Czas jednak nie leci aż tak szybko, jakby się wydawało. Skoro jest już książka, to i pierwszy spektakl promocyjny. W zasadzie można po prostu napisać, że to zupełny przypadek, że zaczynam książkę promować od Trzebnicy, wtedy pozostałoby zaprosić chętnych i tyle. Ale czy to na pewno przypadek?
Są jeszcze okoliczności, które mówią coś innego.
Zaczęłabym od tego, że Trzebnicę trochę znam, prowadziłam tam przez lata wraz z Elą Kołodziejczyk warsztaty literackie w liceum i w MCK-u. To były wspaniałe chwile, świetna młodzież, teraz już dorośli ludzie, którzy poszli własnymi drogami, często ścieżkami artystycznymi i obecnie robią wielkie rzeczy.
Te warsztaty to też współpraca ze wspaniałą nauczycielką i bibliotekarką Bogusią Łukaniec, dzięki której miałam także wieczory poezji w Trzebnicy, spotkania z młodzieżą w Muzeum.
Strona artystyczna to jednak nie wszystko. Tak się składa, że główni bohaterowie infalii, oprócz alicji, urodzili się w Trzebnicy właśnie.
Tak, rodziłam dzieciaki nie we Wrocławiu i, jak to się mówi, było to działanie spontanicznie zaplanowane.
Dlaczego tak? Chodziło o większy komfort, spokój.
Moment urodzin Kaja to taki czas, gdy nienajlepsze opinie krążyły na temat porodów we wrocławskich szpitalach, a konkretnie warunków. Wielkie sale, jedna łazienka na wiele kobiet, pośpiech, brak miejsc i można by jeszcze wymieniać więcej minusów. Może się to zmieniło, nie wiem.
Już wcześniej wiedziałam od koleżanki, że w Trzebnicy jest zupełnie inaczej, pokoje dla mam dwuosobowe, łazienka na dwie osoby, to przecież komfort, cudowna opieka położnych, pielęgniarek, spokój, wokół krajobraz idealny, Wzgórza Trzebnickie.
Gdy nadszedł czas, niczego wcześniej nie rezerwowałam, nawet nie dzwoniłam czy są miejsca, tylko w ciemno jechaliśmy do Trzebnicy. Jak się później okazało, to był czas prawie wakacyjny, we Wrocławiu jeden szpital był zamykany, drugi przeładowany, kiepsko z miejscami i jeszcze kiepskie warunki, a tam rzeczywiście cisza, spokój, poród rodzinny, żadnego nadmiaru. Bajka.
Wiadomo było, że Brzoskwinia też się musi urodzić w Trzebnicy i tak się stało. To z kolei była wiosna i zawsze będę ten szpital polecać. I tutaj już naprawdę zupełnie przypadkiem trafiłam na bardzo dobrego lekarza.
Nie mogłam oczywiście nie zrobić o tej całej sytuacji notatki, rzecz jasna wierszem:
powrót
brzoskwinia urodziła się zaraz po kąpieli kaja
który przespał całe zdarzenie
alicja będzie to pamiętać jak wyjazd na wakacje
brzoskwinia w ogóle
kaj jako tydzień tylko z tatą i mocnym katarem
brzoskwinia zanim poznała brata
oswoiła się już z ciotką wujkiem kotem i psem
dopiero potem
kaj przytulił ją po niedźwiedziemu
i wtedy wyszło
że ta strona lustra ma więcej kantów i stopni
i że właśnie dlatego było warto
© Justyna Paluch
Później, gdy wróciłam już do pracy po wszystkich wychowawczych, znów prowadziliśmy, tym razem z moją Grupą Poetycką Hurtownią, warsztaty literackie w trzebnickim liceum i tam poznałam Patrycję Gołębowską, która wtedy była uczennicą.
Obecnie sama już bardzo udziela się artystycznie, między innymi organizuje w artKawiarni trzebnickiej spotkania poetyckie i koncerty. I to właśnie od niej dostałam propozycję spotkania – promocji książki.
Dlatego z przyjmnością tam wracam i jeśli bliżej Wam do Trzebnicy w najbliższą niedzielę 18 marca albo macie ochotę na taką sobie wycieczkę połączoną ze słuchaniem wierszy i piosenek, to serdecznie Was zapraszam. Będę mieć ze sobą książki oraz płyty z piosenkami.
18.03.2018, godz. 17.00
Art Kawiarnia z tyłu Gminnego Centrum Kultury (ul. Prusicka 12, Trzebnica)
żałuję że mnie tam nie było Justku 🙂 czekam na powtórkę z rozrywki we Wrocławiu :)))