Czasami przytłoczy nas kilka spraw naraz, trochę nie wiemy już czym się przejmować bardziej, czym mniej i jak sobie z tym radzić. Możemy się czuć zmęczeni, skonani nawet, możemy być wiecznie zdenerwowani. Wtedy nerwy odbijają się na rodzinie, dzieciach i tak dalej. Wszystko wydaje się być nie tak, mimo że za oknem słońce. Czasami nie pomagają sposoby sprawdzone, które mamy świetnie opanowane.
Skoro tak, trzeba spróbować czegoś innego.
Ja dzisiaj, zamiast porannej kawy i snucia się przez dom w niedzielny poranek, wzięłam rower i pojechałam na spotkanie słońcu, chociaż jakby siąpił drobny deszcz, to pewnie pojechałabym na spotkanie z deszczem (jasne, że nie ulewą).
Nie robię tego na co dzień, nawet przez całe wakacje mi się nie udało, przy dzieciach nie zawsze jest możliwość na coś takiego, w tygodniu też nie bardzo, bo praca na etacie od rana. Ale przecież można któregoś dnia tak właśnie zacząć dzień, wodą z cytryną i wycieczką rowerową.
Nadal nie czuję się super pewnie na rowerze, jak ktoś nie wie dlaczego, można tu poczytać, ale poranek niedzielny to idealny moment. Naprawdę wtedy na trasie nie ma zbyt wielu ludzi, czasem ktoś biega, pojedynczy rowerzyści, albo ktoś z dzieckiem w wózku. Żadnych tłumów, czy stresujących mijanek. Za to jaka dawka słońca i przyrody na całą niedzielę, a może nawet i dalej 🙂
A Wy, macie pomysł co zrobić innego niż zwykle, by odpocząć, czy wyrwać się z przygnębiającej rutyny? I nastroić się trochę pozytywniej?
Cudowny sposób, czasem ucieczka z domu to jedyne, co możemy zrobić 🙂
Hej Justa, bardzo słoneczny wpis i jak fajnie widzieć Cię taką słoneczną i z rowerem. Świetny pomysł z tym, aby ot tak któregoś dnia przełamać rutynę. Jeszcze nie wiem co bym zrobiła, ale dziękuję za inspirację!
Gosia, może kiedyś będziesz we Wrocławiu i uda nam się razem na rower wybrać, byłoby cudownie, przecież wszystko jest możliwe 🙂