Blog

Nie będzie o koronawirusie, tylko o lumpenshow. Czyli zamiast maski i izolatki – spotkanie!

Czy jest jeszcze ktoś, kto nie pisał o koronawirusie w swojej przestrzeni, jeśli już taką ma?
Nie wiem, bo jak zwykle mało czytam innych, ostatnio nawet mało piszę tutaj, co nie znaczy, że w ogóle nie piszę, czy w ogóle nie czytam, ale o tym w swoim czasie 😉
W każdym razie dzisiaj na pewno nie napiszę o koronawirusie, za to napiszę o czymś zupełnie korzystnym na wielu płaszczyznach. Ale może tylko ja widzę te płaszczyzny?

b2ab4d6b38de53fdee9f4bbf8d9a651d.0

Już kiedyś pisałam o tym, że nie kupuję ubrań w sieciówkach i sklepach. Od wielu lat tego nie robię, oszczędzając sobie czas, pieniądze, frustracje, nie zaliczając nudy. Bo, gdy chodzi się po galeriach i, tracąc wiele godzin, nie znajduje w końcu niczego godnego uwagi i zachodu, naprawdę można się zdołować. Zwłaszcza, jeśli kupi się coś na siłę i to za duże pieniądze, a potem i tak się tego nie nosi.
Stać Was na to?

Mnie nie i to nie tylko finansowo, zdecydowanie też emocjonalnie. Dlatego po prostu chodzę co jakiś czas, przy sprzyjających okolicznościach co miesiąc, na takie domówki-wymianki, na które przychodzi trochę kobiet i dziewczyn, znajomych i znajomych znajomych. Przynoszą ubrania, w których już nie chodzą, które się znudziły, z których się wyrosło, albo kompletnie nietrafione prezenty. Nie tylko ubrania, także biżuterię, książki i mnóstwo innych przedmiotów. Również kosmetyki.
Przy tym też przynosimy coś na ząb, z czego potem mamy cały stół niezłej wyżerki.
Ile ja już w ten sposób kupiłam ubrań, ile tam miało miejsce potrzebnych i dobrych rozmów. Ile rzeczy sprzedałam lub oddałam. Oczywiście używane ubrania mają niską cenę, zaletą takich spotkaniach jest też fakt, że kupuje się od kogoś konkretnego, znajomego i można nawet czasami poznać historię ubrania. 🙂

f7e38ddffc4cfdead4388b7340d980a7.0

Polecam, to cudownie spędzone popołudnie raz w miesiącu, jeśli nie ma u Was czegoś takiego, to stwórzcie sobie taką grupę, skrzyknijcie się z dziewczynami i wymieniajcie. To, co dla Was zbędne, dla kogoś może okazać się wymarzone. A jeśli ma się dzieci, to wspaniała okazja, by sprzedać, kupić za grosze lub za darmo dostać czy oddać ubrania dla nich, gry, książki, sprzęt sportowy.

Nie my to jednak wymyśliłyśmy, tylko dawno temu, jeszcze w stanie wojennym, spotkania takie zapoczątkowała pani Irena Brojek – bibliotekarka i bardzo twórcza osoba. Wtedy rzeczywiście nie było ubrań, było ciężko i jeszcze bardziej kobiety potrzebowały spotkań i wzajemnego wsparcia. Pani Irena też obecnie jest blogerką i polecam z całego serca jej kota na gałęzi, gdzie, między innymi, wiele recenzji książek i filmów oraz innych interesujących spostrzeżeń.

O historii tak zwanego dress-party można poczytać tutaj.
Mój mąż kiedyś powiedział na to lumpenshow i myślę, że to też piękna nazwa. U nas funkcjonuje.

Natomiast Brzoskwinia od ostatniej naszej wymianki mówi, że jak zostanie prezydentką, to zarządzi takie dress-party dla panów. 😀

Na tym zdjęciu, wszystko oprócz butów kupiłam na takich właśnie wymiankach za grosze i naprawdę sto razy wolę takie ubrania od tych wychodzonych godzinami i zapłaconych nie wiem jakimi kwotami, a które i tak mogą nam się znudzić lub po jakimś czasie nie podobać.
Dlatego noszenie odzieży używanej to jest ekologia, oryginalność, a mi osobiście taki styl życia daje ogromną satysfakcję i nieprzeciętnie dobry humor 🙂 Spróbujcie!

20200302_163018
fot. Lena Kulpa

2 myśli na temat “Nie będzie o koronawirusie, tylko o lumpenshow. Czyli zamiast maski i izolatki – spotkanie!

  1. Ech, tęsknię za dress-parties, choć osobiście nie mam oka do znajdywania ubrań. Kiedyś kupiłam na jednym takim spotkaniu świetny pasek za 1 zł, który do tej pory świetnie mi służy. Jednak takie spotkania same w sobie są naprawdę niesamowite i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się na nich Wszystkie spotkamy. Pozdrowienia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *