Blog · Smakowite

Powrót do pracy po wakacjach może być ciężki, zwłaszcza dla nauczyciela, więc dlaczego nie brownie ze śliwkami

Czy nauczyciel w pierwszym tygodniu pracy jest już w niej obiema nogami? Czy gdzieś tam jeszcze jedną w błękitach morza czy jeziora, albo na leśno-górskich drogach? A może z głową gdzie indziej, w jakichś chmurach, trawach itp?
Tak, czy siak ścierają się w człowieku różne uczucia.

ciasto

Ja właśnie wróciłam do pracy po długich wakacjach i nie jest łatwo, choć lubię tę pracę i już coś we mnie po cichu się cieszy z powrotu. Cieszy się też dlatego, że mam taki powrót jak wszyscy, dzieci do szkoły, ja do pracy, znajomi do pracy. Wszystko robi się poukładane.
Ale zdarza się, że wracasz do tej pracy i jakoś tak pół na pół, bo same niespodzianki, niekoniecznie pozytywne.
A to zmiany w programie komputerowym (głównym narzędziu pracy), a to musisz zrobić całkiem duże przedsięwzięcie w krótkim czasie, a co gorsze udokumentować papierami, sprawozdaniami, podsumowaniami. Trochę wstępnych papierów do wypełnienia, utworzenia, a podstawowy sprzęt w szkole tradycyjnie zawodzi. Dostajesz nową funkcję, choć tak naprawdę się na nią godzisz.
No i przede wszystkim za chwilę jedziesz na wycieczkę z grupą młodzieży, więc musisz to zorganizować logistycznie. Jasne, nie jest to cała klasa, tylko grupa chętnych osób z różnych klas, ale tu pojawiają się kolejne niespodzianki w ostatniej chwili: jedni mogą, inni nagle nie, a bilety kupione, funkcje przydzielone. To wszystko wymaga zorganizowania, dokumentów, zmian, tłumaczenia się na różnych frontach.
Właściwie mój początek w pracy opisałabym zupełnie niedosłownie, by nikogo nie zanudzić:

Początek roku szkolnego =  zbiór wielu niewiadomych + kilka zmian szybszych niż twoja myśl + jedna zmiana z własnej woli + kilka faktów o nazwie ”jeszcze tego nie było” + jeden dzień w tygodniu spędzony normalnie w pracy przy biurku + jeden dzień badań +jeden dzień szkolenia +  jedna wtopa (na razie jedna)+ całe stado zdenerwowanych myśli i perspektywa, że jutro witaj przygodo i na kogo wypadnie, temu pociąg.

To tak w skrócie i kto się połapie, ten zrozumie. 😉

Tymczasem wieczorem, po wewnętrznej jednoosobowej burzy mózgu musisz coś zrobić i jeszcze cały czas nie jest to coś do pracy, tylko właśnie ta jedna noga na wakacjach, więc piszesz taki właśnie post, wstawiwszy wcześniej do piekarnika brownie ze śliwkami, które po prostu musiałaś zrobić, bo robienie tego ciasta dało ci tyle radochy, co nieoczekiwany dzień wolny, co wygrana w totolotka, co sukces twojego dziecka, co piękna pogoda nad Bałtykiem, co…..
Jest godzina 23.41. Jutro rano do pracy.

Brownie (po polsku ciasto czekoladowe ;)) ze śliwkami

  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 200 g masła
  • 150 g cukru
  • 140 g mąki
  • 3 łyżki kakao
  • 4 jajka
  • niewielka miska śliwek węgierek prosto z drzewa lub z warzywniakaŁamiemy tabliczki czekolady na drobne kawałki.
    Kroimy masło na kawałki, które razem z czekoladą wrzucamy do garnuszka i podgrzewamy – ciągle mieszając, aż do całkowitego rozpuszczenia. Możemy przestudzić (choć mnie się spieszyło akurat), dodajemy cukier, mąkę, jajka i kakao. Mieszamy mikserem. Całą masę przelewamy do foremki, którą wcześniej dobrze jest wyłożyć papierem do pieczenia. Do masy wciskamy połówki lub mniejsze kawałki śliwek, bez pestek oczywiście, no i dość gęsto. Brownie pieczemy około 30 minut w temperaturze 180 stopni. Sprawdzamy patyczkiem, jeśli trzeba, chwilę dłużej. Po wyjęciu ciasta z piekarnika czekamy aż wystygnie, a następnie schładzamy je w lodówce.

    Właśnie mam jeszcze jeden niespodziewany moment w życiu i nie mam chwilowo lodówki, w takim wypadku trzeba będzie ciasto szybko zjeść. 🙂

    Ps. Śliwki oczywiście są determinantem sezonowym, robiłam to ciasto z aronią, czym moje dzieciaki się zajadają. A ma ono wtedy dodatkową zaletę, nie musimy owoców kroić, ani wyjmować pestek, aronią po prostu posypuje się masę przed włożeniem do piekarnika, cud malina!

 

 

3 myśli na temat “Powrót do pracy po wakacjach może być ciężki, zwłaszcza dla nauczyciela, więc dlaczego nie brownie ze śliwkami

  1. Myślę o Tobie od poniedziałku i o Twoim powrocie. Nowe wyzwania na pewno, ale pamiętaj też o sobie <3

  2. Jeśli chodzi o papierkową robotę to jej jest chyba zawsze za dużo… choć ja nie jestem nauczycielem, ale też pracuję z dziećmi i ciągle mam poczucie, że więcej czasu poświęcam papierologii niż samym zajęciom z dziećmi. Do zaglądnięcia tutaj skusiło mnie zdjęcie ciasta, więc koniecznie muszę wypróbować przepis 🙂 Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *