Miało być o śniegu, ale tak szybko stopniał, że będzie o książkach i to wcale niezimowych.
Nie będą to nowości, ani książki na topie.
Tym razem trochę tematycznie, bo czasem dziecko lepiej przekonać do książek, gdy wybiera się takie o ulubionych zwierzętach, czy powiązane z jego zainteresowaniami.
Akurat żadnej z tych książek nie kupiłam: jedna jest wypożyczona z biblioteki, druga była prezentem od Cioci, a trzecia z biblioteczki Babci, która przechowuje jeszcze moje książki z dzieciństwa.
Zacznę od tej z biblioteczki Babci – „Ryżego placka i trzynastu zbójców” Jana Tettera. Czytaliśmy tę książkę trochę jeszcze w szpitalu, a trochę później na dobranoc. Traktuje o półświatku kocim. Trzynastu zbójców to trzynaście kotów – banda Czarnego Bonawentury. Mieszkają w Gdańsku i zbierają się codziennie w piwnicy pod piekarnią. Opracowują plan wydobycia z Motławy pierścienia marzeń, który według legendy spełnia życzenia temu, kto go założy. Ma im w tym przeszkodzić kot z dobrej strony mocy – Ryży Placek. W bajce pojawia się też rodzina Niewiniątek, kocia mama z młodymi kotami, którą banda Bonawentury chce przegnać z ich lokum. Niektórzy twierdzą, że nie czytaliby tej książki dzieciom, bo są tam opisy bitew kotów, podstępów bandy. Ja czytałam ją dzieciakom i one chciały wysłuchać do końca, nie było tam nic, co byłoby gorsze od niektórych bajek telewizyjnych, czy kontrowersyjnych motywów z klasycznych baśni. Może nie jestem osobiście książką tą zachwycona, ale jest to po prostu walka zła z dobrem nieźle opisana, gdzie dobro finalnie wygrywa i jeszcze niesie ze sobą całkiem pouczające zakończenie. Fajne jest moim zdaniem to, że akcja toczy się w Gdańsku, że to jest historia o miejskich lokalnych kotach, które czasem walczą, by móc przetrwać, nie mają łatwo i nie zawsze są tylko milutkimi kotkami do głaskania jak przytulanka.
Tej książki raczej nie kupicie w księgarni, ale kilka bibliotek na pewno ją ma, jest też w formie audiobooku.
Od Cioci, pewnego dnia dzieci dostały przepięknie ilustrowaną książeczkę „Była sobie Ruda” Piotra Wilkonia. To też książka z tych, w których życie kotów świetnie można przełożyć na życie ludzi.
Ruda jest kotką, która urodziła się w rodzinie samych czarnych kotów od pokoleń, ułożonych, eleganckich. Ona zaś jest pod każdym względem inna od nich, sprawia same kłopoty z powodu tej inności, ponieważ nie potrafi się podporządkować panującym w rodzinie zasadom. Tańczy z myszami zamiast na nie polować, śpi w budzie z psem o imieniu Hipis, pije herbatę zamiast mleka. Rodzice, chociaż ją kochają, nie akceptują tej inności. W końcu odchodzi z domu, by iść swoją drogą. Po latach okazuje się, że Ruda wyszła na swoje, śpiewa w zespole, koncertuje, w końcu przyjeżdża do domu rodzinnego z gromadką swoich dzieci, gdzie pośród rudych jest jeden czarny kotek, który zupełnie różni się od reszty. Moje dzieciaki są zachwycone historią Rudej, czytaliśmy ją już dwa razy; kiedyś – od razu, gdy dostali i teraz – całkiem niedawno i to na pewno nie będzie ostatni raz.
Tę książkę też można wypożyczyć, u nas we Wrocławiu na pewno jest w jednej z bibliotek publicznych.
Trzecia kocia książka to „Kocie mruczanki” Nicoli Baxter z serii: Na dobranoc.
Czytamy ją od jakiegoś czasu właśnie przed snem. Opowiadania są o kociej rodzince: mama, tata i pięcioro dzieci. Ich przygody, psoty, eksperymenty to przygody codzienne dzieci, zmagania rodziców. Jedna opowieść mieści się na dwóch stronach i zazwyczaj kończy się niedopowiedzeniem, a raczej naprowadzeniem tylko na mądre podsumowanie. Dzieci w ten sposób same mają szansę domyślić się, dopowiedzieć, zobaczyć puentę na obrazku. Te opowiastki świetnie się sprawdzają na wieczór.
We Wrocławiu warto zajrzeć na stronę Miejskiej Biblioteki Publicznej, by zobaczyć w katalogu, w której filii można pożyczyć książki i czy są dostępne aktualnie.
Ale na pewno w każdym mieście jest taka możliwość.
Poza tym mogą też być do wypożyczenia w szkołach Waszych dzieci, biblioteki szkolne nieraz kryją naprawdę skarby.