Blog

Post scriptum, bo jak się coś zaczęło, to czemu nie kontynuować…

Moje samotne wypady nad rzekę przestały być samotne, cóż chyba za dużo opowiadałam i Brzoskwinia nabrała ochoty. 🙂 Kazała się obudzić wcześnie rano i cóż, nie było rady. Chęć była tak mocna, że mimo deszczu pojechałyśmy, tzn. ja na piechotę, ona na rolkach.
No i już sie zaraziła ode mnie, przynajmniej na razie chce więcej, bo ptaki, bo cisza, wystarczą kaczki, wrony, ale też latające jerzyki, czaple, ryby, które czasem widać jak skaczą.

I wiecie co, teraz nam dwóm łatwiej zaczyna się dzień. No ale nie dawały mi spokoju potłuczone szkła nad rzeką, na schodach, bo naprawdę nie da się tego pozbierać ręką, no to w niedeszczowy dzień uzbroiłam się w zmiotkę, reklamówkę, rękawice podwójne już bo dla siebie i dla Brzoskwini, przecież ona chce pomagać, no jak inaczej.
Tym razem wypad rowerowy i słońce, udało się, bo prawie żadnych wędkarzy, a w dzień wolny zawsze ich więcej.

Mamy satysfakcję, niezależnie od tego co zastaniemy po weekendzie. A ja, mimo że nie nominowałm nikogo w tejże akcji, to czuję się tak jakby własna córka nominowała się sama do sprzątania zieleni.

A po porannej wycieczce prosto do kuchni, bo zaplanowane były muffinki, a i nie zawsze lody trzeba kupować, skoro chciałoby się jeść codziennie 😉
Tak nam się udało uczcić pierwszy dzień bez maseczek 😉

Jedna myśl na temat “Post scriptum, bo jak się coś zaczęło, to czemu nie kontynuować…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *