Blog · Dzieci · Smakowite

Dzień na wypasie

Każda matka, każdy rodzic wyczuwa z czasem ile może w ciągu dnia podarować swojemu dziecku wrażeń. Czy jedno wydarzenie to w sam raz, czy za mało, czy można coś połączyć i nie będzie to ze szkodą dla dziecka, nie będzie „co za dużo, to nie zdrowo”?
Dlatego tytuł „dzień na wypasie” dla jednych może być faktycznie adekwatny do dzisiejszego wpisu, dla innych zaś przesadzony. Ale do rzeczy.

Kolejny dzień ferii i tym razem mam plan od rana, choć o tym planie wiemy tylko ja i dzieciaki, tzn. wiedzą jeszcze przyjaciele, u których mamy wylądować po południu, no ale oni nie wiedzą nic o naszym dopołudniu.

Ranek wcale nie zaczął nam się gładko, bo mieliśmy pojechać na zajęcia integracji sensorycznej, dość rano jak na ferie, i spóźniliśmy się na nie na tyle, że nie było sensu zaczynać. Mój błąd, gdy już wychodziliśmy z domu mogłam zdecydować, że nie jedziemy, i  tak nie zdążymy i trzeba odpuścić. No ale miałam nadzieję, że jednak się uda, przeliczyłam się, targałam dzieciaki w tę i z powrotem na darmo. Trudno, postanowiłam nie popadać w doły tego dnia i tylko pozytywnie dzieciakom powiedzieć, że co tam, zrobimy zakupy i jedziemy do kina. Mieli to obiecane od dawna, bo do kina wcale tak często nie chodzimy. Przyznam, zaplanowałam to trochę z premedytacją, bo w środę w DCF-ie tańsze bilety, tylko 12 zł (chociaż w normalny dzień na seanse do 13.00 bilet niewiele droższy – 14 zł) i film całkiem dobry dla dzieciaków – „Gang wiewióra 2”. W DCF-ie w ferie są dwa filmy dzieciakowe w ciągu dnia, trzy w tygodniu. Drugi to „Paddington 2”, na który nie chcieliśmy pójść, bo Brzoskwinia jakoś nie polubiła tego misia, a właściwie powiedziała, po zobaczeniu jedynki w telewizji, że się go boi.
Natomiast na „Potworną rodzinkę” jakoś niekoniecznie chciałam iść – to trzeci film w ramach ferii wyświetlany co drugi dzień wymiennie z „Gangiem wiewiórą”.
Nie zawiedliśmy się „Gangiem”. Pozytywne przesłanie, sprawny żart, fabuła: zwierzaki ratują park, naturalne środowisko – swoje mieszkanie, wygrywają z zepsutym do szczętu pieniędzmi burmistrzem. No i jak zwykle w takich filmach jest trochę momentów, które wyłapią dorośli, typu nawiązania do klasyki kina. Fajnie się oglądało, nie było specjalnie reklam na początku, co potrafimy docenić. Mamy doświadczenia z innymi kinami i na przykład po pół godzinie reklam w innym kinie moje dzieciaki  jawnie mówiły, że się nudzą i mają dość, bo kiedy ten film będzie. Nie było też śmietnika popcornowego, ani dodatkowych efektów dźwiękowych wydawanych przez popcornożerców.  Swoją drogą taki mały kubełek popcornu kosztuje nieraz więcej niż sam bilet do kina. Tu tego nie było.

Po filmie nie mieliśmy jednak zamiaru wracać do domu i dzieciaki wiedziały o tym, mieliśmy pojechać na drugi koniec miasta autobusem do przyjaciół, bo, jak uważam, zawsze i wszędzie „najważniejsze jest spotkanie”. Spotkanie dziecka z dzieckiem, spotkanie mamy z mamą, taty z tatą i wszystkich wzajemnie, i pogadanie, pobycie razem, a nawet nauczenie się czegoś.
Chodziło nam nie tylko o to, by dzieciaki pobyły, pobawiły się ze swoim kolegą, ale też, by coś razem zrobiły. Nie były to jednak pierogi, których mieliśmy nauczyć my, ale za to my tym razem nauczyliśmy się robić tort. Dodatkową atrakcją było to, że tort miał być niespodzianką urodzinową dla jednego z „tatów”, więc jeszcze praca w konspiracji.
Nie zawsze jest tak, że nasze plany układają się dokładnie tak jak chcemy, więc chłopcy nie byli super zainteresowani pichceniem i woleli szaleć po wszystkich pokojach w różnych zabawach, ale Brzoskwinia naprawdę chciała i sporo pracy w tort włożyła, i ja  wreszcie wiem jak łatwo i dość szybko zrobić tort.

tort

A oto przepis mieszany, tzn. mojej przyjaciółki plus jednej z babć. Tym razem przepis odręczny.

20180124_152226[1]

To był super czas i super niespodzianka dla taty. No i oczywiście sporo dobrego plotkowania dwóch koleżanek.
A na pierogi już jesteśmy umówieni.

2 myśli na temat “Dzień na wypasie

  1. Lubię chodzić do DCF, choć w niektórych salach ekran jest niewspólmiernie duży i niekiedy mi to przeszkadza. Ale i tak nie mogę odzałowac naszego dzielnicowego kina 🙁

    1. Oj tak, ja też. Pionier to dosłownie za rogiem, a jeszcze kawałek dalej Lalka. A przecież w miejscu Pioniera tak ładnie odbudowali kamienicę zachowując stylistykę kina, gdyby zachowali tam kino, to dopiero byłoby niszowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *