Już wielokrotnie myślałam, by napisać o teatrze, bo jest mi bliski i bardzo potrzebny,
i właściwie towarzyszy mi od zawsze. Od dziecka lubiłam chodzić do teatru, ale też lubiłam teatr telewizji. Czasy podstawówki i ówczesne poniedziałkowe wieczory kojarzą mi się właśnie z oglądaniem teatru w domu.
Teraz też gdzieś ten teatr w telewizji funkcjonuje, ale więcej rzeczy rozprasza i telewizja stała się mniej modna albo też w ogóle nieobowiązkowa, a nawet passé. Dlatego, jeśli dziś teatr, to raczej do niego idę.
Oczywiście z tym teatrem jest tak jak z wszystkim innym po urodzeniu dzieci, jak
z czytaniem książek, jak z wychodzeniem gdziekolwiek. Nie chodzi się, bo nie ma czasu, bo z dzieckiem nie można.
Jasne, oczywiście, że skoro tak lubię teatr, to zaraz jak tylko dzieci były troszkę większe, chodzące już, zainteresowałam się przedstawieniami w teatrze lalek, są tam już dla maluchów (tzw. najnaje), przestawienia dla dzieci od pół roku do pięciu lat. No fajnie, chodziłam, a jakże, ale to nie sztuka dla dorosłych, a przecież tego mi akurat właśnie brakuje.
Aż nagle okazało się, że w moim ulubionym teatrze we Wrocławiu wymyślono coś takiego, że rodzice mogą iść na spektakl dla dorosłych i w tym czasie takie przedszkolne, czy starsze żłobkowe dzieci zostawić w sali zabaw, specjalnie do tego zorganizowanej i prowadzonej przez wykwalifikowanych nauczycieli przedszkolnych, takie mini niedzielne przedszkole.
Cudowny patent, no i w sam raz dla mnie. Szkoda, że inne teatry na to nie wpadły.
Odkąd tak jest, moje dzieciaki zostały stałymi bywalcami tejże sali. Nie jest to każda niedziela, ale częstotliwość, dla matek z dziećmi, w sam raz. U mnie się to świetnie sprawdza, one się bawią, robią nieraz różne kreatywne prace, mają dobrą opiekę, a ja teatr.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie namawiała, przy takiej okazji na wyjście do teatru, innych mam, które może same nie dotarły do takiej informacji, nie wiedziały, że mogą iść do teatru, mieć chwilę, rozrywkę dla siebie, bez konieczności organizowania opieki w domu, wywożenia dzieci do dziadków, czy cioci, tylko po prostu, zabierając je z sobą.
Jak koleżanki mające maluchy się dadzą namówić, to dopiero radocha, bo dzieci się spotykają ze znajomymi dziećmi i bawią jeszcze lepiej.
Właśnie w tę niedzielę, w epicentrum remontu, postanowiłam zrobić wyjście do teatru. Przecież w domu i tak zimno, pełno kurzu i ograniczone możliwości manewru. Tym razem był to spektakl „Szaberplac, moja miłość”. Mocny, dający do myślenia, na szczęście nie epatujący dosłownością i środkami typu nachalna nagość obu płci, krew tryskająca po scenie, czy inne już trochę też passé chwyty. Bo kiedyś mogły szokować, być nowatorskie, zwłaszcza gdy uzasadnione, teraz podchodzą często pod sztampę.
Tu tego nie było, wiele się dzieje między opowieściami. Główny motyw – szaber, który towarzyszy wszelkim wojnom, powojennym zawieruchom, pięknie spaja wszystkie opowieści, wszystkie postaci, które mamy okazję poznać w tym przedstawieniu. Zaczyna się od powojennego Wrocławia, a potem mamy inne wojny, czasy niepokoju, czasem bardzo bliskie nam, gdzie ludzie czują się poszkodowani, gdzie chcą sobie wszystkie krzywdy odbić. Wreszcie szaber towarzyszy wszystkim i wszędzie, we współczesnym świecie apartamentowców, ludziom, którzy mają wszystko, albo przynajmniej bardzo wiele, bo jest w naturze ludzkiej, bo jest instynktem, bo to dreszczyk emocji i przekraczanie prawa? Goła prawda i goła refleksja.
Ośmioro aktorów kreuje tu o wiele więcej postaci z różnych czasów, postaci, które znalazły się w różnych sytuacjach. Scenografia i rekwizyty są minimalistyczne, co w tym wypadku i w przypadku takiej tematyki, więcej daje do myślenia, rozbudza wyobraźnię.
Mimo, że to mój ulubiony teatr, nie wszystkie przedstawienia we Współczesnym mnie przekonują, a jednak „Szaberplac” został we mnie na jakiś czas i myślę o nim, jeszcze ciągle odkrywając nowe znaczenia. Dzieciaki jak zawsze dobrze się bawiły.
Jeśli ktoś z Was miałby ochotę w jakąś niedzielę pójść na spektakl do Wrocławskiego Teatru Współczesnego, to zajrzyjcie na stronę teatru, tam znajdziecie informację, kiedy grają sztuki z salą zabaw, jakie to sztuki i jak wypełnić formularz opieki nad dziećmi. Fajna sprawa i miły niedzielny wieczór.
„Tylko sztuka Cię nie oszuka”
– hasło z wystawy w Muzeum Sztuki Współczesnej
Czasami mam właśnie takie wrażenie.