Dziś miało być o śniadaniu, takim niedzielnym, zrobionym przez dziecko tak po prostu, a może nawet o reszcie niedzieli, ale nie będzie, będzie o poniedziałku i raczej o tym, co przed śniadaniem.
Moje poranne wypady nad rzekę czasami niemiło zaskakują, chodzi o śmieci. Nie żebym nie była przyzwyczajona, śmieci to stały element krajobrazu i są wszędzie, ale czasem jest ich więcej niż zwykle. Gdy jednego dnia zobaczyłam porannie oprócz „normalnych” śmieci, duże ilości potłuczonych butelek i naprawdę nie było gdzie usiąść tam, gdzie zwykle bywam, postanowiłam po prostu posprzątać to miejsce. Może to nie ma znaczenia i sensu, może to kropla w morzu tylko, ja jednak mam poczucie, że kropla drąży skałę. Postanowienie pójścia nad rzekę z workiem na śmieci i rękawicami cieszyło mnie już wieczorem i naprawdę rano tym radośniej tam poszłam.
W zamiarze utwierdziła mnie Małgosia Doczyk, która mieszka w Galway w Irlandii. Na swoim blogu umieściła post o całej takiej akcji sprzątania. Przytoczę zatem tekst z jej posta, który mnie do tego zainspirował:
Oto pomysł na bardziej pożyteczną zabawę. Następnym razem, gdy wybierzesz się na spacer, zabierz torbę i napełnij ją śmieciami, opublikuj jej zdjęcie i wyznacz do tego innych przyjaciół. Wszyscy mamy rękawiczki i maski, będziesz odizolowany, więc nie ma wymówek, ale przestrzegaj ograniczeń kwarantanny. Przyłącz się, nawet jeśli nie zostałeś nominowany.
– napisał Enrico Bagnoli na swoim profilu facebookowym i zmotywował znajomych do porządkowania najbliższej okolicy. Sam na spacerze zebrał pokaźną torbę plastikowych śmieci na brzegu oceanu.
Ja nad Odrą zebrałam całkiem spory worek już idąc do miejsca, w którym zazwyczaj odpoczywam i to już były śmieci zbierane nad samą rzeką. W sumie wiele razy, przechodząc obok tych śmieci, myślałam o tym, że nie zgadzam się na taki krajobraz, a jednak nic z tym nie robiłam, bo dlaczego ja niby, ale w sumie dlaczego nie ja.
Poczułam się trochę lepiej dzięki temu. Ja ze swojej strony nie zamierzam nikogo nominować, nie przepadam za tym sama. Nie musimy nikogo do niczego zmuszać, myślę, że wystarczy ten wpis, a kto będzie chciał sam może poczuć chęć wykonania takiej roboty, dołożenia się do kropli, która draży skałę.
Dobrze to rozumiem i wiem, że najlepiej poczuć samemu taką potrzebę i zdecydować, nie będąc wywoływanym do tablicy.
Dlatego, jeśli macie ochotę, zwyczajnie to zróbcie.
od dłuższego czasu robi to samo rowerzystka Grażyna Ewa Eskon (jest na FB), ja staram się posprzątać nasze podwórko (wokół pojemników jest zawsze bałagan), a na blogu od kilku tygodni, w soboty, zamieszczam kolejne odcinki opowieści o dwóch panach (nie licząc kota i seniorki), którzy chodzą po Ołbińskich podwórkach i działają, zapraszam https://kotnagalezi.home.blog, pozdrawiam 🙂
Super! Jak dobrze o tym czytać. Naprawdę widzę coraz większy sens takiego działania. Dziękuję i pozdrawiam 🙂