Blog

Dla zwykłych śmiertelników przy sprzyjających okolicznościach

Normalni śmiertelnicy, pracujący w ciągu dnia i chodzący do szkoły na rano nie mają szans pójść na niektóre spektakle Przeglądu, które trwają w godzinach dopołudniowych. My też jesteśmy normalnymi śmiertelnikami, tyle, że istnieje jeszcze coś takiego jak sprzyjające okoliczności. No i właśnie dzięki takim okolicznościom w tym roku: ja akurat mam urlop, Kaj chodzi do szkoły na drugą zmianę, a Brzoskwinia jeszcze w zerówce, więc spokojnie może opuścić dwa dni. Jeszcze tylko jedna sprzyjająca cegiełka w tych okolicznościach nam pomogła, tzn.  jedno z moich starszych poetyckich dzieci przypomniało mi w porę o Przeglądzie Teatralnym dla dzieci, bo sama w zalewie wszystkiego i nadmiarze obowiązków, zapomniałabym o tym, albo zorientowała się zbyt późno. Skoro więc już te wszystkie okoliczności się zbiegły, grzechem byłoby ich nie wykorzystać. I tak udało nam się pójść na dwa spektakle spoza Wrocławia: jeden z nich to był „Odlot”  Teatru Animacji w Poznaniu, drugi  – „Wodna opowieść” Teatru Lalek „Pleciuga” ze Szczecina.

Na spektakle wrocławskie możemy pójść zawsze, ale te spoza, to już gorzej, czasem niemożliwe, a tu taka okazja. Idąc na każdy z nich, miałam neutralne nastawienie, tymczasem już na początku drugiego spektaklu przyszła mi do głowy refleksja, że to przecież jest Przegląd różnych teatrów z Polski i nie tylko, i skoro teatr na taki Przegląd zgłasza przedstawienie, to musi to być przedstawienie jedno z lepszych, jak nie najlepsze w aktualnym repertuarze. Tak właśnie było, obie sztuki nas zachwyciły.

Nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że warto żyć dla takich momentów, bo może przed wybraniem się do teatru gonitwa, albo po obejrzeniu dopada nas normalne życie i jakieś smutki, to przecież ten czas oglądania pozwala nam się chociaż na moment unieść ponad siermiężność i codzienność.

“Odlot” to bardzo piękna opowieść o tolerancji i akceptacji, uświadamia nam bardzo wiele, bardzo pięknie pokazuje to młodemu widzowi. To historia przyjaźni dwóch młodych bocianów: białoskrzydłego Nanji i czarnoskrzydłej Fantu. Obydwa bociany urodziły się w Afryce, ale to Fantu jest u siebie, natomiast Nanji marzy ciągle o Europie, z której tak naprawdę pochodzi i, którą jego rodzice nazywają domem. Tylko Fantu, tak naprawdę, tu – na czarnym lądzie – jest jego przyjaciółką i tylko ona go w pełni akceptuje, inne czarne bociany dają mu odczuć, że jest inny i nie pasuje do otoczenia.

Odlot_01
Zdjęcie pochodzi ze strony http://2przeglad.teatrlalek.wroclaw.pl

Ten spektakl uświadamia nam jak pełno jest rasizmu, jak trudno się go wyzbyć, jak brak akceptacji jest obecny na całym świecie. Ale też pokazuje, że można i trzeba  z nim walczyć. Dzieci nie mają tych ograniczeń, z których nie potrafią się wyrwać starsi, one nie wiedzą, że niektórzy mówią, bo wypada mówić tak jak wszyscy, one czują czasem to, czego starsi nie powiedzą na głos.

Kiedy przyjaciele na przekór rodzicom postanawiają polecieć do Europy, Europy, którą Nanji (po polsku Fryderyk) uważa za cudowne miejsce, uczą się dopiero świata. W Europie, a nawet Polsce właśnie, co jest uwydatnione tym, że białe bociany mieszkające tu wymieniają nazwy miast swojego pochodzenia (polskie miasta), Fantu i Fryderyk doświadczają tego samego, co w Afryce. Tu nikt nie chce Fantu zaakceptować ze względu właśnie na kolor piór.

Spektakl jest bardzo widowiskowy, aktorzy animują piękne lalki bocianów, czasami dwóch aktorów animuje jedną lalkę, latają z nimi wszędzie. Niektóre lalki mają nogi aktorów z czerwonym akcentem-kreską, niektóre mają chude czerwone nóżki. Autorką tekstu jest Malina Prześluga, znana mi już z innych spektakli oraz książek dla dzieci i z tego powodu, muszę przyznać, przeczuwałam, że idę na coś dobrego. Reżyserką jest Janni Younge – południowo-afrykańska artystka i to ona wymyśla te wspaniałe wielkie lalki, niezwykle piękne i sugestywne.

Brzoskwinia (7-latka) w przerwie spektaklu wyjęła notesik i rysowała bociany, razem z Kajem (9-latkiem) jeszcze następnego dnia bawili się w bociany. Dlatego to spektakl należący do tych, które trafiają i do dzieci, i do rodziców, i to na rozmaitych płaszczyznach.

Następnego dnia mieliśmy „Wodną opowieść” i już trochę obawiałam się znużenia, bo dzieciaki były przecież na trzech warsztatach i już na dwóch spektaklach w przeciągu kilku dni, ale nie było tak źle. W teatrze, jak to na Przeglądzie, sala pełna po brzegi, chwilami małam wrażenie, że miejsc brakuje.

No i znów coś, co uskrzydla, albo raczej daje efekt określany: czuję się jak ryba w wodzie.
„Wodna opowieść” to historia przyjaźni małej rybki i małej kijanki, które się z sobą nie rozstają od momentu narodzin, nie przypuszczają jednak zupełnie, że pochodzą z innych gatunków i że to może na ich przyjaźni jakoś w przyszłości zaważyć.
Tosia i Franek z biegiem czasu coraz bardziej uświadamiają sobie różnice, Tosia dusi się w wodzie, Franek nie może oddychać na lądzie. Ich miłość jest jednak tak silna, że nie dają za wygraną, wracają do swoich światów i od czasu do czasu się spotykają. Obiecują sobie, że jakiekolwiek różnice nie przerwą linii, która ich łączy od zawsze. To bardzo piękne przesłanie, które pokazuje, że warto przekraczać bariery.

Wodna
Zdjęcie pochodzi ze strony http://2przeglad.teatrlalek.wroclaw.pl

Spektakl ma bardzo ciekawą scenografię, aktorzy zaś, którzy animują rybkę i kijankę wchodzą w widownię. Tosia i Franek “pływają” nad głowami widzów, dzieci łapią je, co jest bardzo ciekawą interakcją z publicznością. Widzowie w pewnym momencie mogą się wręcz poczuć jak woda, w której urodziły się główne postaci sztuki, bo aktor, który animuje Franka z samego tyłu widowni wraca na scenę między ludźmi, przedostając się po poręczach foteli teatralnych, wygląda to tak jakby płynął.  W ten sposób cała sala teatralna staje się sceną.
Na dzieciach robi to niesamowite wrażenie.

„Wodna opowieść” jest również sztuką autorstwa Maliny Prześlugi. Mimo iż autorka jest od jakiegoś czasu bardzo aktywna i powstaje dużo przedstawień na bazie jej tekstów, to, po kilku, które miałam okazję oglądać, uważam, że ilość trzyma poziom jakości. Przecież do dzieci nie można z byle czym.

Co do nas, to nie jest tak, że byliśmy teraz na obu jej sztukach z wyboru, raczej było to zagranie losowe, nie zawsze można się dostać, zwłaszcza na Przeglądzie, na spektakle, które sobie wymarzymy. Czasem  zaś idziemy w ciemno, bo nie orientujemy się do końca na co warto pójść, co się dzieciom spodoba.

Tym razem spędziliśmy bardzo fajny czas i Wy też pamiętajcie o sprzyjających okolicznościach od czasu do czasu, i o tym, że można, idąc w ciemno, trafić na klejnoty.

A jeśli tylko będziecie w Poznaniu lub w Szczecinie, poszukajcie w repertuarze teatrów lalek tych przedstawień, warto!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *