Ci, co mnie znają, wiedzą, że nie stronię od mięsa. Nie jestem wegetarianką, ani naprawdę (z przekonania), ani też z powodu mody. Wiem, że powody bywają różne.
Nie znaczy to jednak, że nie lubię potraw wegetariańskich. Nie tylko lubię je próbować, ale także sama lubię gotować w ten sposób.
Tym razem zrobiłam pasztet z selera z przepisu Beaty
Pasztet z selera
– kawałek białej części z pora
– dwa selery
– szklanka kaszy jaglanej
– 2 centymetry imbiru
– ząbek czosnku
– liść laurowy
– 5 kulek ziela angielskiego
– garść zmielonych orzechów włoskich
– 2 łyżki sosu sojowego
– przyprawy: majeranek, tymianek, lubczyk, sól i pieprz
– olej
Olej rozgrzać w garnku i wrzucić pokrojonego pora (biała część) 5 kulek ziela angielskiego i liść laurowy. Szklić z 5 min. Wyjąć przyprawy. Do pora dorzucić 2 starte na dużych oczkach selery, pokrojony ząbek czosnku i pokrojone 2 centymetry imbiru. Dusić 15 min. W tym czasie ugotować szklankę kaszy jaglanej. Dodać do masy warzywnej. Wrzucić też garść zmielonych orzechów włoskich, 2 łyżki sosu sojowego, majeranek, tymianek, lubczyk, sól, pieprz. Zblendować na gładką masę. Przełożyć do małej keksówki na papier do pieczenia. Piec w 200 stopniach 45 minut.
O przepisy wegetariańskie na pewno warto pytać wegetarian, wiadomo, mają doświadczenie. Pasztet wyszedł super, co prawda z dziećmi różnie przy jedzeniu takich potraw, bo Brzoskwinia na razie nie jest przekonana, natomiast Kaj jadł nawet w szkole kanapki z tym pasztetem.
Polecam, naprawdę palce lizać.
Beata powiedziała, że przepis wzięła z książki “Nowa jadłonomia” Marty Dymek, ja jednak zawsze będę pamiętać, że wzięłam ten przepis od Beaty, no i, co najważniejsze, był przez nią sprawdzony 🙂
Nawet jeśli już rezygnujemy z pasztetu mięsnego kupnego, to wegetariański kupny też wolę zamienić na ten zrobiony własnoręcznie. Wtedy naprawdę wiem, co w nim jest.
Ale być może mięsny też kiedyś zrobię sama 🙂