Na szczęście już można legalnie wchodzić do parku, lasu albo snuć się nad rzeką. Co z tego, że w formie zamaskowanej. Nieważne, ważne, że można się cieszyć naturą.
Tak jakoś jest w ciągu normalnego zdrowego czasu, że biegniemy na oślep przez świat, przez życie, bo zadania, obowiązki, życie i jesteśmy w stanie nawet przegapić jakąś porę roku, choćby wiosnę.
Przyznam, zdarzało mi się to, nagle wtedy okazywało się już po kwitnieniu bzów albo tylko na chwilę jakieś zatrzymanie przy kwitnących kasztanach, a cała reszta gdzieś tam się działa jakby bez mojego udziału.
Ale nie teraz, nie tego roku. Tego roku czekałam w napięciu na zielone listki, pączki, na różne kolory kwitnących drzew. Mimo całej sytuacji, upajam się tym każdego dnia.
Zerkam na bloga Gosi Bluetram, a tam o ptakach, których też coraz więcej. Nie umiem ich rozróżniać, nie znam dobrze gatunków, ale z przyjemnością czytam u Gosi jakie spotyka codziennie na swojej spacerowej drodze.
Ja też zaczęłam budzić się spacerem, cudowny czas, nie ma jeszcze wielu ludzi, a po takim porannym spacerze można później zrobić wszystko z cudownym nastawieniem do świata.
I co daje mi największy spokój i radość? Nie tak bardzo park, czy działka, a właśnie rzeka. Jej cisza, mimo że wokół i tramwaje i pociągi, jej śpiew, coraz więcej ptaków, roślinność, wędkarze, biegacze. Dobrze, że w moim mieście jest tak blisko i na każdym kroku.
A gdy już mi się coś łączy, to wszystko, posłuchajcie więc sobie takiej o to piosenki, która jakiś czas temu mnie urzekła. I miejcie dobry dzień każdego dnia.
Znów piękne zdjęcia z Wrocławia! Uściski zza morza, Justa.