Blog · Dzieci

Mamy dziecko – mamy lustro

Dzieci już tak mają, że kopiują, powtarzają, próbują robić to, co widzą, nie tylko w zabawie, ale przede wszystkim w życiu, bo jak inaczej nauczyć się obchodzić z tym światem.
Już kiedyś wspominałam o tym jak możemy się przejrzeć we własnym dziecku, tzn. zobaczyć z dystansu nasze zachowanie, coś, co czasem nieświadomie zupełnie mówimy, czy robimy. Pisałam o tym w trochę negatywnym świetle, przy okazji złości, niepanowania nad sobą, ale to przecież działa w każdej sytuacji. Dlatego, może jednak opłaca się mieć dobre nawyki  i samemu robić to, co nam się podoba u dzieci.
Jasne, że w lustrze czasem odbijają się też inne twarze spotykane przez nasze dzieci, ale jednak to nadal my mamy szansę mieć spory wpływ na dziecko. Musimy być jednak przekonani do tego, co robimy.

lustro2

Z tego właśnie względu zamiast zakazów stosuję odpowiednie podejście do wielu rzeczy, co się wiąże z tłumaczeniem, rozmowami z dzieckiem lub po prostu pokazywaniem swojej postawy.
Zakazy tylko w skrajnych sytuacjach, jak się okazuje często nie jest konieczne doprowadzanie do nich.

Mimo że oglądanie bajek dostępne jest w każdej chwili, bo internet cały czas na wyciągnięcie ręki, bo w domu tablety, to jednak okazuje się, że zabawa w realu kwitnie, a dzieci nie siedzą przed ekranami bezustannie, ba, często nawet nie mają na to ochoty. Wolą się pobawić ze sobą lub indywidualnie, poczytać  książki, pograć w grę, wymyślić coś nowego.
Wiedzą, że prawdziwe życie toczy się poza ekranami, pomiędzy ludźmi. Wiedzą, że gry komputerowe i oglądanie bajek zajmuje dużo czasu, zbyt dużo i nie zostaje wtedy już nic na zabawę, jazdę na rowerze, czy pobieganie po parku, bo czas nie jest z gumy, bo już doświadczyli, że trzeba umieć wybrać.

Zobaczą czasem reklamę, ale dzięki temu, co sama uważam, już widzę w ich zabawach teksty, że reklamy są po to, by nas nabierać i wyciągać pieniądze, że reklamy oszukują. Jakoś nie narzekam, że tak się bawią.

Telefonu najczęściej używam do dzwonienia, komunikowania się, sprawdzania podstawowych, niezbędnych w danej chwili informacji i może z tego powodu moje dzieciaki nie mają w zwyczaju oglądać czegoś w telefonie, ani też grać. Przecież tyle rzeczy dzieje się wokół. Czas jest zdecydowanie bardziej potrzebny na prawdziwe życie.

Dziś, wyruszając samochodem na wycieczkę, sama się zdziwiłam. Nie przepadam za narzucaniem im różnych rzeczy, tego co mają brać w drogę, sami często wymyślają, czegoś bardzo potrzebują. Nie było pomysłu, by brać tablet, nawet próby naciągania, chociaż tego się trochę bałam.
Za to dopiero w samochodzie zobaczyłam czym się zajęli: Kaj wyciąga książkę i czyta, Brzoskwinia zeszyt i długopis, i zaczyna rysować. Nie było marudzenia, właściwie cały czas byli zajęci, czasem, o dziwo, zgodną rozmową.

Fakt, nagadam się nieraz, natłumaczę do bólu, nawymyślam argumentów, robiąc to tysiąc razy i w kółko to samo, ale skoro oni z własnej woli takie rzeczy, to jednak to dociera, kropla drąży skałę.

Patrzę na to i myślę:  jednak nie jest tak, że robię jedno, a mówię drugie. Jakaś harmonia nam jednak przyświeca.

Jasne, że jutro znów mogą się pokłócić, pobić, wymuszać na mnie różne rzeczy, ale już wiem i cały czas to wiem, że nie jest to stan stały, że kiełkują w nich zdrowe ziarna.

lustro1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *