Wiem, motyw remontu robi się nudny, ale ciągle jest i trwa, więc prawdziwy. Tak naprawdę w jego epicentrum nie ma czasu, by pisać, myśli szybują wokół śrub, kołków, niezałatanych dziur, odpadających tynków i różnych odcieni farb, ale jeśli pisać trzeba, to i rada się znajdzie.
Mamy niedzielę, w której remont nie ma urlopu, ale mamy też świat zewnętrzny i traf chciał, że zapraszam koleżankę z córką do Teatru Lalek, i, jak się okazuje, mam o jeden bilet za mało. Spektakl obłożony publicznością po brzegi, bo rzadko grany, bo wyczekany i dokupić biletu się nie da. Dlatego właśnie, zupełnie niezamierzenie, ląduję, w oczekiwaniu na dziatwę, w pobliskim Gnieździe. W bonusie, czekając i wzmacniając się naparem z różności rozgrzewających, mam 50 minut pisania.
Na szczęście nie będzie dziś o teatrze, było ostatnio i co za dużo, to wiadomo. Za to będzie o tym, co można zrobić z dziećmi w czasie remontu, oprócz oczywiście kursu gipsowania ścian i malowania wałkiem. One bardzo chcą coś robić, bawić się, mimo wszystko i z zakamarków mieszkania wywlekają różne rzeczy. Na przykład cały worek starych guzików prababci. Jak je wykorzystać? Maluchy zaraz coś wymyślą. Na tapecie teraz lalki szmaciane, które ciągle odgrywają różne role w niezliczonej ilości przedstawień i historyjek, bo meble w różnych konfiguracjach stwarzają niecodzienne pole do działania, gotowe scenografie.
Kaj i Brzoskwinia wpadli na pomysł, by doszyć tym lalkom guzikowe nosy, bo akurat nosów nie mają, w końcu jak to tak bez nosa funkcjonować. No i jeszcze guzikowe odznaki, bo to dzielne i bohaterskie lalki.
Niektóre dzieci w takich przypadkach bardziej będą chciały, by im pomagać, przyszyć za nie, podczas, gdy one będą tylko się przyglądać, inne z kolei wszystkiego chcą doświadczyć i próbować same. Brzoskwinia koniecznie sama, na szczęście mamy plastikową igłę, która została nam z zestawu zszywania filcowej torebki, więc mogła sama nawlec nić i sama sprawdzić czy gruba igła przejdzie przez dziurki guzików. Przez większe przeszła, przez mniejsze nie, dlatego musiałam sama te mniejsze przyszyć zwykłą igłą. Większe przyszywałyśmy razem, bo przyszywanie guzików do lalki to przecież najtrudniejsze na świecie z przyszywań w ogóle.
Udało się i lalki są wreszcie kompletne.
Tylko jeszcze chłopiec Kaja, Kajowe przyszywanie odłożyliśmy na później, bo już trzeba było pędzić do tramwaju, by zdążyć do teatru.
Ciekawe czy po dzisiejszym spektaklu któraś z lalek wejdzie w rolę Tesli lub Edisona?
Guziki mogą też oczywiście uzupełnić lub odświeżyć zupełnie wygląd zdekompletowanej gry planszówki, jako pionki lub inne elementy, mogą też tworzyć kolekcję, co dzieci pamiętają z bajki o żółwiu Franklinie. A kto wie, co dzieciaki wymyślą same jeszcze. A może Wy macie jakieś pomysły jak wykorzystać guziki do zabaw z dziećmi, albo wspomnienia, co sami robiliście z guzików?
Oczywiście przecież nie trzeba remontu, by się w ten sposób twórczo wyżyć.
A ja i tak pójdę kiedyś na spektakl „Tesla vs Edison”, bo bardzo lubię i cenię sobie spektakle we Wrocławskim Teatrze Lalek, ale o tym innym razem w innym poście.