Dzisiaj się nigdzie nie spieszę. Slow time. Przyda się po takiej mobilizacji, jaką jest spektakl. Przecież go gram, chociaż nie jestem aktorką. Stres ma każdy, nie oszukujmy się. Zwłaszcza przed publicznymi występami, zwłaszcza, jeśli na gorąco publicznie prowadzi się rozmowę. A na stres składa się wiele: czy nie zapomnę tekstu, nie pomylę się, czy przyjdą ludzie, czy będzie publiczność, czy zrozumieją, czy do nich to trafi, czy zdążę ze wszystkim, czy nie zapomnę jakiegoś rekwizytu?
A przecież wczoraj stres był jakby podwójny, bo przecież Dzień Mamy w zerówce u córki, tuż przed graniem przeze mnie spektaklu, na szczęście zdążyłam ze wszystkim w czasie ale….
…stres Brzoskwini też był, bo ona występowała, mówiła wierszyk, więc trochę mi się udzielił. Ona sama dzień wcześniej mówiła, że się boi czy nie zapomni albo, czy przez pomyłkę nie powie czyjegoś tekstu, bo pamiętała też teksty innych. Myślała – jak to będzie, jeszcze piosenki…
Było pięknie, dzieci są cudowne na występach dla rodziców, a rodzice ukradkiem starają się nie płakać, bo, powiedzmy to otwarcie, ciężko się powstrzymać, a przecież głupio, no jak to tak, dorosłym, poważnym. Patrzymy na te nasze dzieci i coś ściska, i serce rośnie, i wiemy, co one czują i jak są tym przejęte, i jak czekają na naszą reakcję.
Zdążyłam na każdy z występów. Brzoskwinia szczęśliwa, wyściskałyśmy się, dostałam piękne ręcznie robione prezenty: obrazek wisi na ścianie; mój portret, namalowany i opisany, już schowany.
Potem dzieci z tatą na lody, a ja na swój występ. Uff, już tylko jeden stres został.
I tu też było pięknie, publiczność spora jak na poezję, kilkanaście osób, a na dodatek bardzo głodna rozmów po. Naprawdę rozwinęła nam się fajna dyskusja, co wcale nie zdarza się tak często po wieczorkach, spektaklach. Nie były to żadne pytania- zapchajdziury, z przymusu, z tego, że wypada, tylko z żywego zainteresowania.
Był piękny słoneczny dzień, biblioteka, w której miałam przyjemność wystąpić, ma wspaniałą przestrzeń i piękny taras. Klimat rewelacyjny.
Jasne, po takim dniu byłam dość zmęczona. Ale za to dziś ogarnęła mnie ogromna wewnętrzna potrzeba zwolnienia na wszystkich frontach. Zupełnie spokojnie dojechaliśmy do szkoły. Po prostu powiedziałam sobie, że dziś na wszystko mam czas, więc załtawianie różnych spraw tak spokojnie z uśmiechem do ludzi, wszystkie marudzenia dzieci w autobusie nagle dzięki temu odpierałam spokojnym tłumaczeniem i uśmiechem.
Potem spokojnie usiadłam i zapisałam w kalendarzu najbliższe najpilniejsze terminy, drobiazgi. Dziś slow day, dziś jem na mieście. Niczego nie muszę, Wszystko płynie.
Choć oczywiście i taki dzień nie obył się bez gafy. Gdy już wolnym krokiem dotarłam po dzieci do szkoły, okazało się, że nie ogarnęłam jednej bardzo ważnej rzeczy, że klasa syna dziś miała występ dla mam, ups.
Normalnie pewnie bym się załamała, ale na szczęście nie tego dnia. Uff, okazało się, że będzie powtórka występu w poniedziałek, dla mam, które nie mogły być. Kaj wcale nie był smutny, pewnie dlatego właśnie, że nie wszystkie mamy były, no i od niego dostałam piękne życzenia zrobione komputerowo, a oprócz tego jeszcze jakaś niespodzianka na mnie czeka, skrzętnie ukrywana ponad tydzień 😉
Mamo przez każde M, pisane we wszystkich czcionkach świata, wyluzuj, przytul swoje dzieci, uśmiechnij się, kup sobie koktajl, ciastko, lody, idź na spacer, posłuchaj ulubionej muzyki, nie spiesz się, to Twój czas.
Dość masz stresów na co dzień, każda z nas ich ma całą paletę barw, wszystkie z ważnych powodów. Po takim stresie odpocznij.
Jeśli macie ochotę, posłuchajcie ze mną Imany
Ta piosenka jest jak cytat, do którego “alicja” z Infalii może się odnieść właśnie teraz.
Jak puenta wczorajszego wieczoru. Może to Twoja puenta dzisiejszego dnia?