Leniwa niedziela może być zupełnie leniwa. Wcale nie trzeba nic, czasem można zupełnie zluzować. Można wstać późno, choćby po 10.00. Można pozwolić na to, by dziecko zrobiło śniadanie. Bo bardzo chce, a wiadomo, już wiadomo, że jak chce zrobić, to zje takie śniadanie, a dzięki temu zje sałatę, której nie jada, zje szczypiorek, który rzadko i pomidora, a nawet rzodkiewkę. Bo to jest to dziecko, które tylko jak ma do czegoś natchnienie i przekonanie to zrobi to, a potem nawet zje.
Drugie dziecko dla odmiany zje to wszystko nawet jak mu tylko zrobią.
Na każde z dzieci trzeba znaleźć sposób 😉
Dzięki temu można w niedzielne majowe leniwe południe, kiedy za oknem deszcz i grad nawet i niekoniecznie się wychodzi, bo akurat nie ma na to ochoty, bo wreszcie możemy sami zadecydować, że akurat nie wyjdziemy z domu, zająć się czym tylko chcemy.
Mogłam się cieszyć takim śniadaniem i to jeszcze nie musiałam go robić.
I serio, tylko tyle do szczęścia czasem wystarczy