Blog

Miało być o jabłkach i będzie o jabłkach, przynajmniej jedno zdanie ;)

Gdy się nie pisze, to się na pewno w tym czasie robi coś ważnego czyli sporo się dzieje. Się jest. Najpierw miałam napisać jak robię kolejną szarlotkę i podrzucić Wam sam przepis, ale ledwo wróciłam z wakacji, już trzeba było wpaść w szkołę: dzieci i swoją. Szkoły wróciły do stacjonarnego działania na trochę nowych zasadach i jakoś żyjemy. Ale ledwo wpadłam w te szkoły, już pojawił się pierwszy weekend września czyli dla mnie obowiązkowy wyjazd, trochę łącznik między wakacjami a rokiem szkolnym, a trochę płynne przejście. Już nieraz o tym pisałam, że niby już pracuję, szkoła rusza z kopyta, a tu jeszcze takie krótkie wakacje, które potem dają energię na co najmniej kilka tygodni.

Biała Lokomotywa – Ogólnopolskie Spotkania Poetów. Wszystko wokół Edwarda Stachury, bo to tereny, na których mieszkał – Kujawy Białe. Pisałam o tym miejscu już w poprzednich latach, ale nie sposób nie pisać znów, gdy się myśli, o tym co się przeżyło zaledwie w ciągu dwóch dni, przez cały wrzesień, gdy się przywiozło nowe odkrycia muzyczne i literackie.

W tym roku inaczej, zupełnie kameralnie, z niepewnością jak to będzie, co wolno, czego nie. Dlatego, jeśli chodzi o Hurtownię, byliśmy tylko trzyosobową reprezentacją. Publiczności minimum, dlatego relacja na żywo cały czas. Prawie wszystko można obejrzeć tutaj i tutaj. Prawie, dlatego że, jak wszędzie, mogą się zdarzyć i tu nieprzewidziane sytuacje lub też chwilowy brak internetu. Slam, ponieważ odbywał się nocą, a w sali instalował się teatr, musiał się przenieść na taras. Swoją drogą slam na tarasie jest bardzo fajnym pomysłem, no ale nie mógł zostać tam nagrany. W tym roku było naprawdę mało uczestników na slamie, bo nikt nie mógł się dopisywać w ostatniej chwili i uczestniczyli tylko ci, którzy brali udział w całych spotkaniach. 8 osób, wygrał zaś, uważam, że naprawdę słusznie, Miłosz Zawadzki. Wiersze w tegorocznym slamie były jakby w jednej tonacji, trochę miały smutno-zaangażowany rys. Nie było satyry, nieprzewidywalności, szokujących tematów, wygłupów. Ale to w niczym nie przeszkadza, przecież każdy slam jest inny.

Fot. Anna K. Abramowicz

Uczestnicy musieli podpisać mnóstwo dokumentów chroniących siebie i innych w dobie pandemii. Konieczność, z którą nikt niepotrzebnie nie dyskutował, trzeba wszystko dopełnić, by spotkania w ogóle mogły się odbyć i mogły dotrwać do końca. Podziwiam Darię, że nie zrezygnowała z tegorocznej edycji, tylko naprawdę z wielką determinacją doprowadziła do festiwalu.
Nie szkodzi, że spotkanie z Jackiem Bierutem, które miałam przyjemność poprowadzić zostało zarejestrowane wybiórczo, tak czasem się zdarza, jakaś przerwa w łączach, więc z powodów niezależnych. No trochę szkoda ze względu na to, że Jacek czytał dość spory fragment opowiadania z książki pt. “71” oraz kilka świetnych wierszy z tomu “Frak człowieka”. Na szczęście zawsze można wejść na stronę wydawnictwa J i tam zapoznać się z książkami Jacka, zarówno, prozą, jak i poezją, a także na pewno z felietonami o życiu i literaturze, zawartymi w książce “Przesieka”. Naprawdę warto.

Fot. Anna K. Abramowicz

Inne spotkania i koncerty można sobie obejrzeć. Moim tegorocznym odkryciem jest Zuzanna Wiśniewska ze swoim ukulele, śpiewająca dynamiczne piosenki z genialnymi autorskimi tekstami.

Fot. Anna K. Abramowicz

oraz Mariusz Wdowin grający na gitarze z Anną Jasek-Kamińską towarzyszącą mu na flecie. Mariusz wykonywał autorskie piosenki do tekstów różnych poetów, między innymi Wiesławy Kwinto-Koczan WUKI, która również była obecna na Spotkaniach. To bardzo poetyckie piosenki z dużą energią i ekspresją.

Fot. Anna K. Abramowicz

Z poezji, oprócz wierszy Jacka Bieruta zapadły mi bardzo wiersze Anny Dwojnych z tomu “Wypadki z przypadkami”, która ze słowami robi co chce i dobrze się szuka w jej tekstach najwłaściwszych dla siebie znaczeń.

Fot. Anna K. Abramowicz

Cudownie też się słuchało “Mgnień” Darii Danuty Lisieckiej, tak w jej czytaniu, jak i w czytaniu przyjaciół, którzy wzięli udział w Białej Lokomotywie. Małgosia Wątor, która prowadziła spotkanie miała taki pomysł, byśmy my przeczytali po jednym wierszu Darii. Dla samej bohaterki spotkania to również była niespodzianka. Wiersze Darii, kiedy trzeba, są samym sednem myśli, ale niektóre z nich rozwijają się w opowieść. Coś jak pomost do pisanej przez nią prozy. “Mgnienia” pełne są myśli, którymi można się delektować, krótkich, a jednocześnie otwartych i pojemnych. Sama autorka mówi o nich rzeczy drobne, dostrzeżenia chwili. Uwielbiam słuchać jak czyta swoje wiersze.

Fot. Anna K. Abramowicz

Świetnie się też słuchało wierszy czeskich poetów, których tłumaczenia czytał Enormi Stationis, zaś w oryginale sami autorzy: Mircea Dan Duta i Marek Timko

Fot. Anna K. Abramowicz

Cudownie się szło w pojedynkę lub kilka zaledwie osób pod dom Stachury i się jadło i przywiozło stamtąd jabłka. A oprócz jabłek i bukietu wrażeń przywiozło się stamtąd prezent malowany ręcznie przez Anię Rychert. Cudowny prezent. Teraz się będzie wspominać i wracać myślą i sercem.
A przepis na szarlotkę? No darujcie, innym razem 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *