: znajdowanie w każdej życiowej sytuacji czegoś dobrego, czegoś od czego można iść dalej, rozwinąć się, poradzić sobie lub dać coś innym.

Mamy październik, znów kultura w kropce – odwołują spektakle, ludzie w niepokoju, znów chronimy siebie i innych, czując się trochę jak w kagańcach, kiedy oddychać ciężej, kiedy ograniczają się nasze możliwości, wolność. Gdy znów nie wiadomo do jakiej ściany dojdziemy.

Ale jednak wszystko minie, daliśmy radę, więc radę damy znów. Jesień będzie piękna, zima i tak dalej.

Szczerze? Nie umiem narzekać zbyt długo, ani zbyt długo się martwić, może ma w tym udział moje upodobanie do zmian? Zmieniać można nastawienie do życia, miejsca pobytu, utwory do słuchania, kanały telewizyjne, kolory, w których dobrze się czujemy. Nowe pomysły też są zmianami.
Z każdej życiowej sytuacji można wyciągnąć coś dla siebie, jakąś korzyść, szkoda czasu na złe emocje, na zbyt długie tkwienie na dnie. Tam jest przecież nudno.
Cokolwiek Was smuci, nie dajcie się trzymać temu, zacznijcie od kolejnego kroku, od odbicia się wyżej niż to dno, w górę. Choćby od poniedziałku, czemu nie ma być trampoliną do dobrego dnia, tygodnia.

Rezyliencja. Tak, jestem trochę kameleonem, emocjonalnym. Cokolwiek mnie dołuje, owszem, dołuje na chwilę, ale szybko szukam wyjścia, ucieczki stamtąd.

Ładny dzień spędzony jednak z przymusu w domu, zamiast w plenerze też może być całkiem dobry, niby między kuchnią a lekcjami dzieci, w obliczu odwołanych spektakli i kocertów, na które się tyle czekało, w obliczu faktu, że znów nie mam czasu czytać książki, ani obejrzeć filmu, że połowy rzeczy w domu nie da się znaleźć, bo remont rozgościł się naprawdę na dłużej. Że mycie znów zajęło więcej czasu, bo nie w łazience, tylko w kuchni i misce. Że zamiast zachodu słońca, który kiedyś można było obserwować, teraz mamy taki widok.


Dzieci dziś cały dzień zbierały plusy za wszystko, za pomoc, za zwykłe domowe czynności, za odrabianie lekcji, za czytanie. Plusy dziś mogły wymienić na budyń czekoladowy. A jednak im zależało. Ja, plusy z dzisiejszego dnia wymieniam na chwilę dla siebie i dla Was, teraz, nad klawiaturą. Bo wiem, że jesteście po drugiej stronie i też nie jest Wam łatwo.

Ale jutro, a właściwie dziś, poniedziałek i wiecie co, deszcz bywa naprawdę piękny. Miłego dnia!

3 myśli na temat “Z tego myślenia ostygła mi kawa, to nic, zrobię nową ;)

  1. bardzo pozytywny tekst, są jednak osoby bardzo lubiące swój zły nastrój i w dodatku sprawia im przyjemność narzekanie, uciekam od takich, a Ty?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *