Czy dziecko ma intuicję? Na pewno ma w sobie naturalność. Niczego nie udaje i jeśli coś je zajmuje bardziej, to jest spore prawdopodobieństwo, że to jest właśnie to, czym nasze dziecko będzie mogło się zająć z przyjemnością, a nawet z pasją.
Jasne, że dziecko czasem miewa zachcianki, może kierować się też tym, co lubią koledzy i koleżanki, albo miewa chwilowe fascynacje.
No ale czasem jest tak, że do czegoś to nasze dziecko ciągnie. My jednak nie możemy tej „zachcianki” spełnić, bo na przykład nie mamy warunków lub czasu. Taka sytuacja może dotyczyć, np. chęci posiadania zwierzątka, a w szczególności psa.
U nas tak trochę jest, Brzoskwinia i Kaj od kilku lat marzą o zwierzątku, najbardziej chyba o psie. Praktycznie nie przejdą obojętnie koło psa na ulicy. Mieliśmy też jako rodzice okazję zaobserwować jak sobie radzą przy dłuższym spotkaniu z czworonogiem.
Tak się składa, że mamy znajomych, którzy mają zwierzęta, a wśród nich psa. Dzieciaki uwielbiają się z nim bawić i nawet uczestniczyć w wyprowadzaniu. Mówią nawet: „mamy u cioci pieska i kotki”.
Część wakacji także spędzamy z psami i wtedy to widać jeszcze bardziej. Tak, jak Kaj ma jednak dystans do nowego, czy dużego psa, tak Brzoskwinia jest w nich zakochana. Nie ma żadnego problemu z ich wyprowadzaniem, zabawianiem, pomocą. Zawsze jest pierwsza.
Kiedyś, jak była młodsza, odwiedzili nas znajomi z psem, poszliśmy wtedy na spacer, a później okazało się, że ten pies był pierwszym gościem, którego Brzoskwinia chciała zaprosić na swoje urodziny 🙂
Dlatego też w jej pracach pojawiają się psy, nawet w szybkich rysunkach, czy choćby, jak ostatnio, ulepiony z gliny. Byliśmy po raz kolejny na niedzielnych warsztatach w Muzeum Współczesnym, gdzie dzieci najpierw oglądały aktualną wystawę, a później miały zainspirować się oglądanymi rzeźbami i ulepić z gliny własną.
Brzoskwinia ulepiła psa.
Dlatego, gdy dzieciaki zobaczyły reklamę filmu „O psie, który wrócił do domu”, było jasne, że nie odpuszczą. Film familijny, o psie, którego wychowały koty w piwnicy opuszczonego, rozwalającego się domu. Bella, bo takie imię dostaje, znalazła właściciela w Lucasie – obrońcy tych bezdomnych kotów. Później okazało się, że w mieście panuje takie prawo, że psy z niebezpiecznych, obronych ras nie mogą chodzić po ulicach i złapane, są zabierane natychmiast do schroniska lub nawet uśpione. Z tego powodu Lucas wywozi Bellę do krewnych, którzy mieszkają dość daleko, by była bezpieczna. Wkrótce znajduje dla siebie i swojej dziewczyny nowy dom poza granicami miasta i wtedy zamierzają Bellę odebrać, lecz zanim zdążą po nią przyjechać, ona postanawia wrócić sama do domu, ucieka więc od ludzi, którzy się nią opiekują i w tym momencie zaczyna się prawdziwe życie. Setki kilometrów, które musi przemierzyć. Żyje w lesie, je ze śmietników lub dostaje jedzenie od ludzi, opiekuje się małą pumą, która później ratuje ją przed wilkami, zmienia też przypadkowych właścicieli, lecz zawsze ucieka, bo ma w głowie, że chce wrócić do domu do swojego pana. W końcu, po ponad 2 latach to się udaje.
Dorosły ma większe wymagania, więc można filmowi trochę zarzucić, poskarżyć się na naiwność, na wtórność. Ale nie o to chodzi, główny wątek, przygody psa, bezpieczna fabuła, czego więcej potrzebują dzieci, które kochają czworonogi.
Płaczecie czasem na filmach dla dzieci? Tutaj raczej ciężko się powstrzymać.
Tymczasem my na razie psa nie kupimy, ale kiedyś, kto wie, a już bardzo prawdopodobne, że Brzoskwinia w przyszłości będzie psa miała.